Erik Varden ożywia modernistyczne złudzenia w czasach ostatecznego odwrotu od wiary
Portal eKAI (16 grudnia 2025) relacjonuje wypowiedzi „bpa” Erika Vardena z Norwegii, który w wywiadzie dla agencji ACIPrensa stara się przedstawić współczesny kryzys wiary jako „opatrznościową chwili” dla Kościoła. „Sekularyzacja już się wypaliła, co widać w krajach Europy Północnej. Ludzie tracą grunt pod nogami i szukają punktów oparcia, które może dać im wiara” – twierdzi „hierarcha”. W rzeczywistości mamy do czynienia z kolejną próbą przystosowania nieprzystawalnego: modernistycznej sekty posoborowej do wymogów czasów ostatecznych.
Naturalistyczna utopia w miejsce nadprzyrodzonej nadziei
Varden powtarza heretycką tezę o rzekomym „końcu sekularyzacji”, podczas gdy apostazja narodów osiąga niespotykane w historii rozmiary. Już Pius XI w Quas primas (1925) nauczał, że „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem „biskup” proponuje katolicyzm pozbawiony monarchicznego wymiaru – religię-terapię dla zagubionych, nie zaś Królestwo Chrystusowe żądające podporządkowania wszelkich dziedzin życia.
„Katolicyzm przyciąga ludzi przede wszystkim dlatego, że jest prawdziwy” – zapewnia „bp” Varden.
To klasyczny przykład modernistycznego relatywizmu, który prawdę Objawienia sprowadza do subiektywnego odczucia. Św. Pius X w Lamentabili sane (1907) potępił podobne twierdzenia jako „sprzeczne z katolicką doktryną” (propozycja 22). Prawdziwość katolicyzmu wynika z Boskiego pochodzenia, nie zaś z ludzkiej aprobaty.
Liturgiczna herezja w służbie ekumenicznego chaosu
Szczególnie zdradliwa jest teza o rzekomej „mocy liturgii” głoszona przez norweskiego „hierarchę”: „Jeśli mówimy naszym własnym językiem, językiem Pisma Świętego, liturgii, naszych rytuałów, sakramentów, to możemy wypowiedzieć zadziwiająco świeże, oryginalne i piękne rzeczy”.
Ta pozornie pobożna formuła kryje całkowite odrzucenie istoty Najświętszej Ofiary. Jak przypomina Pius XII w Mediator Dei, liturgia nie jest „twórcza” – jej moc pochodzi z wiernego przekazu depozytu wiary, nie zaś z inwencji celebransa. Tymczasem Varden przemilcza kluczowy fakt: posoborowe „sakramenty” są często nieważne z powodu zmienionych formuł, a „msza” Novus Ordo stanowi jedynie parodię Ofiary Kalwarii.
Zdrada tradycji pod płaszczem fałszywego ekumenizmu
Wspomnienie o pielgrzymce do Chartres odsłania kolejną warstwę apostazji: „Niektórzy z nich mogą w sobotę chodzić na modlitwy charyzmatyczne, w niedzielę na Mszę łacińską, a w poniedziałek do Caritas. Dopóki będziemy upierać się przy wrzucaniu ludzi do wąskich szufladek, nie zrozumiemy tego, co się dzieje”.
To jawne przyzwolenie na religijny synkretyzm potępiony przez św. Piusa X w Pascendi Dominici gregis. Prawdziwa pobożność katolicka wymaga jednoznacznego odrzucenia fałszywych form kultu – czego Varden świadomie nie czyni, mieszając w jednym zdaniu sacrum z profanum.
Teologia bankrutów wobec sądu historii
Cała narracja „bpa” Vardena stanowi klasyczny przykład modernistycznej strategii przetrwania. Gdy struktury neo-kościoła pustoszeją, gdy kolejne „diecezje” stają się fikcją administracyjną – ostatni funkcjonariusze systemu próbują przedstawić upadek jako „szansę”.
Tymczasem prawdziwi katolicy wiedzą, że „Kościół, który cierpi prześladowanie, jest Kościołem Chrystusowym” (św. Robert Bellarmin). Nie potrzebujemy nowych strategii komunikacji, lecz powrotu do niezmiennej doktryny, trydenckiej liturgii i monarchicznej struktury Kościoła. Wszystko inne – to jedynie agonii apokaliptycznej Bestii.
Za artykułem:
16 grudnia 2025 | 16:08Bp Varden: nie imitujmy świata, zaufajmy mocy Słowa i liturgii (ekai.pl)
Data artykułu: 16.12.2025








