Kultura bez Boga: anatomia duchowej pustki w świecie sztuki
Portal Więź.pl w artykule Alicji Michalskiej (11 grudnia 2025) przedstawia tzw. „anatomię przemocy” w instytucjach kultury, skupiając się na zjawiskach takich jak „praca pod presją artystycznego efektu” czy „niejasne granice między życiem prywatnym a zawodowym”. Choć autorzy diagnozują pewne patologie środowiskowe, całkowicie pomijają istotę problemu: kulturotwórczy nihilizm wynikający z odrzucenia nadprzyrodzonego porządku. Współczesna „kultura”, pozbawiona fundamentu w prawie naturalnym i objawieniu Bożym, stała się inkubatorem relatywizmu, gdzie „dobro sztuki” zastąpiło dobro duszy.
„Uroki pracy w kulturze” jako symptom apostazji intelektualnej
„Śmiejemy się, opowiadamy anegdoty i stwierdzamy: «tak to już u nas wygląda», bo to wszystko przecież część uroku pracy w kulturze”
Ta pozornie niewinna obserwacja demaskuje głębszy kryzys: sakralizację procesu twórczego kosztem elementarnych zasad moralnych. Gdy sztuka staje się bożyszczem, a artysta – kapłanem nowej religii humanistycznej, nieuchronnie rodzi się system oparty na duchowym zniewoleniu. Już Pius XI w encyklice Quas primas ostrzegał: „Wyklinamy tych, którzy wydzierają Chrystusowi władzę nad społeczeństwami ludzkimi” (1925). W kulturze współczesnej to przekleństwo urzeczywistniło się w pełni – miejsce Królestwa Chrystusowego zajęło królestwo subiektywnych „wartości artystycznych”.
Nadprzyrodzona funkcja sztuki vs. modernistyczna samouwielbienie
Michalska pisze: „W placówkach artystycznych często panuje przekonanie, że sztuka jest ważniejsza od ludzi, którzy ją tworzą”. To stwierdzenie, choć trafne, nie sięga sedna problemu. Prawdziwym źródłem patologii jest odwrócenie hierarchii celów: sztuka nie służy już chwale Bożej i zbawieniu dusz, lecz stała się narzędziem autoekspresji i społecznego aktywizmu. W katolickiej wizji kultury, jak przypominał św. Pius X w motu proprio Tra le sollecitudini, sztuka ma prowadzić człowieka do Boga poprzez piękno, a nie zamykać go w klatce własnych namiętności.
Gdy zabrakło nadprzyrodzonego horyzontu, „nocne próby” i „brak budżetu” stały się współczesnymi odpowiednikami ascetycznych umartwień – tyle że pozbawionymi celu wiecznego. Jak zauważył św. Augustyn: „Niespokojne jest serce ludzkie, dopóki nie spocznie w Bogu” (Wyznania, I,1). W środowiskach kultury, które odrzuciły tę prawdę, „pasja” przeradza się w duchową próżnię, a „lojalność” – w narzędzie sekciarskiej kontroli.
Kulturowe nadużycia jako owoc odrzucenia prawa naturalnego
Opisywane w artykule patologie – wyzysk, niejasne relacje hierarchiczne, presja psychiczna – są nieuniknioną konsekwencją przyjęcia modernistycznej antropologii. Gdy człowiek przestaje być imago Dei, a staje się „twórcą własnej rzeczywistości”, relacje międzyludzkie degenerują się do poziomu walki o dominację. Leon XIII w Rerum novarum przestrzegał, że oderwanie pracy od jej nadprzyrodzonego celu prowadzi do wyzysku (1891). W świecie sztuki, który porzucił chrześcijańską koncepcję osoby, to proroctwo wypełnia się z zatrważającą dokładnością.
Milczenie o źródłach i lekarstwie
Największym zarzutem wobec tekstu jest nie tyle to, co mówi, ale to, czego nie mówi: o duchowych przyczynach kryzysu i jedynym możliwym rozwiązaniu – powrocie do katolickich fundamentów kultury. Współczesna „kultura” przypomina chorego, który opisuje objawy, ale odmawia rozpoznania choroby. Tymczasem Sobór Trydencki w dekrecie o sztuce sakralnej precyzyjnie określił zadania twórcy: „Sztuka winna służyć nauczaniu prawd wiary i pobudzać wiernych do pobożności” (sesja XXV). Gdy zabrakło tego kompasu, sztuka stała się narzędziem autodestrukcji.
Artykuł z Więź.pl, choć pozornie krytyczny, pozostaje więźniem tego samego paradygmatu: proponuje jedynie kosmetyczne poprawki w systemie z gruntu zepsutym. Prawdziwa reforma kultury wymaga radykalnego nawrócenia: uznania Chrystusa Króla za jedynego Pana dziejów sztuki, jak przypominał Pius XI: „Jeżeli ludzie prywatnie i publicznie uznali nad sobą władzę królewską Chrystusa, wówczas spłynęłyby na całe społeczeństwo niesłychane dobrodziejstwa” (Quas primas). Bez tego fundamentu wszelkie dyskusje o „przemocy w kulturze” pozostają jedynie przysłowiowym stawianiem doniczkowych kwiatków na pokładzie tonącego Titanica.
Za artykułem:
„Dla dobra sztuki”. Anatomia przemocy w kulturze (wiez.pl)
Data artykułu: 11.12.2025








