Antypapież Robert Prevost w Libanie, otoczony przez tłumy z różnymi religijnymi flagami, w ruinach portu w Bejrucie.

Libańska euforia wokół antypapieża: maskarada jedności w czasach apostazji

Podziel się tym:

Portal Więź.pl (3 grudnia 2025) relacjonuje wizytę uzurpatora Roberta Prevosta (podającego się za „Leona XIV”) w Libanie jako wydarzenie jednoczące różne grupy wyznaniowe. Artykuł przedstawia entuzjazm Libańczyków wobec antypapieskiej wizyty, porównując ją do historycznej pielgrzymki Jana Pawła II w 1997 roku. Autor podkreśla symboliczną wymowę mszy odprawionej w ruinach bejruckiego portu – miejscu katastrofalnego wybuchu w 2020 roku – oraz wizyty w sanktuarium św. Szarbela. Tekst kreśli obraz „papieża pokoju” przynoszącego nadzieję pogrążonemu w kryzysie krajowi, wskazując na szczególne znaczenie wizyty dla libańskich chrześcijan, zwłaszcza maronitów.


Synkretyzm religijny jako narzędzie politycznej legitymizacji

„Tłumy wymachujące przeróżnymi flagami, należącymi do różnych grup wyznaniowych, do różnych państw (są wśród nich też flagi polskie)” – ten fragment dosadnie obnaża prawdziwy charakter wydarzenia. Nie mamy do czynienia z aktem katolickiej pobożności, lecz z politycznym spektaklem wpisującym się w modernistyczną agendę „braterstwa religii”. Pius XI w Quas primas stanowczo przypominał: „Państwo, jako społeczność doskonała, winno publicznie czcić i wyznawać Boga jako Stwórcę swego i swego władcę”. Tymczasem opisana ceremonia to kwintesencja apostazji milczenia – żadnego wezwania do nawrócenia, żadnego przypomnienia, że extra Ecclesiam nulla salus (poza Kościołem nie ma zbawienia).

Profesor Wissam Lahham w komentowanym tekście ujawnia sedno problemu: „W Libanie nie da się oddzielić wspólnoty wyznaniowej od tożsamości politycznej”. To właśnie tłumaczy, dlaczego struktury posoborowe tak gorliwie angażują się w libańskie realia – chodzi o legitymizację swego istnienia poprzez podtrzymywanie iluzji „chrześcijańskiego charakteru” państwa. Tymczasem już św. Robert Bellarmin przestrzegał: „Kościół nie jest demokracją wyznaniową, lecz Ciałem Mistycznym Chrystusa pod władzą prawowitego Następcy Piotra” (De Romano Pontifice).

Kult bohaterów posoborowego przewrotu

Artykuł wielokrotnie powołuje się na postać Karola Wojtyły („Jana Pawła II”), nazywając go „bohaterem” i „patronem” libańskich maronitów. To jawna prowokacja wobec katolickiej nauki! Przypomnijmy słowa św. Piusa X: „Modernista w dziedzinie historii staje się jednocześnie i z konieczności modernista w dziedzinie wiary” (Lamentabili sane exitu). Wpisując się w tę logikę, autor bezkrytycznie powiela mit „wielkiego ekumenisty”, podczas gdy fakty są bezlitosne:

1. To właśnie Wojtyła jako pierwszy „papież” odwiedził synagogę (1986) i meczet (2001)
2. W Asyżu w 1986 roku zrównał katolicyzm z pogaństwem
3. W encyklice Ut unum sint (1995) otwarcie podważył wyłączność Kościoła na zbawienie

„Jan Paweł II jest tutaj bardzo popularny, to jest niemalże ich patron, bohater. Zaskarbił sobie miłość, gdy odwiedził Liban w 1997 roku” – mówi Michel Sawan, lokalny aktywista przyrodniczy, grekokatolik.

Ten fragment doskonale ilustruje, jak herezja staje się normą. Czy katolik może uważać za „bohatera” kogoś, kto publicznie całował koran (2001) i propagował „braterstwo religii”? Pius IX w Syllabusie potępił podobne postawy jako „błąd indyferentyzmu religijnego” (punkty 15-18), zaś św. Pius X w Pascendi dominici gregis nazwał modernizm „zbiornikiem wszystkich herezji”.

