Portal Catholic News Agency relacjonuje spotkanie uzurpatora watykańskiego Roberta Prevosta (znanego jako „papież” Leon XIV) z przedstawicielami światowego przemysłu filmowego 15 listopada 2025 r. Wśród uczestników znaleźli się m.in. Spike Lee, Cate Blanchett i Chris Pine. „Papież” określił kino mianem „warsztatu nadziei”, „przestrzeni duchowych poszukiwań” oraz narzędzia do „ukazywania tęsknoty za nieskończonością”.
Naturalistyczna redukcja sacrum
Przemówienie Prevosta stanowi klasyczny przykład modernistycznej redukcji nadprzyrodzoności do mglistych „doznań duchowych”. Gdy mówi: „kino jest znacznie więcej niż rozrywką – to pojazd zdolny wyrazić najgłębsze duchowe poszukiwania ludzkości”, dokonuje heretyckiego zawężenia porządku łaski do subiektywnych przeżyć estetycznych. Jak trafnie zauważył Pius XI w Quas Primas: „błądziłby bardzo, kto odmawiałby Chrystusowi jako człowiekowi władzy nad jakimikolwiek sprawami doczesnymi” (pkt 59). Tymczasem Prevost celowo pomija fundamentalną prawdę o absolutnym panowaniu Chrystusa Króla nad wszelkimi dziedzinami życia, w tym nad sztuką.
„Wchodząc do kina, przekracza się próg. W ciemności i ciszy wzrok staje się ostrzejszy, serce się otwiera, a umysł staje się otwarty na rzeczy jeszcze nie wyobrażone”
Ta pseudomistyczna frazeologia odsłania gnostyckie korzenie posoborowej duchowości. Zamiast wskazywać na konieczność podporządkowania sztuki obiektywnemu porządkowi moralnemu (jak uczył Pius XII w Musicae Sacrae), Prevost gloryfikuje emocjonalny eklektyzm. Gdy dodaje: „kino łączy to, co wydaje się zwykłą rozrywką, z narracją duchowej przygody człowieka”, dokonuje niebezpiecznego zrównania sacrum z profanum – dokładnie w duchu potępionej przez św. Piusa X zasady „immanencji witalnej” (Lamentabili, pkt 6).
Bezbożna utopia „wspólnoty kinowej”
Szczególnie jaskrawy jest fragment o kinach jako „tętniących sercach naszych wspólnot”. Prevost twierdzi: „Jeśli miasto jest żywe, to częściowo dzięki swoim przestrzeniom kulturalnym. Musimy zamieszkiwać te przestrzenie i budować w nich relacje”. To jawne bałwochwalcze zastąpienie Kościoła przez instytucje kultury – dokładnie zgodne z masońskim planem budowy „religii ludzkości” potępionym przez Leona XIII w Humanum Genus. Gdzie w tym przemówieniu wezwanie do udziału w Najświętszej Ofierze Mszy? Gdzie przypomnienie, że jedynym prawdziwym „ogniskiem wspólnoty” jest ołtarz, a nie ekran?
Wymowna jest też „lista ulubionych filmów” Prevosta, obejmująca „Dźwięki muzyki” czy „Życie jest piękne”. Czy te produkcje promują katolickie cnoty czystości, posłuszeństwa i heroicznej wiary? W żadnym wypadku! Są to utwory nasycone religiocentryzmem i relatywizmem moralnym – dokładne odzwierciedlenie teologicznego chaosu panującego w neo-kościele.
Algorytmy przeciwko prawdzie
„Logika algorytmów zmierza do powtarzania tego, co +działa+, ale sztuka otwiera to, co możliwe. Nie wszystko musi być natychmiastowe lub przewidywalne”
W tym zdaniu Prevost ujawnia hipokryzję całej posoborowej struktury. To właśnie sekta watykańska od 60 lat stosuje „algorytmiczną logikę” w niszczeniu liturgii, dogmatów i dyscypliny kościelnej. Gdy mówi o „obronie powolności, gdy służy celowi, ciszy, gdy mówi”, należy zapytać: gdzie była ta „cisza”, gdy bergoglio błogosławił związki sodomickie? Gdzie „powolność”, gdy niszczono ołtarze i usuwano relikwie?
Najbardziej szokujące jest zakończenie przemówienia: „Niech Pan was błogosławi, waszą pracę i waszych bliskich. I niech zawsze towarzyszy wam w waszej twórczej podróży i pomaga wam być rzemieślnikami nadziei”. To bluźniercze nadużycie formuły błogosławieństwa – udzielane bez żadnego warunku nawrócenia, bez wymogu zgodności sztuki z prawem Bożym. Jakże różne od stanowczej postawy św. Piusa X, który w Lamentabili potępił modernistyczne próby „zrównania religii Chrystusowej z innymi religiami fałszywymi” (pkt 65)!
Teatr apostazji
Całe to przedstawienie z „papieżem” rozdającym koszulki NBA i przemawiającym do gwiazd Hollywood stanowi dopełnienie masońskiego planu zniszczenia Kościoła. Już Pius IX w Syllabusie potępił błąd mówiący, że „Kościół powinien się pogodzić z postępem, liberalizmem i współczesną cywilizacją” (pkt 80). Tymczasem Prevost nie tylko się „pogadzał” – on całkowicie utożsamił Kościół z antychrześcijańskim światem.
Gdy mówi o „autentycznym kinie, które nie wykorzystuje bólu, ale go rozpoznaje i bada”, należy zapytać: czy Spike Lee – twórca filmów gloryfikujących przemoc i rozwiązłość – „bada ból” zgodnie z zasadami moralnymi? Czy Cate Blanchett, występująca w produkcjach promujących okultyzm, jest „rzemieślnikiem nadziei”? Ten spektakl to nie spotkanie pasterza z owczarnią – to bal maskowy apostatów.
W świetle niezmiennej doktryny katolickiej, kino – jak każda sztuka – powinno być serva Veritatis (służebnicą Prawdy). Tymczasem Prevost proponuje religię kina – kolejną formę idolatrii dla człowieka „poszukującego”. Jak ostrzegał św. Jan od Krzyża: „wszystkie dobra tego świata są nie tylko niczym, ale szczerym nieprzyjacielem człowieka”. Dzisiejsze Hollywood to nie „warsztat nadziei”, lecz fabryka grzechu – a neo-kościół stał się jej najgorliwszym reklamodawcą.
Za artykułem:
Pope Leo XIV to moviemakers: Film can portray ‘longing for the infinite’ (catholicnewsagency.com)
Data artykułu: 15.11.2025








