Epatowanie przemocą a duchowa ślepota współczesnych mediów
Portal Tygodnik Powszechny (23 września 2025) w artykule Olgi Drendy pt. „Epatowanie bez ostrzeżenia” analizuje zjawisko niekontrolowanego szerzenia drastycznych treści w mediach społecznościowych, wskazując na tzw. „syndrom podłego świata” – stan psychiczny charakteryzujący się nadmiernym pesymizmem i strachem wywołanym przez nadmiar obrazów przemocy. Autorka opisuje ewolucję od celowych ataków hakerskich na Tumblr do współczesnego algorytmicznego „wmuszania” makabrycznych treści, porównując to do mechanizmów tabloidowej sensacji. Cała analiza pozostaje jednak w sferze psychologicznych i socjotechnicznych obserwacji, kompletnie pomijając moralne i duchowe źródła oraz konsekwencje tego zjawiska.
Redukcja zła do syndromu poznawczego
Drenda ogranicza się do poziomu „złudzeń poznawczych” i „strategii medialnych”, całkowicie ignorując nadprzyrodzony wymiar zła obecnego w prezentowanych treściach. Kościół zawsze nauczał, że „diabeł jest ojcem kłamstwa” (J 8,44), a upowszechnianie obrazów śmierci i cierpienia służy zatwardzeniu serc i odwróceniu ludzi od Boga. Opisywany „syndrom podłego świata” to nie tylko efekt medialnej manipulacji, lecz konkretny przejaw działania szatańskiego, który „chodzi jak lew ryczący, szukając kogo pożreć” (1 P 5,8).
„Epatowanie bez ostrzeżenia i umiaru scenami przemocy to współczesna maszyna do produkowania syndromu podłego świata na skalę przemysłową”
Ta diagnoza, choć trafna w warstwie opisowej, pozostaje ślepa na rzeczywistość grzechu. W encyklice Quas Primas Pius XI wskazywał, że usunięcie Chrystusa Króla z życia publicznego prowadzi do degeneracji moralnej społeczeństwa: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Brak odniesienia do tej zasady czyni analizę Drendy jałową intelektualną zabawą.
Milczenie o źródłach moralnej odpowiedzialności
Artykuł pomija kluczową kwestię: kto ponosi moralną odpowiedzialność za szerzenie zła? W świetle nauczania katolickiego, zarówno twórcy algorytmów, właściciele platform, jak i użytkowie aktywnie poszukujący makabry – wszyscy współuczestniczą w grzechu. Sobór Trydencki w dekrecie o grzechu śmiertelnym podkreślał, że „rozmyślne oglądanie scen niemoralnych” stanowi ciężkie wykroczenie przeciwko cnocie czystości (Sesja VI, kan. 19). Tymczasem Drenda traktuje „pokusę ciekawości” jako neutralne zjawisko psychologiczne.
Fałszywy humanizm vs. realizm katolicki
Proponowane „rozwiązania” mieszczą się w typowo modernistycznej wizji świata: więcej regulacji, ostrzeżeń, technokratycznej kontroli. Żadnej wzmianki o konieczności nawrócenia, modlitwy zadośćuczynienia czy podporządkowania mediów prawu Bożemu. Tymczasem Leon XIII w Libertas praestantissimum nauczał, że „państwo musi słuchać przykazań Bożych i naturalnych w swoich ustawach”. Gdy Drenda pisze o „wąskiej rurce danych”, zapomina, że prawdziwym antidotum jest „szeroka brama prowadząca do życia wiecznego” (Mt 7,13), czyli Kościół katolicki.
Duchowe skutki: nie tylko straf, ale utrata łaski
Najpoważniejsze zaniedbanie artykułu to brak analizy duchowych konsekwencji konsumpcji przemocy. Każde oglądanie ludzkiej agoni bez intencji modlitewnej staje się współudziałem w profanacji sacrum ludzkiego życia. Św. Augustyn w „Państwie Bożym” ostrzegał, że „ciekawość przybiera pozór poznania, podczas gdy w istocie jest pokusą diabelską” (X,35). Współczesne „scrollowanie” przez sceny śmierci to nie tylko problem psychiki, ale akt pogłębiający stan grzechu śmiertelnego.
Katolicka alternatywa: Królestwo Chrystusa w mediach
Podczas gdy autorka ogranicza się do marzeń o „czystszym” internecie sprzed lat, Kościół od wieków posiada konkretne rozwiązania:
- Cenzura kościelna zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego z 1917 r. (kan. 1385-1405)
- Indeks Ksiąg Zakazanych jako narzędzie ochrony dusz
- Nakaz podporządkowania mediów zasadom sprawiedliwości społecznej (Pius XII, „Miranda prorsus”)
Prawdziwym źródłem problemu jest odrzucenie społecznego panowania Chrystusa Króla, o czym Pius XI pisał: „wszyscy rozkazów Jego słuchać powinni i to pod groźbą zapowiedzianych kar, których uporni uniknąć nie mogą” („Quas Primas”).
Artykuł Drendy, choć trafnie opisujący skutki, pozostaje więc jałowy duchowo – to typowy przykład modernistycznej analizy, która rozkłada zło na czynniki pierwsze, byle tylko nie nazwać go po imieniu: grzechem wymagającym nawrócenia i zadośćuczynienia.
Za artykułem:
Drastyczne obrazy w internecie. Dlaczego towarzyszy im pozorne oburzenie (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 23.09.2025