Portal „Gość Niedzielny” informuje o ostrzeżeniach psychologów ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, jakoby święta Bożego Narodzenia mogły „zwiększać ryzyko rodzinnych napięć”. „Kiedy więc przy świątecznym stole zasiada kilka pokoleń, nietrudno o napięcia” – relacjonują autorzy, powołując się na specjalistów zalecających unikanie „rozmów wysokiego ryzyka” o polityce, światopoglądzie czy życiu prywatnym. W całym tekście nie padło ani jedno słowo o sacrum tych dni, obowiązku pojednania z Bogiem i bliźnimi, czy choćby wzmianki o konieczności przystąpienia do sakramentu pokuty przed uroczystym przyjęciem Ciała Pańskiego podczas Pasterki.
Naturalistyczna redukcja świąt
Dominujący w tekście psychologizm stanowi klasyczny przykład modernistycznej redukcji rzeczywistości nadprzyrodzonej do wymiaru czysto ludzkiego. Święta Narodzenia Pańskiego – centralne wydarzenie w historii zbawienia – sprowadzone zostają do poziomu rodzinnej psychodramy, gdzie największym zagrożeniem nie jest grzech, lecz „presja idealnego święta” czy „niefortunne zdanie”. Gdzież tu „pokój ludziom dobrej woli” (Łk 2,14 Wlg), gdzież nawrócenie i pokuta głoszone przez św. Jana Chrzciciela? Psychologiczne dywagacje całkowicie przesłaniają istotę Betlejem – przyjście Boga-Człowieka dla odkupienia ludzkości.
„Święta nie muszą być egzaminem z odporności psychicznej. Mogą być spokojnym spotkaniem, jeśli świadomie zadbamy o atmosferę i nie damy się wciągnąć w wir presji”
Te świeckie porady przypominają bardziej instrukcję obsługi korporacyjnego spotkania niż przygotowanie do godnego przeżycia tajemnicy Wcielenia. W miejsce wezwania do adoracji Dzieciątka Jezus proponuje się techniki unikania konfliktów; zamiast nawoływania do pojednania z Bogiem – strategię „krótkich, uprzejmych odpowiedzi”. Taka perspektywa doskonale wpisuje się w posoborową wizję religii jako służki terapii i samopoczucia, gdzie Krzyż Chrystusowy zastępuje się poradnikiem dobrych manier.
Milczenie o grzechu i łasce
Szokujące jest całkowite przemilczenie w tekście podstawowego narzędzia rozwiązywania prawdziwych konfliktów – sakramentu pokuty. Kościół katolicki zawsze nauczał, że źródłem prawdziwego pokoju jest stan łaski uświęcającej, osiągany właśnie przez spowiedź i żal za grzechy. Tymczasem psychologowie SUM proponują świeckie substytuty: „delikatne zamknięcie tematu” czy „rezygnację z kilku wrażliwych tematów”. To typowy przejaw naturalizmu potępionego już przez św. Piusa X w encyklice Pascendi, gdzie modernistyczna teologia sprowadza religię do „uczucia i doświadczenia”.
Warto przypomnieć słowa papieża Piusa XII z encykliki Mystici Corporis Christi: „Pokój Chrystusowy może panować tylko w Królestwie Chrystusowym”. Tymczasem analizowany tekst proponuje dokładnie odwrotną logikę – budowanie pozornego „świątecznego spokoju” poprzez wymazanie ze świadomości fundamentalnych prawd wiary. Rodzinne konflikty nie biorą się przecież z dyskusji o polityce, lecz z braku życia łaską, z odrzucenia krzyża, z pychy i nieposłuszeństwa wobec Bożych przykazań.
Fałszywa tolerancja zamiast miłości prawdy
Szczególnie niebezpieczna jest propagowana w tekście zasada: „nie musimy się zgadzać, by się szanować”. W dziedzinie wiary i moralności katolickiej takie stanowisko oznacza apostazję. Czy można „szanować” bluźnierstwo, herezję czy grzech publiczny? Św. Pius X w dekrecie Lamentabili potępił podobne błędy, stwierdzając jednoznacznie: „Wiara jako przyzwolenie umysłu opiera się ostatecznie na sumie prawdopodobieństw” to zdanie potępione (propozycja 25). Katolik nie negocjuje prawd objawionych dla świątecznego komfortu.
Prawdziwe rozwiązanie konfliktów rodzinnych przedstawił Chrystus w Kazaniu na Górze: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim” (Mt 5,23-24 Wlg). To radykalne wezwanie do nawrócenia, a nie do psychologicznego uniku. W czasach, gdy struktury okupujące Watykan promują synkretyzm i relatywizm, takie teksty stanowią kolejny gwóźdź do trumny prawdziwej pobożności.
Zamiast uciekać w terapię, rodziny katolickie powinny powrócić do praktyk, które budowały chrześcijańską Europę: wspólnej modlitwy różańcowej, adoracji Dzieciątka, lektury Pisma Świętego przy wigilijnym stole. Gdy w centrum znajdzie się Chrystus Król – „a wszelki język wyzna, że Pan Jezus Chrystus jest w chwale Boga Ojca” (Flp 2,11 Wlg) – wtedy rodzinne spory stracą swój jad. Reszta to modernistyczne złudzenia.
Za artykułem:
Psychologowie SUM: święta mogą zwiększać ryzyko rodzinnych napięć (gosc.pl)
Data artykułu: 16.12.2025








