Portal Gość Niedzielny (23 września 2025 r.) informuje o obywatelskim projekcie ustawy dotyczącym organizacji lekcji religii i etyki w szkołach. Inicjatywa Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, poparta przez pół miliona podpisów, domaga się przywrócenia dwóch godzin zajęć tygodniowo, obowiązkowego wyboru między religią a etyką oraz wpływu ocen na świadectwo i średnią. Projekt stanowi reakcję na reformy minister Barbary Nowackiej, ograniczające religię do jednej godziny na początku lub końcu planu lekcji, bez wpływu na promocję. Pierwsze czytanie w Sejmie zaplanowano na 26 września.
Naturalistyczne podstawy reformy: ukryta kapitulacja przed laicyzacją
Projektowane zmiany, choć pozornie korzystne dla katolików, opierają się na fundamentalnie błędnym założeniu równorzędności religii i etyki. Już Pius XI w encyklice Quas primas przypominał, że „królestwo Chrystusa obejmuje wszystkich ludzi, tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. Tymczasem projekt traktuje religię katolicką jako jedną z wielu „propozycji światopoglądowych”, łamiąc zasadę extra Ecclesiam nulla salus (poza Kościołem nie ma zbawienia).
„Uczeń miałby obowiązek uczestniczenia w jednym z dwóch przedmiotów – religii lub etyce”
To jawne naruszenie kanonu 1372 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r., który nakazuje katolickim rodzicom obowiązek wychowania potomstwa in fide catholica (w wierze katolickiej). Równanie religii z etyką jest formą relatywizmu potępionego w Syllabusie błędów Piusa IX (punkty 15-18), gdzie odrzucono tezę, że „człowiek może w obserwacji jakiejkolwiek religii znaleźć drogę wiecznego zbawienia”.
Demokratyzacja doktryny: gdy świeccy negocjują porządki Boże
Szokujący jest fakt, że inicjatywę legislacyjną dotyczącą katechizacji prowadzi stowarzyszenie świeckich, a nie Konferencja Episkopatu. To przejaw „demokratyzacji Kościoła” potępionej przez św. Piusa X w encyklice Pascendi, gdzie przestrzegał przed przenoszeniem „zasad liberalizmu do doktryny i dyscypliny katolickiej”. Katecheza jest munus ecclesiasticum (urzędem kościelnym), a nie przedmiotem negocjacji między klubami parlamentarnymi.
Projekt pomija kluczowy wymóg kanonicznej kontroli biskupa nad programem i podręcznikami, zastępując ją mglistym zapisem o „zgodzie biskupa diecezjalnego” na zmniejszenie liczby godzin. Tymczasem dekret Świętego Oficjum z 1910 r. Quam singulari wyraźnie stanowił, że nadzór nad nauczaniem religii należy wyłącznie do hierarchii. Tutaj władza biskupów zostaje podporządkowana decyzjom dyrektorów szkół i parlamentarzystów.
Świeckie narzędzia dla duchowych celów: sprzeczność metod
Inicjatorzy powołują się na „europejskie standardy” w 23 krajach UE, ignorując fakt, że wiara nie podlega jurysdykcji komisji oświatowych. Jak przypominał Leon XIII w Immortale Dei, państwo musi uznać „Kościół za matkę i stróżkę oraz otoczyć go opieką i życzliwością”. Projekt nie przywraca religii należnego miejsca jako fundamentu ładu społecznego, lecz traktuje ją jako „przedmiot do wyboru” w duchu liberalizmu potępionego w Syllabusie (punkty 77-80).
Zapis o „trzydniowych rekolekcjach wielkopostnych” to kolejny przykład redukcji życia duchowego do formalnego rytuału. Brak wymogu uczestnictwa w praktykach religijnych poza szkołą (np. niedzielnej Mszy) pokazuje, że projektodawcy przyjęli modernistyczną definicję religii jako „prywatnej sprawy obywatela” – dokładnie tę, którą Pius XI nazwał „odstępstwem od Chrystusa” w Quas primas.
Duchowa nędza ukryta w technicznych poprawkach
Największym błędem projektu jest milczenie o nadprzyrodzonym celu katechezy. Jak uczył Pius X w Acerbo nimis, nauczanie religii ma prowadzić do „poznania Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła, do umiłowania cnót i dóbr wiecznych”. Tymczasem dokument ogranicza się do kwestii organizacyjnych, całkowicie pomijając:
- Obowiązek głoszenia Chrystusa jako jedynego Zbawiciela
- Konkretne treści doktrynalne (np. konieczność łaski, grzech pierworodny, obowiązek uczestnictwa w Najświętszej Ofierze)
- Wymóg czystości doktrynalnej katechetów (potwierdzonej nihil obstat władz kościelnych)
To dowód, że nawet środowiska deklarujące obronę religii w szkole uległy naturalistycznej mentalności, o której ostrzegał Pius XII w Humani generis: „odrzucając Boskie Objawienie, filozofię i nauki ludzkie stawia się ponad Słowem Bożym”.
Konsekwencje doktrynalne: iluzja reformy
Przyjęcie tego projektu byłoby nie tyle powrotem do tradycji, co zalegalizowaniem modernistycznej herezji w nowej szacie. Ustawa:
- Utrwala błędne przekonanie, że państwo może arbitralnie regulować stosunek do religii (wbrew kanonowi 1495 KPK 1917)
- Równa prawdy wiary z konstruktami filozoficznymi (etyka), łamiąc zasadę fides et ratio
- Pomija nadprzyrodzony charakter Kościoła, sprowadzając go do poziomu „stowarzyszenia katechetów”
Jak trafnie diagnozował św. Pius X w dekrecie Lamentabili, tego typu inicjatywy są „syntezą wszystkich herezji” (propozycja 65), gdzie „dogmaty mają być pojmowane według ich funkcji praktycznej”, a nie jako niezmienne prawdy.
Katolicka odpowiedź na kryzys nauczania religii nie może ograniczać się do walki o dodatkową godzinę w planie lekcji. Wymaga odważnego głoszenia, że Chrystus Król domaga się całkowitego podporządkowania państwa i systemu edukacji swojemu prawu – czego żaden parlamentarny projekt nie jest w stanie zapewnić. Jak przypominał Pius XI, prawdziwy pokój zapanuje tylko wówczas, gdy „jednostki i państwa zechcą uznać panowanie Zbawiciela naszego” (Quas primas). Wszystko inne jest li tylko ludzką namiastką.
Za artykułem:
Sejm: w piątek pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ws. lekcji religii (gosc.pl)
Data artykułu: 23.09.2025