Portal Opoka relacjonuje konflikt między „prezydentem” Karolem Nawrockim a marszałkiem Sejmu Włodzimierzem Czarzastym w sprawie blokady 13 projektów ustaw zgłoszonych przez Kancelarię Prezydenta. „Rządzący krytykują stosowanie weta przez Prezydenta, podczas gdy jednocześnie własnym »wetem« objęli sto procent jego projektów” – stwierdza komunikatu KPRP z 28 listopada 2025. Spór ogranicza się wyłącznie do technicznych aspektów legislacyjnych, całkowicie pomijając fundamentalną kwestię: czy jakakolwiek z proponowanych regulacji służy przywróceniu publicznego panowania Chrystusa Króla nad Polską.
Polityka jako sztuka świeckiego kompromisu
„Marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty (…) zapowiedział, że będzie stosował »marszałkowskie weto« wobec szkodliwych projektów legislacyjnych służących populizmowi i rozregulowaniu zasad funkcjonowania państwa”.
Kluczowy problem tkwi w samym założeniu sporu: obie strony operują wyłącznie naturalistycznym językiem politycznej użyteczności. Próżno szukać w komunikacie KPRP choćby aluzji do katolickich zasad sprawiedliwości społecznej czy obrony życia nienarodzonych. „Wzmacnianie rodziny” i „ochrona rolnictwa” pozostają pustymi frazesami, dopóki nie zostaną zdefiniowane przez pryzmat niezmiennego nauczania Kościoła. Pius XI w Quas primas przypominał: „Państwa nie mogą bezpiecznie i szczęśliwie rządzić się, jeśli w rządzeniu zapominają o władzy Chrystusa” (nr 18). Tymczasem cała debata toczy się w kategoriach czysto proceduralnych, jak gdyby państwo było maszynerią niezależną od moralnego porządku ustanowionego przez Boga.
Demokracja jako substytut porządku nadprzyrodzonego
Szczególnie wymowne są słowa Czarzastego o „umowie społecznej” z 1997 roku:
„postawi tamę każdym próbom wprowadzenia innego modelu niż ten, na który obywatele Polski umówili się w referendum konstytucyjnym w 1997 roku”.
To klasyczny przejaw herezji demokratyzmu potępionej już przez Piusa VI w konstytucji apostolskiej Auctorem fidei (1794) i Grzegorza XVI w Mirari vos (1832). Idea, że wola ludu może zastąpić prawo naturalne i Boże, została jednoznacznie odrzucona przez Leona XIII w Libertas praestantissimum: „Władza nie pochodzi od ludu, jak gdyby ten posiadał ją przed władcą i mógł mu ją przekazać” (nr 6). Konstytucja z 1997 roku, akceptująca aborcję i rozdział Kościoła od państwa, jest z samej swej natury bezprawnym aktem zbuntowania się przeciwko Królestwu Chrystusa.
Milczenie o prawdziwym rozwiązaniu
Najjaskrawszą luką w całym sporze jest całkowite pominięcie jedynego skutecznego remedium na kryzys państwa: publicznego uznania władzy Chrystusa Króla i podporządkowania prawodawstwa katolickiej nauce społecznej. Pius XI nauczał: „Królestwo naszego Zbawiciela obejmuje wszystkich ludzi” (Quas primas, 18), zaś św. Pius X w liście apostolskim Notre charge przestrzegał przed „ślepym i gwałtownym duchem nowatorstwa, który sieje zgorszenie w ludzie chrześcijańskim”. Tymczasem zarówno „prezydent” Nawrocki, jak i jego oponenci, operują wyłącznie w ramach laickiego paradygmatu, gdzie najwyższym dobrem jest „stabilność systemu”, a nie posłuszeństwo wobec Bożych przykazań.
Symptom głębszej apostazji
Ten świecki spór o proceduralne detale stanowi jedynie przejaw szerszego zjawiska: całkowitej marginalizacji katolickich zasad w życiu publicznym. Już w 1864 roku Pius IX w Syllabus błędów potępił tezę, że „Kościół powinien być oddzielony od Państwa, a Państwo od Kościoła” (pkt 55). Tymczasem obecny konflikt dowodzi, że polska scena polityczna całkowicie internalizowała ten modernistyczny błąd. Brak jakiejkolwiek wzmianki o konieczności oparcia prawa na Dekalogu, ochronie życia od poczęcia czy przywilejach Kościoła – to wymowne milczenie świadczy o duchowej śmierci narodu, który kiedyś nazywano Przedmurzem Chrześcijaństwa.
Za artykułem:
Prezydent mówi „nie” sejmowej zamrażarce; apel do marszałka Sejmu o rzetelną debatę nad projektami (opoka.org.pl)
Data artykułu: 28.11.2025








