Ziobro i neo-sędziowie: jak posoborowy chaos niszczy porządek prawny
Portal Tygodnik Powszechny (18 listopada 2025) analizuje konsekwencje reform sądownictwa z okresu rządów Zbigniewa Ziobry, przedstawiając spór o władzę sądowniczą jako konflikt między „mentalnością sędziowską” a „duchem rewolucyjnym” polityków. Autor Jacek K. Sokołowski diagnozuje: „Polski spór o sądownictwo trafi do podręczników ekonomii politycznej jako studium przypadku ilustrujące, jak nie prowadzić polityki publicznej”, wskazując na brak zachodnioeuropejskiego „kompromisu” między elitami prawniczymi a politycznymi. Cała analiza – będąca jawną apologią laickiego relatywizmu – pomija fundamentalną prawdę: żaden system prawny nie przetrwa, jeśli odrzuci boskie źródło sprawiedliwości i moralny porządek objawiony przez Kościół katolicki.
Naturalistyczna ułuda „równowagi władz”
Kluczowy błąd komentowanego artykułu ujawnia się w stwierdzeniu: „Na Zachodzie prawnicy i politycy to grupy odrębne, ale dysponujące wspólnym kodem, pozwalającym podobnie patrzeć na państwo i swoje w nim funkcje”. To czysto naturalistyczne założenie, sprzeczne z katolicką nauką o państwie wyrażoną w encyklice Quas Primas Piusa XI: „Doroczne uroczystości Chrystusa-Króla przyczynią się do tego, aby narody nauczyły się uroczyście uznawać prawa naszego Odkupiciela”. Autor – niczym współcześni moderniści – redukuje problem do czysto ludzkich układów sił, ignorując fakt, że wszelka władza pochodzi od Boga (Rz 13,1) i musi być podporządkowana Jego prawu.
„Polski sędzia orzeka tak, jakby rozwiązywał kazus przed profesorem, a to, jaki skutek wywrze jego orzeczenie dla życia konkretnego człowieka, jest mu w zasadzie obojętne”
To trafne spostrzeżenie nie prowadzi jednak do właściwego wniosku. Przyczyną biurokratycznego formalizmu sędziów nie jest „mentalność” czy „model kształcenia”, lecz odrzucenie katolickiej zasady epikei, która nakazuje dostosowanie prawa ludzkiego do wyższego dobra w konkretnych okolicznościach (Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiae II-II, q. 120). Gdy prawo przestaje być odbiciem wiecznego lex divina, staje się narzędziem tyranii lub – jak dziś – przedmiotem gry interesów.
Modernistyczna destrukcja podstaw prawa
Artykuł ujawnia symptomatyczne pominięcie: w całym wywodzie o „wojnie o sądy” brak najmniejszej wzmianki o fundamentach cywilizacji łacińskiej. Tymczasem już w 1864 r. papież bł. Pius IX w Syllabusie błędów potępił tezę, że „władza świecka może ingerować w sprawy religii, moralności i duchowego zarządzania” (pkt 44). Reforma Ziobry – podobnie jak kontrreformacja obecnej władzy – łamie tę zasadę, wprowadzając czysto rewolucyjną koncepcję prawa jako woli silniejszego.
Autor powtarza modernistyczny dogmat o „autonomii sądownictwa”, ignorując nauczanie Leona XIII z encykliki Immortale Dei: „Państwo winno Kościołowi katolickiemu okazywać szczególną cześć, ponieważ jego władza pochodzi od samego Boga”. W konflikcie między neo-KRS a „Iustitią” obie strony hołdują tej samej błędnej premisie: że prawo może istnieć bez odniesienia do Objawienia. Dlatego słusznie zauważa autor: „Żadna strona nie chce pokoju” – bo pokój możliwy jest jedynie w Królestwie Chrystusa (Pius XI, Quas primas).
„Sędziowie liniowi” vs. „pałacowi”: owoc apostazji elit
Opisany konflikt pokoleniowy między młodymi „neo-sędziami” a starszą kadrą „Iustitii” stanowi logiczną konsekwencję dekadenckiego procesu zapoczątkowanego przez posoborową rewolucję. Gdy w 1968 r. Paweł VI zniósł przysięgę antymodernistyczną, otworzył drogę do infiltracji prawa przez relatywizm. Jak trafnie diagnozuje autor: „Polskie sądownictwo rzeczywiście traktować można jako przeszkodę na drodze do budowy sprawnego, silnego państwa” – ale nie z powodu „mentalności”, lecz odcięcia od sakramentalnych źródeł sprawiedliwości.
„Problem z tymi ustawami nie polegał na tym, że były jednoznacznie sprzeczne z Konstytucją. Dwa artykuły ustawy zasadniczej, wokół których ogniskuje się spór, pozostawiają spore pole do interpretacji”
To zdanie demaskuje prawdziwy problem: w świecie pozbawionym katolickich zasad, interpretacja prawa staje się narzędziem walki politycznej. Jak nauczał św. Pius X w Lamentabili sane, moderniści redukują prawdę do „interpretacji faktów religijnych” (pkt 22) – dokładnie tak samo jak współcześni prawnicy traktują konstytucję. Gdy odrzuca się niezmienne zasady moralne, każda wykładnia staje się równouprawniona – co prowadzi do opisanego w artykule paraliżu państwa.
Droga wyjścia: powrót do prawa Bożego
Proponowane przez autora „pragmatyczne” rozwiązania (uznanie neo-KRS za ważną mimo wad proceduralnych) to li tylko łatanie dziur w tonącym okręcie modernizmu. Jedyna droga naprawy prowadzi przez publiczne uznanie królewskiej władzy Chrystusa nad Polską, jak nakazywał Pius XI: „Jeżeli królestwo Odkupiciela naszego obejmuje wszystkich ludzi, to jasno wynika, że największym naszym obowiązkiem jest do niego należeć” (Quas primas).
Do czasu odrzucenia posoborowych błędów i powrotu do integralnej doktryny Kościoła, wszelkie spory o „niezależność sądów” pozostaną jałową grą interesów, prowadzoną przez uzurpatorów w sutannach i togach. Jak bowiem przypomina Syllabus Piusa IX: „Kościół nie może skutecznie bronić etyki ewangelicznej bez uznania swej nadrzędnej roli w państwie” (pkt 40). Bez tego – jak słusznie konstatuje autor – „równowaga władz (…) nie ma i nie będzie”, bo budowana jest na piasku ludzkich namiętności, nie na Skale Piotrowej.
Za artykułem:
Sprzątanie po Ziobrze: jak rozwiązać spór o sądownictwo? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 18.11.2025








