Portal Więź.pl (12 grudnia 2025) relacjonuje tekst Natalii Waloch w „Wysokich Obcasach”, gdzie autorka ubolewa nad współczesnym dyskursem przedstawiającym dziecko jako „siłę niszczycielską jak tsunami czy zaraza”. Choć Waloch przyznaje, że „wiele matek nigdy by swojego doświadczenia macierzyństwa nie oddało za żadne skarby”, cała jej argumentacja tkwi w pułapce antropocentrycznego naturalizmu, całkowicie pomijając nadprzyrodzony wymiar rodzicielstwa wpisany w odwieczny plan Boży.
Zdrada katolickiej ontologii macierzyństwa
„Dziecko jest siłą niszczycielską jak tsunami czy zaraza. Czymś, przed czym należy się chronić wszelkimi sposobami”
Już samo dopuszczenie do głosu takiej bluźnierczej retoryki – nawet pod pozorem „krytyki” – demaskuje duchową zgniliznę modernistycznej narracji. W Piśmie Świętym czytamy wyraźnie: „Oto synowie są dziedzictwem od Pana, a płód żywota nagrodą” (Ps 126, 3 Wlg). Porównanie potomstwa do klęski żywiołowej stanowi jawną herezję sprzeczną z nakazem „rozradzajcie się i mnóżcie” (Rdz 1, 28 Wlg).
Naturalizm versus teologia ciała
Waloch proponuje rzekomą „równowagę” między skrajnościami: od „macierzyństwa bez lukru” po „macierzyństwo z błota, mułu i spleśniałej owsianki”. To fatyczne przyjęcie paradygmatu gender, gdzie rodzicielstwo sprowadzone zostaje do subiektywnego „doświadczenia” oderwanego od obiektywnego porządku łaski. Tymczasem Leon XIII w encyklice Arcanum Divinae Sapientiae (1880) nauczał: „Pierwszym celem małżeństwa jest rodzenie dzieci, aby ludzie byli obywatelami ludu Bożego, współplemieńcami świętych i domownikami Boga”.
Egoizm pod płaszczem „ambicji”
„zajmowanie się małymi dziećmi z czasem staje się jałowe i potrzebują też zaspokajania swoich ambicji”
To zdanie obnaża duszę całego artykułu: kult samorealizacji stojący w jaskrawej sprzeczności z katolicką cnotą abnegacji. Św. Paweł Apostoł napomina: „Miłość nie szuka swego” (1 Kor 13, 5 Wlg). Pius XII w przemówieniu do matek rodzin (21 października 1941) podkreślał: „Każde dziecko przychodzące na świat jest owym wspaniałym darem Bożym, który wyrywa matkę z ciasnoty jej egoizmu”.
Milczenie o łasce sakramentalnej
Najcięższą zbrodnią tekstu jest całkowite pominięcie teologii małżeństwa jako sakramentu. Katechizm Soboru Trydenckiego wyjaśnia: „Szczególnym celem tego sakramentu jest zjednoczenie małżonków w nierozerwalnej wspólnocie oraz uświęcenie ich do godnego wychowania potomstwa na chwałę Bożą”. Gdzie w tym „personalistycznym” dyskursie wzmianka o łasce uświęcającej? O codziennym Krzyżu przekształcanym w narzędzie zbawienia? O rodzinie jako Ecclesia domestica?
Duchowa ewakuacja z pola walki
Radą na „tsunami macierzyństwa” ma być według autorki „spakowany plecak ewakuacyjny w przedpokoju”. Ta militarna metafora zdradza prawdziwy cel: ucieczkę z pola walki duchowej. Tymczasem św. Augustyn wołał: „Nie zwyciężysz walki, jeśli z niej uciekniesz!” (Non vincitur pugna, si fugitur). Matka katolicka nie potrzebuje „ewakuacji” – potrzebuje Różańca, wody święconej i wiary, że „wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13 Wlg).
Epilog: Triumf Świętej Rodziny nad chaosem
Tekst Waloch – mimo pozorów „obrony macierzyństwa” – wpisuje się w projekt dechrystianizacji rodziny realizowany przez posoborowych modernizatorów. Gdy w 1925 r. Pius XI ustanawiał święto Chrystusa Króla, przypomniał: „Jeżeli poszczególni ludzie i rodziny i państwa pozwoliły się rządzić Chrystusowi, zakwitnie pokój i wewnętrzny porządek się ustali” (enc. Quas primas). Dzisiejsza „hydra spustoszenia” chce nas przekonać, że Dziecię z Betlejem jest „zarazą”. Niech odpowiedzią będzie nieugięte wyznanie: Christus vincit! Christus regnat! Christus imperat!
Za artykułem:
Waloch: Dziecko jest siłą niszczycielską jak tsunami? (wiez.pl)
Data artykułu: 13.12.2025








