Portal Gość Niedzielny w artykule z 18 grudnia 2025 roku relacjonuje spór dyplomatyczny między Chinami a USA dotyczący sprzedaży broni dla Tajwanu. W tekście podkreślono „potępienie” ze strony chińskiego MSZ za „poważne naruszenie zasady jednych Chin”, podczas gdy strona amerykańska utrzymuje dwuznaczną retorykę o „sprzeciwie wobec zmiany status quo siłą”. Artykuł operuje wyłącznie kategorią świeckiej realpolitik, całkowicie pomijając katolicką naukę o pokoju Chrystusowym i obowiązku podporządkowania narodów pod Jego panowanie.
Świecki pokój jako bożek współczesności
„Stolica Twoja, Boże, na wieki wieków” (Ps 44,7 Wlg) – wołał psalmista, wyznając wieczne królowanie Boga nad narodami. Tymczasem komentowany tekst, podszyty duchem naturalistycznego pacyfizmu, redukuje pojęcie pokoju do utrzymania kruchego „status quo” w Cieśninie Tajwańskiej. Gdzież jest głos Kościoła przypominający słowa Piusa XI z encykliki Quas primas: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”?
Relatywizm suwerenności
Artykuł bezkrytycznie powtarza terminologię międzynarodowej dyplomacji, mówiąc o „de facto niezależnym państwie” w kontekście Tajwanu. To język czysto pozytywistyczny, oderwany od katolickiej koncepcji suwerenności opartej na prawie naturalnym. Jak przypominał św. Pius X w Lamentabili sane, każda władza pochodzi od Boga (potępiona teza 39), podczas gdy współczesne narody hołdują zasadzie, że „państwo jako będące źródłem wszystkich praw, jest obdarzone pewnym prawem nie ograniczonym żadnymi granicami” (Syllabus błędów, pkt 39).
Modernistyczne milczenie o prześladowaniach
Najbardziej wymowne jest to, co artykuł przemilcza. Ani słowa o systematycznym niszczeniu Kościoła w Chinach przez reżym komunistyczny – zburzonych kościołach, uwięzionych biskupach, zakazanej Mszy Świętej. Tymczasem Pius XI w Divini Redemptoris potępiał komunizm jako „ohydę spustoszenia”, a dzisiejszy „dialog” Watykanu z Pekinem to zdrada katolickich męczenników. Jakże inna byłaby narracja, gdyby autorzy kierowali się dewizą św. Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21).
Fałszywi protektorzy
Amerykańskie „wsparcie” dla Tajwanu przedstawiane jest jako gwarancja bezpieczeństwa, podczas gdy USA to główny promotor aborcji, gender i innych ideologii śmierci. Sprzedaż broni wartości 10 mld dolarów to czysty pragmatyzm, nie mający nic wspólnego z obroną wartości chrześcijańskich. Czyż Donald Trump, chwalony w tekście, nie podpisał ustaw finansujących aborcję za granicą? Prawdziwy katolik pamięta słowa Chrystusa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16,26).
Katolicka droga pokoju
Autentyczne rozwiązanie konfliktu tajwańskiego wymagałoby nawrócenia obu stron pod berło Chrystusa Króla. Zamiast handlu bronią – misje ewangelizacyjne. Zamiast pustych zapewnień o „stabilności” – uznanie prawa Bożego jako fundamentu ładu międzynarodowego. Jak nauczał Pius IX w Syllabusie, „pokój może istnieć między Kościołem a państwem” (potępiona teza 55) tylko gdy państwo uzna swe podporządkowanie Kościołowi. Dopóki Chiny i Tajwan nie oddadzą hołdu prawdziwemu Królowi, żadne porozumienia będą tylko zawieszeniem broni przed następną wojną.
Za artykułem:
Chiny: Waszyngton zaszkodził pokojowi w Cieśninie Tajwańskiej (gosc.pl)
Data artykułu: 18.12.2025







