Portal „Gość Niedzielny” (30 grudnia 2025) relacjonuje działania Donalda Trumpa, który przedstawia się jako „światowy rozjemca” rzekomo kończący osiem konfliktów zbrojnych. Wśród wymienianych „sukcesów” znajdują się: rozejm izraelsko-irański, porozumienie egipsko-etiopskie w sprawie tamy na Nilu, zawieszenie broni między Indiami a Pakistanem, deklaracja serbsko-kosowska, porozumienie ormiańsko-azerskie, tymczasowe wstrzymanie walk izraelsko-hamasowskich, kruche porozumienie tajlandzko-kambodżańskie oraz teoretyczny pokój między DRK a Rwandą. Eksperci cytowani w materiale – Michael O’Hanlon z Brookings Institution i Jon Hoffman z Cato Institute – kwestionują skalę tych osiągnięć, wskazując na wyolbrzymienia i trwające walki.
Naturalistyczna utopia pokoju bez Chrystusa Króla
Artykuł wpisuje się w modernistyczną narrację redukującą pax Christi do czysto humanitarnego projektu pozbawionego nadprzyrodzonej perspektywy. Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas primas: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem komentowany tekst przemilcza fundamentalną prawdę: wszelkie próby budowania pokoju z pominięciem społecznego panowania Chrystusa Króla są z góry skazane na klęskę.
Trump oraz jego otoczenie często powtarzają, że prezydent „zakończył osiem wojen” i ze względu na swoje działania na rzecz pokoju zasługuje na Nagrodę Nobla.
To kuriozalne roszczenie demaskuje hybris laickiego mesjanizmu. Żaden przywódca polityczny nie ma kompetencji do rozstrzygania sporów międzynarodowych bez odniesienia do lex naturalis i prawa Bożego. Jak przypomina Syllabus błędów Piusa IX, potępiony jest błąd głoszący, że „pokój może być osiągnięty przez równowagę sił i dobre porozumienie” (Syllabus, pkt 62). Tymczasem Trumpowskie „układy” opierają się wyłącznie na doraźnych interesach geopolitycznych, całkowicie ignorując obowiązek podporządkowania państw prawu Chrystusowemu.
Teologiczna nicość dyplomatycznych manipulacji
Analiza ośmiu rzekomo „zakończonych” konfliktów odsłania duchową pustkę tych przedsięwzięć:
- Izrael-Iran: 12-dniowe zawieszenie broni nie rozwiązuje fundamentalnego konfliktu między syjonistycznym okupantem a islamskim reżimem. Obie strony odrzucają ewangeliczne zasady pokuty i nawrócenia.
- Nilowy spór: Porozumienie w sprawie etiopskiej tamy Grand Renaissance Dam pomija kwestię sprawiedliwości w dostępie do darów stworzenia, redukując problem do technokratycznych negocjacji.
- Indie-Pakistan: Chwilowe wstrzymanie ognia w Kaszmirze nie likwiduje przyczyn konfliktu – wzajemnej nienawiści wynikającej z odrzucenia jedynej prawdziwej Religii.
- Serbia-Kosowo: Fałszywe „porozumienie” sankcjonuje grabież katolickiego dziedzictwa Kosowa przez islamskich separatystów.
- Górski Karabach: Utworzenie „Szlaku Trumpa” utrwala niesprawiedliwość terytorialną, ignorując prawa prześladowanych Ormian.
- Strefa Gazy: Tymczasowy rozejm izraelsko-hamasowski nie przeszkadza w kontynuowaniu prześladowań katolików przez obie strony.
- Granica tajlandzko-kambodżańska: Zawieszenie broni złamane po kilku tygodniach dowodzi niemożności utrzymania pokoju bez fundamentu moralnego.
- Wielkie Jeziora Afrykańskie: Formalne porozumienie DRK-Rwanda pozostaje martwą literą wobec trwającej rzezi chrześcijan.
W każdym przypadku brakuje elementu conditio sine qua non prawdziwego pokoju – nawrócenia narodów i władców do jedynego Zbawiciela. Jak ostrzegał św. Pius X w Lamentabili sane, modernistyczna redukcja religii do „ruchu społecznego” prowadzi do takich właśnie iluzorycznych rozwiązań.
