Portal „Gość Niedzielny” (25 listopada 2025) relacjonuje osiągnięcia perinatologii, przedstawiając je jako bezwarunkowe dobro:
„Kilkanaście lat temu rozpoznanie ciężkiej wady płodu oznaczało zakończenie ciąży. Dziś coraz częściej to dopiero początek leczenia”.
Medycyna bez duszy: redukcja człowieka do materii
Artykuł pomija fundamentalną prawdę katolicką: płód nie jest jedynie „pacjentem” do naprawy, ale osobą ludzką obdarzoną duszą nieśmiertelną od momentu poczęcia (Pius IX, Constitutio Apostolicae Sedis). Prof. Przemysław Kosiński z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego mówi wyłącznie językiem technokratycznym: „implantacje drenów”, „miniaturyzacja sprzętu”, „transfuzje wewnątrzmaciczne”. Brak jakiegokolwiek odniesienia do nadprzyrodzonego celu ludzkiego życia czy moralnych ograniczeń ingerencji medycznych.
Kościół zawsze nauczał, że „życie ludzkie od poczęcia winno być chronione z największą troską” (Pius XII, Discorsi e Radiomessaggi, t. XIV, s. 191). Jednak w tekście nie znajdziemy potępienia powszechnej praktyki łączenia diagnostyki prenatalnej z eugeniczną selekcją. Jak zaznacza prof. Kosiński: „USG jest bezpieczne i powinno być wykonywane co najmniej trzy razy w każdej ciąży”. Milczenie o tym, że w strukturach neo-kościoła wciąż dopuszcza się aborcję eugeniczną pod płaszczykiem „ratowania zdrowia matki”, jest współudziałem w tym moralnym zepsuciu.
Modernistyczne pomieszanie pojęć: gdzie kończy się leczenie, a zaczyna eksperyment?
Autorzy entuzjastycznie opisują „innowacyjny metalowy dren” czy „małoinwazyjne” operacje poprzez „trzy drobne nacięcia”, jednak nie zadają kluczowego pytania: Czy te procedury respektują prawo naturalne i Boży porządek? Pius XI w encyklice Casti Connubii ostrzegał: „Żadna władza ludzka nie może zezwolić na bezpośrednie niszczenie niewinnego życia”. Tymczasem opisane zabiegi:
- Wprowadzają elementy obce ciału (np. „metalowy dren” kosztujący 7 tys. zł)
- Wykonywane są na „strukturach o milimetrowej średnicy”, co zwiększa ryzyko uszkodzenia płodu
- Nie mają jasnych granic etycznych – gdzie kończy się terapia, a zaczyna eksperyment?
Artykuł całkowicie ignoruje nauczanie św. Tomasza z Akwinu: „Żaden człowiek nie może być środkiem do celu innego człowieka” (Summa Theologica, I-II, q.21 a.4 ad 3). Dziecko staje się przedmiotem technokratycznej manipulacji, a nie podmiotem Bożej miłości.
Posoborowe milczenie o grzechu pierworodnym i Krzyżu
Najjaskrawszą apostazją tekstu jest całkowite pominięcie nadprzyrodzonego wymiaru cierpienia. W świecie opisywanym przez „Gościa Niedzielnego” nie istnieje:
- Grzech pierworodny jako źródło wszelkich chorób i deformacji
- Zbawcza wartość cierpienia złączonego z Ofiarą Kalwarii
- Możliwość łaski uświęcającej nawet dla dzieci z nieuleczalnymi wadami
Św. Paweł przypomina: „Weselę się w cierpieniach moich za was i dopełniam onych, których nie dostaje utrapieniom Chrystusowym w ciele moim za ciało jego, którym jest Kościół” (Kol 1,24 Wlg). Tymczasem prof. Kosiński deklaruje: „ratujemy praktycznie wszystkie dzieci z tą chorobą”, podporządkowując zbawienie duszy technokratycznej wszechmocy.
Duchowa pustka „ratowania życia” bez Boga
Artykuł kończy się naturalistycznym credo: „Przyszłość terapii płodu (…) to coraz bardziej precyzyjna fetoskopia i miniaturyzacja sprzętu”. To jawna negacja słów Chrystusa: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5 Wlg). W świecie pozbawionym łaski uświęcającej nawet najbardziej spektakularne „uratowane życie” pozostaje jedynie przygotowaniem do wiecznej śmierci.
Prawdziwie katolickie podejście do medycyny prenatalnej wymagałoby:
- Uznania prymatu duszy nad ciałem (Mt 10,28)
- Zapewnienia sakramentu Chrztu dzieciom umierającym po zabiegach
- Odmowy procedur naruszających integralność osoby ludzkiej
- Czerpania z modlitwy i ofiary Mszy Świętej jako podstawowych narzędzi uzdrawiania
Dopóki „ratowanie życia” nie będzie nierozerwalnie złączone z ratowaniem dusz, medycyna pozostanie jedynie wyrafinowaną formą kultu człowieka – najgroźniejszej współczesnej idolatrii.
Za artykułem:
W łonie matki ratują życie (gosc.pl)
Data artykułu: 25.11.2025







