Modernistyczna zdrada episkopatu Portoryko wobec groźby wojny
Portal Catholic News Agency relacjonuje wystosowane przez konferencję „biskupów” Portoryko oświadczenie potępiające militarne działania USA w regionie Karaibów. W dokumencie tym hierarchowie sekty posoborowej, podając się za pasterzy Kościoła, bezwstydnie powołują się na autorytet uzurpatorów watykańskich – Leona XIV (Roberta Prevosta) i Bergoglia – oraz fałszywego „świętego” Jana XXIII (Angela Roncallego).
„War should never be the solution to conflicts; war does not bring peace, but death”
To wymowne przemilczenie katolickiej nauki o bellum iustum (wojnie sprawiedliwej), której zasady jasno sprecyzował św. Augustyn i rozwinięto w Summa Theologica (II-II, q. 40). W sytuacji gdy Wenezuela pod rządami marksistowskiego reżimu Maduro stała się przyczółkiem międzynarodowego narkokartelu i sojusznikiem Iranu oraz Rosji, amerykańska interwencja mogłaby odpowiadać kryteriom obrony przed bezprawną agresją (vim vi repellere licet). Tymczasem portorykańscy moderniści, stosując typową dla posoborowia retorykę pacyfistyczną, redukują problem do emocjonalnego: „wojna przynosi śmierć”.
Teologiczna nędza „pastoralnego” stanowiska
W całym dokumencie brak jakiegokolwiek odniesienia do obowiązku poddania narodów pod społeczne panowanie Chrystusa Króla. Pius XI w encyklice Quas primas (1925) nauczał nieomylnie: „Państwa winny publicznie czcić Chrystusa i Jego słuchać (…) W przeciwnym razie Chrystus (…) bardzo surowo pomści te zniewagi”. Tymczasem „biskupi” ograniczają się do mglistych wezwań do „dialogu” i „dyplomacji”, całkowicie pomijając fakt, że zarówno reżim Maduro, jak i administracja USA działają w ramach tego samego laickiego paradygmatu odrzucenia królewskiej władzy Zbawiciela.
Szczególnie oburzające jest instrumentalne wykorzystanie postaci Jana XXIII – modernistycznego antypapieża, który przygotował grunt pod sobór watykański II. Nazwanie go „świętym” to jawna kpina z procesu kanonizacyjnego, który przed 1958 rokiem wymagał udowodnienia heroiczności cnót i autentycznych cudów.
Polityczne uwikłanie zamiast ewangelizacji
Wypowiedź gubernator Jenniffer González, popierającej działania Trumpa, odsłania drugie dno całej sytuacji: „Episkopat” Portoryko nie głosi Ewangelii, lecz angażuje się w polityczną grę między dwiema masoneryjnymi opcjami. Z jednej strony mamy pseudo-konserwatywną retorykę Republikanów (ignorującą np. aborcję i gender), z drugiej – komunizującą tyranię Maduro. W tej sytuacji katolik nie może popierać żadnej ze stron, lecz winien domagać się uznania praw Chrystusa Króla nad całym archipelagiem Karaibów.
Niepokojące jest również całkowite pominięcie w dokumencie:
- Faktu, że narkokartele stanowią bezpośrednie zagrożenie dla dusz przez szerzenie demoralizacji i przemocy
- Potrzeby nawrócenia zarówno przywódców USA, jak i Wenezueli
- Obowiązku modlitwy o triumf Niepokalanego Serca Marji nad błędami Rosji (czyli komunizmu), o którym mówiły rzekome objawienia fatimskie – choć same w sobie są one fałszywe, to jednak sam fakt ich wykorzystania przez modernistów do ekumenicznej zgody wymaga krytyki
Jak trafnie zauważył św. Pius X w encyklice Pascendi: „Moderniści (…) wmawiają, że Kościół nie może wtrącać się do świeckich spraw”. Właśnie to obserwujemy w Portoryko – redukcję misji Kościoła do roli NGO nawołującego do pokoju za wszelką cenę, nawet kosztem dopuszczenia do rozprzestrzeniania się bezbożnych reżimów.
Duchowa pustka posoborowego „zaangażowania”
Wezwanie do „modlitwy o pokój” pozbawione jest jakiegokolwiek nadprzyrodzonego kontekstu. Brak wskazania na konieczność:
- Publicznego poświęcenia narodów Najświętszemu Sercu Jezusa
- Odmawiania Różańca w intencji nawrócenia grzeszników
- Pokuty wynagradzającej za świętokradztwa i bluźnierstwa
W ten sposób „duchowni” zdradzają swój naturalistyczny światopogląd – traktują konflikt zbrojny jako problem czysto techniczny, rozwiązywalny przez „dialog”, a nie jako konsekwencję apostazji narodów. Tymczasem Sobór Watykański I nauczał (konst. Dei Filius), że odrzucenie prawdziwej religii nieuchronnie prowadzi do moralnego i społecznego chaosu.
Najjaskrawszą ilustracją tej zdrady jest bezmyślne powtarzanie mantry o „solidarności z biskupami Wenezueli”. W rzeczywistości tamtejszy episkopat od lat kolaboruje z reżimem Maduro, błogosławiąc jego socjalistyczne ekscesy. Katolicki biskup powinien ekskomunikować tyrana, który prześladuje Kościół, a nie wyrażać z nim „solidarność”!
Podsumowanie: kolejny akt apostazji
Stanowisko portorykańskich modernistów wpisuje się w szerszy trend zdrady duchowieństwa posoborowego. Zamiast głosić: „Pax Christi in regno Christi” (Pokój Chrystusa w królestwie Chrystusa), serwują wyświechtane frazesy o „dialogu” i „pokoju”, podczas gdy dusze wiernych toną w moralnym rozkładzie. Jak przepowiedział Pius IX w Syllabus errorum (1864), właśnie tak kończy się przyjęcie liberalnej zasady rozdziału Kościoła od państwa – duchowieństwo staje się bezzębnym komentatorem polityki, a nie głosicielem Królestwa Bożego.
Jedynym właściwym stanowiskiem katolika w tej sytuacji jest:
- Odrzucenie zarówno amerykańskiego militaryzmu, jak i wenezuelskiego komunizmu jako dwóch twarzy tej samej masoneryjnej rewolucji
- Publiczne wynagradzanie Najświętszemu Sercu Jezusa za znieważanie Jego królewskiej godności
- Modlitwa o nawrócenie wszystkich heretyków i apostatów w strukturach pseudokościelnych
Dopóki narody nie uznają społecznego panowania Chrystusa Króla, żadne militarne czy dyplomatyczne rozwiązania nie przyniosą trwałego pokoju. Regnabit!
Za artykułem:
Bishops in Puerto Rico warn of ‘possible escalations’ in a US-Venezuela war (catholicnewsagency.com)
Data artykułu: 02.12.2025








