Portal Tygodnik Powszechny (18 listopada 2025) promuje wywiad z Piotrem Domalewskim, reżyserem filmu „Ministranci”, który pod pozorem krytyki „instytucjonalnego Kościoła” forsuje rewolucyjny program teologicznego relatywizmu. Domalewski, wychowany w „bardzo konserwatywnej, katolickiej rodzinie”, dziś postuluje „duchowość bez dogmatów” i Kościół jako „bezpieczną przystań” dla homoseksualistów, odrzucając jednocześnie niezmienne zasady moralne. Ta jawnie modernistyczna wizja stanowi ideologiczne spoiwo jego filmu, który – obsypany nagrodami – służy destrukcji autentycznego katolicyzmu.
Fałszywa duchowość contra doktryna
Domalewski deklaruje: „na tym etapie życia nie muszę nikogo pytać, czy w Kościele jest dla mnie miejsce”. Ta rewolucyjna postawa, sprzeczna z nauką św. Piusa X potępiającą indywidualną interpretację wiary (Lamentabili sane exitu, 1907), ukazuje sedno problemu: współczesny „katolik” stawia swe subiektywne odczucia ponad Magisterium. Reżyser utożsamia wiarę z „wewnętrzną potrzebą” i „nieustannym dialogiem z Siłą Wyższą”, co stanowi klasyczny przejaw modernizmu potępionego w Syllabusie Piusa IX (1864): „człowiek może znaleźć drogę zbawienia w każdej religii” (propozycja 16).
„Chciałbym, żeby Kościół był miejscem, w którym można się schronić bez oceniania i krytyki. Ale żeby mogli się tam schronić wszyscy, bezwarunkowo”
To jawna herezja! Kościół Chrystusowy jest „społecznością doskonałą” (Pius XI, Quas Primas), która wyklucza jawnych grzeszników nieokazujących skruchy. Św. Paweł wyraźnie nakazuje: „Precz odłożycie starego człowieka z uczynkami jego (…) nie kłamcie jedni drugim” (Kol 3,9). Tymczasem Domalewski żąda przyjęcia czynnych homoseksualistów, co stanowi bezpośrednie pogwałcenie prawa naturalnego i kanonów Soboru Trydenckiego.
Kult emocji jako narzędzie dekonstrukcji
Film „Ministranci” operuje typowo modernistycznym chwytem: zastępuje obiektywną prawdę subiektywnym dramatem emocjonalnym. Gdy Domalewski mówi o „wrażliwej, delikatnej, nienamacalnej sferze duchowej”, która „zostaje zmarginalizowana na rzecz struktury i zasad”, dokonuje heretyckiego rozdzielenia wiary od jej dogmatycznych fundamentów. To echo błędów Alfreda Loisy’ego, potępionych w Lamentabili: „Dogmaty są jedynie interpretacją faktów religijnych przez ludzki umysł” (propozycja 22).
Reżyser przyznaje, że jego bohaterowie „traktują wiarę zbyt indywidualnie i bezkompromisowo”, ale nie dostrzega, iż to właśnie brak obiektywnego autorytetu Kościoła wiedzie ich do duchowej anarchii. Scena z „płomiennym monologiem proboszcza” straszącego piekłem ma dowodzić rzekomego „skostnienia” doktryny, podczas gdy Quas Primas wyraźnie naucza: „Królestwo Chrystusowe wymaga wyrzeczenia się siebie i niesienia krzyża”.
Ekonomiczny redukcjonizm w służbie rewolucji
Szczególnie jaskrawy jest motyw „biedy” jako usprawiedliwienia duchowego buntu. Domalewski twierdzi: „Bieda ustawia ci sposób czytania rzeczywistości na zawsze”, sugerując, że materialne ubóstwo usprawiedliwia odrzucenie moralnych zasad. To klasyczny marksistowski redukcjonizm, potępiony przez Piusa XI w Divini Redemptoris! Prawdziwa wiara katolicka zawsze głosiła, że łaska Chrystusa działa niezależnie od statusu materialnego, czego przykładem są liczne święci wywodzący się z nędzy.
„Filip nie ma zapewnionych podstaw bezpieczeństwa, a bez tego trudno świadomie definiować swoją podmiotowość. Dlatego właśnie Filip definiuje się w działaniu”
Ta psychologizująca narracja to echo Rousseau’owskiego mitu o „szlachetnym dzikim”, który w swej pysze sądzi, że może budować moralność na gruzach Bożego Prawa. Tymczasem św. Tomasz z Akwinu naucza: „Grzech pierworodny zranił naturę ludzką, czyniąc ją skłonną do błędu” (STh I-II, q.85). Bez autentycznego przewodnictwa Kościoła – którego Domalewski jawnie odrzuca – człowiek staje się niewolnikiem własnych namiętności.
„Tygodnik Powszechny” jako tuba modernizmu
Fakt, że wywiad ukazał się w „Tygodniku Powszechnym” – historycznym propagatorze „katolicyzmu otwartego” – nie jest przypadkiem. To część systematycznej kampanii mającej na celu zastąpienie katolickiej doktryny humanitarną mgłą emocjonalnych frazesów. Gdy Domalewski mówi o „duchowości i otwartości na każdego”, w istocie głosi zasadę potępioną już w Syllabusie: „Kościół powinien być oddzielony od Państwa” (propozycja 55).
Jego apel o „Kościół dający poczucie bezpieczeństwa” to perfidne przeinaczenie nauki Chrystusa, który przestrzegał: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34). Prawdziwy Kościół nie jest „bezpieczną przystanią” dla grzechu, lecz szpitalem dla grzeszników pragnących nawrócenia – a nie afirmacji swoich występków.
Film „Ministranci”, obsypany nagrodami w Gdyni, stanowi dobitny przykład jak neo-kościół posoborowy stał się narzędziem antyewangelizacji. Zamiast głosić krzyż i nawrócenie, promuje się tu relatywistyczną „duchowość” oderwaną od sakramentów i posłuszeństwa Magisterium. W obliczu tak jawnej apostazji, jedyną właściwą postawą jest odrzucenie tych fałszywych proroków i powrót do niezmiennej Tradycji Kościoła katolickiego.
Za artykułem:
Piotr Domalewski, reżyser: Chciałbym, żeby Kościół dawał poczucie bezpieczeństwa (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 18.11.2025








