Teatralne widowiska jako manifest upadku moralnego współczesności

Podziel się tym:

Teatralne widowiska jako manifest upadku moralnego współczesności

Portal Tygodnik Powszechny (23 września 2025) promuje dwa spektakle teatralne jako rzekome źródła „odwagi” i „mocy”. „Proces Pelicot” Milo Raua gloryfikuje publiczną ekshibicję prywatnego dramatu gwałtu, podczas gdy „Filokteja. Powrót” Justyny Wielgus redukuje ludzkie cierpienie do płytkich „symulacji” współczesnych słabości. Oba projekty, zdaniem portalu, mają „budować relacje oparte na empatii”, pomijając zupełnie nadprzyrodzony wymiar ludzkiego losu.


Profanacja cierpienia w imię ideologicznej narracji

Współczesny teatr, zamiast być schola veritatis (szkołą prawdy), przeistacza się w narzędzie dekonstrukcji porządku moralnego. Artykuł otwarcie przyznaje:

„Publiczność może poczuć się jak na sali sądowej”

w przypadku „Procesu Pelicot”, co stanowi karykaturę wymiaru sprawiedliwości. Dramat Gisèle Pelicot – niewątpliwie ofiary potwornych zbrodni – zostaje wykorzystany do forsowania rewolucyjnej tezy o „mechanizmach opresji i przemocy, na których wspiera się system patriarchalny”. Tymczasem Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku wyraźnie wskazuje, że gwałt podlega ekskomunice latae sententiae (Kan. 2359 §2), zaś społeczna reakcja na zbrodnię winna zmierzać do naprawy moralnej, nie zaś do politycznej instrumentalizacji cierpienia.

Mitologia zamiast teologii: powrót pogańskich idolów

Projekt „Filokteja. Powrót” sięga po mit grecki, by „zachęcić do przewrotnego myślenia o »sukcesie«”. W scenariuszu znajdziemy:

„Laura Winham, która zmarła w nim z głodu”

oraz „jadącą mercedesem dziewczynę zapadającą na nieznaną chorobę”. To jawna próba zastąpienia chrześcijańskiego rozumienia mysterium iniquitatis (tajemnicy nieprawości) pogańskim fatalizmem. Gdzie jest miejsce na mękę Chrystusa jako źródło sensu w cierpieniu? Gdzie nawiązanie do słów Listu do Rzymian: „Wiemy przecież, że tym, którzy miłują Boga, wszystko współdziała ku dobremu” (Rz 8,28)? Twórcy wolą „symulacje” niż konfrontację z rzeczywistością grzechu pierworodnego.

„Zabieranie głosu” jako parodia spowiedzi świętej

Redakcja entuzjastycznie ogłasza:

„Publiczne zabieranie głosu przynosi ulgę, wyzwala, przywraca poczucie mocy i sprawczości”

To bezczelne podważenie sakramentu pokuty, gdzie skrucha i rozgrzeszenie są jedyną drogą do prawdziwego wyzwolenia. W encyklice Quas primas Pius XI nauczał, że „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem artykuł proponuje świeckie substytuty: „empatię, troskę, solidarność” oderwane od łaski uświęcającej.

Samotność jako plaga czasów apostazji

Współczesna „plaga samotności” nie jest przypadkiem, lecz nieuchronnym owocem laicyzacji społeczeństw. Gdy w 1925 roku Pius XI ustanawiał święto Chrystusa Króla, wskazywał: „Kościół Boży, udzielając bez ustanku pokarmu duchowego ludziom, rodzi i wychowuje coraz to nowe zastępy świętych mężów i niewiast”. Dziś teatr proponuje nam „bar w Sydney” i „starego mercedesa” jako namiastkę wspólnoty. To dowód bankructwa świata, który odrzucił regnum Christi (królestwo Chrystusa).

Teatr jako katedra nowej religii humanizmu

Promowane spektakle wpisują się w projekt budowy pseudoreligii antropocentrycznej, gdzie człowiek staje się zarówno ofiarą, jak i zbawicielem. „Filokteja” sięga po wazon z Metropolitan Museum jako „eksponat”, podczas gdy prawdziwe sacrum znajduje się w tabernakulum. „Proces Pelicot” przemienia salę sądową w pseudoliturgię, gdzie ponad 100 „oskarżonych mężczyzn” (jak podaje francuska prasa) staje się chórem potępienia systemu, nie zaś indywidualnych grzeszników. To zaprzeczenie katolickiej nauki o odpowiedzialności osobistej i potrzebie nawrócenia.

Kruchość bez Krzyża: droga donikąd

Artykuł pyta retorycznie:

„Czy nie o tym opowiada także historia Gisèle Pelicot?”

Odpowiadamy: nie. Historia ta mówi o potwornej zbrodni, która wymaga sprawiedliwości i zadośćuczynienia, nie zaś o „ukrytych źródłach mocy”. W świecie bez Chrystusa Króla nawet najgłośniejsze „zabieranie głosu” pozostaje jedynie krzykiem w próżni. Jak pisał św. Paweł: „Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara” (1 Kor 15,17). W teatrze opisanym przez „Tygodnik” nie ma zmartwychwstania – jest tylko wieczna trauma wystawiana na sprzedaż.
TAGS:teatr współczesny,modernizm kulturowy,dekadencja moralna,Milo Rau,Justyna Wielgus,TR Warszawa,patriarchat,relatywizm,antychrześcijańskość,samotność


Za artykułem:
Jesienne premiery TR Warszawa: Słabe punkty, które dają moc
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 23.09.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.