Msza? Nie – bluźniercza parodia!

Najbardziej wymownym przejawem apostazji jest relacja z rytuału w ruinach bejruckiego portu: „Na terenie opustoszałego portu mszę, w której wzięło udział 150 tysięcy osób, odprawił wczoraj papież Leon”. Brak tu fundamentalnych elementów:

– Jakikolwiek ślad tradycyjnej liturgii (Novus Ordo to tylko „wieczerza wspólnotowa”)
– Wzmianki o Ofierze Przebłagalnej (zastąpionej pustym „zgromadzeniem”)
– Nawiązania do zadośćuczynienia za grzechy świata

To jedynie teatralna inscenizacja wykorzystująca ludzką tragedię (wybuch w porcie) do promocji posoborowej narracji. Tymczasem Sobór Trydencki dogmatycznie określił: „Ofiara Mszy jest prawdziwą Ofiarą przebłagalną, w której Chrystus ponawia w sposób bezkrwawy Ofiarę Krzyża” (Sessio XXII, Cap. II). W opisanej ceremonii nie ma śladu tej doktryny – tylko puste gesty „pokoju” oderwanego od Krzyża.

Pokój bez Chrystusa Króla? Utopia modernizmu!

Kluczowa teza artykułu brzmi: „Leon XIV podczas modlitwy w porcie w Bejrucie […] reprezentuje nie tylko Kościół, ale jest też głosem pokoju”. To jawne zaprzeczenie słów Piusa XI: „Pokój Chrystusa w królestwie Chrystusa” (Quas primas). Prawdziwy pokój nie pochodzi od uzurpatorów w sutannach, lecz z poddania narodów pod berło Zbawiciela.

Co znaczą te wszystkie „modlitwy o pokój”, gdy sami „hierarchowie”:

– Negują konieczność nawrócenia niekatolików (Nostra aetate)
– Odrzucają społeczne panowanie Chrystusa (Dignitatis humanae)
– Współpracują z masonerią w budowie „nowego światowego ładu”

„Chciałem przybyć jako pielgrzym nadziei na Bliski Wschód, błagając Boga o dar pokoju dla tej ukochanej ziemi” – mówił antypapież.

Jakąż wartość mają te słowa, gdy struktury przez niego reprezentowane od 60 lat systematycznie niszczą ostatnie przyczółki katolicyzmu na Bliskim Wschodzie? Prawdziwy głos pokoju rozbrzmiewa tylko z ust wiernych biskupów, którzy – jak patriarcha maronicki Elias Hoayek na początku XX wieku – odważnie stawali w obronie wiary przed modernistyczną infiltracją.

Milczenie o grzechu – najcięższe oskarżenie

W całym artykule nie znajdziemy ani jednego wezwania do nawrócenia, pokuty czy zadośćuczynienia. To symptomatyczne dla całej posoborowej narracji – religia bez Krzyża, gdzie „dialog” zastępuje misję, a „braterstwo” wypiera konieczność głoszenia Ewangelii. Tymczasem św. Jan Chryzostom przypominał: „Milczenie pasterza wobec grzechu jest zdradą powierzonych mu dusz” (Homilia o kapłaństwie).

Opisane wydarzenie to nie „pielgrzymka nadziei”, lecz manifestacja apostazji na ruinach niegdyś katolickiego kraju. Liban – niegdyś bastion maronickiej wierności Rzymowi – dziś staje się sceną dla synkretycznego teatru, gdzie antypapież-błazen udaje namiestnika Chrystusa.

Jedyną prawdziwą odpowiedzią katolików może być wołanie: Christus vincit! Christus regnat! Christus imperat! (Chrystus zwycięża! Chrystus króluje! Chrystus panuje!) – bo tylko pod Jego berłem narody znajdą prawdziwy pokój.


Za artykułem:
Liban znów się cieszy. Leon XIV i niezbędny głos pokoju
  (wiez.pl)
Data artykułu: 02.12.2025

Więcej polemik ze źródłem: wiez.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.