Portal eKAI (29 listopada 2025) relacjonuje nieoczekiwany sukces filmu „Najświętsze Serce. Jego panowanie nie ma końca” we Francji, przypisując mu „falę nawróceń” i duchowe przebudzenie w „postchrześcijańskim” społeczeństwie. Produkcja Stevena i Sabriny Gunnell, oparta na objawieniach św. Małgorzaty Marii Alacoque z Paray-le-Monial, spotkała się z oporem francuskich elit, które zakazały jej reklamy w przestrzeni publicznej. Reżyser tłumaczy fenomen filmu jako odpowiedź na „ogromne pragnienie Boga” w świecie „dotkniętym rozpaczą”, przywołując przy tym zabójstwo amerykańskiego komentatora Charliego Kirka jako przykład współczesnej przemocy. Gunnell zaznacza: „Jezus kocha Francję”, wskazując na licznych francuskich świętych jako dowód szczególnego wybrania tego narodu.
Teologiczna naiwność czy celowa manipulacja?
Komercjalizacja objawień prywatnych – nawet tych aprobowanych – zawsze niesie ryzyko zniekształcenia ich nadprzyrodzonego charakteru. Film Gunnellów, choć formalnie nawiązuje do XVII-wiecznych wydarzeń, redukuje duchowość Najświętszego Serca do terapeutycznego antidotum na „samotność i bezsens”. To klasyczny przejaw modernistycznej redukcji wiary do psychologicznej protezy, potępionej już przez św. Piusa X w encyklice Pascendi: „Religia jest wytworem uczucia i potrzeby serca” (nr 6). Tymczasem prawdziwy kult Serca Jezusowego, jak przypomina papież Pius XI w encyklice Quas primas, musi być nierozerwalnie związany z „uznaniem panowania Zbawiciela naszego” nad jednostkami i państwami, co w filmie zostało zastąpione mglistym „przesłaniem miłości”.
Francuski mesjanizm versus katolicki uniwersalizm
Szczególnie niepokojące są nacjonalistyczne nuty w wypowiedziach reżysera:
„Jezus przyszedł na świat przez naród wybrany… ale nie w Jerozolimie objawił swoje serce — uczynił to we Francji. Dlaczego? Myślę, że kocha Francję!”
To jawna herezja narodowego wybrania, sprzeczna z katolicką zasadą powszechności zbawienia. Królestwo Chrystusa, jak naucza Pius XI, „obejmuje wszystkich ludzi – jak o tym mówi nieśmiertelnej pamięci Poprzednik nasz, Leon XIII (…) najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa” (Quas primas). Próba zawłaszczenia Bożego planu zbawienia dla jednego narodu – zwłaszcza tego, który wydał rewolucję 1789 r. – to duchowa prowokacja.
Emocje zamiast łaski: niebezpieczeństwo pseudonawróceń
Chwalona „fala nawróceń” po projekcjach filmu budzi poważne wątpliwości teologiczne. „Nawrócenie narodu bez ewangelizacji” – jak zauważa krytycznie dokument o fałszywych objawieniach fatimskich – „jest sprzeczne z katolicką eklezjologią”. Autentyczne nawrócenie wymaga łaski sakramentalnej, a nie kinowego wzruszenia. Brak w artykule jakiejkolwiek wzmianki o spowiedzi, pokucie czy nawet roli prawowitej Mszy Świętej w procesie nawracania duszy, dowodzi, że mamy do czynienia z kolejnym przejawem posoborowego sentymentalizmu, który św. Pius X potępił jako „pobożność bez dogmatów” (Lamentabili sane exitu, 65).
Objawienia prywatne w służbie religijnego synkretyzmu
Choć kult Serca Jezusowego ma solidne podstawy teologiczne, jego filmowa adaptacja zdradza niebezpieczne tendencje do relatywizacji dogmatów. Wspomniane w artykule „cuda eucharystyczne” prezentowane w produkcji Gunnellów – jeśli nie poddano ich weryfikacji zgodnie z kan. 2101 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r. – mogą wprowadzać wiernych w błąd. Tymczasem dokument o fałszywych objawieniach fatimskich ostrzega: „Objawienia prywatne (nawet zatwierdzone) nie mają gwarancji nieomylności Kościoła”. Brak w filmie wyraźnego podkreślenia, że kult objawień nie może zastąpić obowiązku uczestnictwa w sakramentach i posłuszeństwa Magisterium, czyni z niego narzędzie dewocji zamiast pobożności.
Kino jako nowa ambona: zgubna zamiana ról
Opisywany projekt wpisuje się w niebezpieczny trend „ewangelizacji przez emocje”, gdzie miejsce katechizacji zajmują artystyczne doznania. Jak słusznie zauważa Syllabus błędów Piusa IX: „Nauczyciele nauk filozoficznych i świeckich nie powinni być poddani żadnej władzy i żadnemu autorytetowi Kościoła” (pkt 47). Gunnellowie, byli artyści popkultury bez formalnego przygotowania teologicznego, stają się niepostrzeżenie nowymi kaznodziejami, których autorytet opiera się na umiejętnościach reżyserskich, a nie wierności depozytowi wiary. To jawne pogwałcenie zasady „Extra Ecclesiam nulla salus”, gdyż prawdziwe nawrócenie wymaga przewodnictwa prawnie ustanowionych pasterzy, a nie filmowców.
Duchowa pułapka „świętości bez krzyża”
Ostatnie zdanie artykułu zdradza sedno problemu:
„W świecie określanym jako postchrześcijańskim jest to dyskretne, ale głęboko poruszające duchowe odkrycie miłości Chrystusa”
Ta teologia „dyskretnej” obecności Boga to zaprzeczenie nauczania Chrystusa, który nakazał: „Idąc na cały świat, głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15). Prawdziwe królowanie Serca Jezusowego, jak przypomina Pius XI, wymaga „publicznego oddawania czci Królowaniu Pańskiemu”, a nie kinowego szeptania o „miłości”. Brak w filmie ostrzeżenia przed konsekwencjami odrzucenia tej miłości – wiecznym potępieniem – czyni go kolejnym narzędziem posoborowego religijnego komfortu.
W czasach gdy struktury okupujące Watykan promują synkretyzm religijny, film Gunnellów – mimo pozorów ortodoksji – wpisuje się w nurt dewocyjnej emocjonalności, która zastępuje żelazne zasady wiary katolickiej. Jak przestrzegał św. Pius X: „Moderniści zastępują pobożność osobistym uczuciem” (Lamentabili sane exitu). Dopóki „nawróceni” przez kino nie klękną przed prawdziwym Tabernakulum i nie wyspowiadają się u kapłana ważnie wyświęconego, ich duchowe uniesienia pozostaną niebezpieczną iluzją.
Za artykułem:
Europa„Najświętsze Serce” – film, który dotyka ”serca Francji’? (ekai.pl)
Data artykułu: 29.11.2025