Apokaliptyczny syndrom fałszywego proroka
Kult Trumpa jako „światowego rozjemcy” osiąga absurdalne wymiary:
Pod koniec października oba kraje podpisały porozumienie o zawieszeniu broni, wynegocjowane z udziałem Trumpa. Zostało ono jednak złamane zaledwie kilka tygodni później.
Mimo ewidentnych porażek, mechanizm propagandy kreuje mit „dealera pokoju”. Wzmianki o zgłoszeniach do Pokojowej Nagrody Nobla, nagrodzie FIFA czy przemianowaniu Instytutu Pokoju na cześć Trumpa układają się w sekwencję przypominającą ostrzeżenia Apokalipsy o fałszywych prorokach „czyniących wielkie znaki” (Ap 13,13).
Szczególnie niepokojące jest milczenie na temat moralnego bankructwa tych inicjatyw. Żadne z porozumień nie przewiduje ochrony prześladowanych chrześcijan, walki z aborcją czy obrony naturalnego ładu rodzinnego. Przeciwnie – układ izraelsko-hamasowski sankcjonuje władzę islamistów w Gazie, co pogłębia dyskryminację katolików.
Modernistyczne zaprzeczenie lex aeterna
Podstawowym błędem prezentowanego materiału jest przyjęcie założenia, że pokój stanowi autonomiczną wartość możliwą do osiągnięcia w oderwaniu od moralnego ładu. Tymczasem Leon XIII w Immortale Dei nauczał: „Pokój może być tylko tam, gdzie panuje porządek ustanowiony przez Boga”.
Trumpowskie „rozejmy” są jedynie zawieszeniem walk na czas negocjacji nowego podziału wpływów. Brak w nich odniesienia do bonum commune rozumianego przez pryzmat katolickiej nauki społecznej. Jak trafnie zauważa Jon Hoffman:
„w praktyce polityka realizowana przez Stany Zjednoczone nie prowadzi do pokoju. Prowadzi ona do eskalacji i głębokiego uwikłania”.
Potwierdza to diagnozę Piusa IX zawartą w Syllabusie: „Pokój nie może być osiągnięty przez porzucenie obowiązku walki z błędem” (pkt 62). Współczesna dyplomacja, w służbie której staje Trump, jest narzędziem sankcjonowania zła – od islamskiego terroryzmu po kolonialne podboje.
Konieczna alternatywa: Restauracja Królestwa Chrystusowego
Jedynym remedium na światowe konflikty pozostaje powrót do niezmiennej doktryny o społecznym panowaniu Chrystusa Króla. Jak przypomina Pius XI w Quas primas: „Królestwo Odkupiciela naszego obejmuje wszystkich ludzi (…) trzeba więc, aby Chrystus panował w umyśle człowieka (…) w woli, która powinna słuchać praw i przykazań Bożych”.
Każda próba budowania pokoju z pominięciem tego fundamentu jest z góry skazana na klęskę. Milczenie komentowanego artykułu w tej kwestii stanowi najcięższe oskarżenie wobec modernistycznej wizji stosunków międzynarodowych. Tymczasem prawdziwa droga do pokoju wiedzie przez:
1. Publiczne uznanie królewskiej władzy Chrystusa przez narody
2. Wprowadzenie prawa Bożego do konstytucji państwowych
3. Bezkompromisową walkę z herezją i grzechem publicznym
4. Restaurację katolickich monarchii jako jedynej uprawnionej formy rządów
Dopóki świat odrzuca tę receptę, dopóty „rozjemcy” pokroju Trumpa będą jedynie szarlatanami sprzedającymi iluzję pokoju za cenę moralnej degrengolady. Jak przestrzegał św. Augustyn: „Nie ma pokoju dla bezbożnych” (De civitate Dei, XIX, 26).
Za artykułem:
Trump chce być postrzegany jako światowy rozjemca (gosc.pl)
Data artykułu: 30.12.2025








