Pasikowski i Linda: ostateczne upokorzenie katolickiej historii

Podziel się tym:

Pasikowski i Linda: ostateczne upokorzenie katolickiej historii

Portal Tygodnik Powszechny (19 września 2025) relacjonuje film „Zamach na papieża” Władysława Pasikowskiego, przedstawiając go jako „kino złożone z klisz” i „katalog straconych szans”. W recenzji Michał Walkiewicz krytykuje powierzchowność fabuły skupiającej się na postaci Konstantego Brusickiego (Bogusław Linda), emerytowanego szpiega mającego zlikwidować Ali Agcę po zamachu na Jana Pawła II. Film, zdaniem autora, redukuje historię do „moralitetu” o „sumieniu”, ignorując przy tym podstawowe zasady dramaturgii, a wątek zamachu czyni „testem wytrwałości dla widza”.


Banalizacja świętokradztwa w służbie postmodernistycznej rozrywki

Już sam tytuł filmu zdradza heretycką redukcję godności Namiestnika Chrystusa – choć w rzeczywistości chodzi o „papieża” Jana Pawła II, którego posoborowa sekta nielegalnie okupująca Watykan wyniosła na ołtarze. Jak pisze Pius XI w encyklice Quas primas: „Królestwo naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi – nie tylko katolików, ale także wszystkich niechrześcijan, choćby najdalszych od prawdy”. Tymczasem Pasikowski, przedstawiając zamach jako „operację Kremla” realizowaną przez „esbeków”, sprowadza sacrum do płaszczyzny czysto politycznej, co stanowi jawną negację socialis regnum Christi (społecznego panowania Chrystusa).

„Brusicki powie widzowi tak: 'Na końcu zawsze zostaje sumienie. Przed nim nawet Ojciec Święty nie spierdoli’”

Ten fragment recenzji obnaża bluźnierczą naturę produkcji. Święty Pius X w dekrecie Lamentabili sane potępia tezę, że „dogmaty […] są pewną interpretacją faktów religijnych, którą z dużym wysiłkiem wypracował sobie umysł ludzki” (propozycja 22). Tymczasem filmowy „papież” staje się przedmiotem wulgaryzmów, a jego postać – wbrew kanonowi 2198 Codex Iuris Canonici z 1917 r. – wystawiona jest na profanację. Brak tu nawet cienia teologii ofiary, męczeństwa czy wynagradzającej roli cierpienia – kluczowych dla katolickiej doktryny.

Dekonstrukcja historii jako narzędzie modernizmu

Walkiewicz słusznie zauważa, że „Pasikowski zaparkował wehikuł czasu w latach 90.”, jednak nie dostrzega, że ta „nostalgia” to tylko zasłona dymna dla ideologicznej dywersji. W scenie „ewaluacji kandydata do związku wędkarskiego” – będącej repliką kultowej sceny z „Psów” – reżyser celowo buduje paralelę między PRL-em a współczesnością, sugerując, że Kościół to jedna z wielu instytucji uwikłanych w „grę sił”. Tymczasem Sobór Watykański I (1870) w konstytucji Pastor Aeternus jednoznacznie stwierdza, że Bóg ustanowił Kościół jako nadprzyrodzony i nieomylny byt, a nie ludzkie stowarzyszenie.

Co więcej, fabuła skupiająca się na Brusickim „umierającym na raka” realizuje modernistyczną tezę z potępionego Syllabusu Piusa IX (1864), gdzie błędem 58 jest stwierdzenie, że „doskonałość moralności polega na gromadzeniu bogactw i zaspokajaniu przyjemności”. Film, gloryfikując „twardziela” rozwiązującego problemy pięścią, promuje naturalistyczny kult siły, sprzeczny z katolicką cnotą pokory. W świecie Brusickiego nie ma miejsca na łaskę, sakramenty czy stan grzechu – tylko na „klimat” i „męską” estetykę przemocy, co stanowi dokładną realizację modernistycznych postulatów potępionych w encyklice Pascendi dominici gregis św. Piusa X.

Teologiczne bankructwo „męskiego” kina

Recenzent trafnie diagnozuje, że kobiety w filmie to „prostytutki i pielęgniarki”, lecz nie zauważa, że to systemowa konsekwencja posoborowej antropologii. Gdy w 1960 r. Jan XXIII zlikwidował Święte Oficjum, otworzył drogę do rewolucji obyczajowej, która zredukowała kobietę do roli przedmiotu. W scenie, gdzie „pielęgniarka tupie nóżką” wobec Brusickiego, widać jedynie karykaturę równości, podczas gdy Pius XI w Casti connubii (1930) nauczał o komplementarnej godności obu płci w ramach hierarchicznego ładu Bożego.

„Nie wchodzą sobie w drogę – reżyser twierdzi, że pracują na planie jak 'stare dobre małżeństwo’”

Ten cytat o relacji Pasikowski-Linda to apoteoza fałszywego ekumenizmu – analogicznie, jak współpraca „sekty posoborowej” z masonerią. W świetle kanonu 2335 Kodeksu z 1917 r., który ekskomunikował masonów, jakakolwiek kolaboracja z antykościelnymi środowiskami jest aktem zdrady. Film, w którym „policjanci są skorumpowani, a lekarze to domowi tyrani”, to nie krytyka społeczna, lecz propaganda nihilizmu, sprzeczna z katolicką nauką o grzechu społecznych z Rerum novarum Leona XIII.

Symulakrum wiary w świecie bez Boga

Najjaskrawszym dowodem teologicznej nicości filmu jest scena „strzelania do obrazka z Karolem Wojtyłą” – czynność, którą Brusicki wykonuje z „odległości kilometra”. To parodia katolickiej pobożności, gdzie wizerunek „papieża” (heretyka z punktu widzenia doktryny przedsoborowej) staje się celem snajperskiej wprawy. W świecie, gdzie „nikt nikogo nie lubi”, a Bóg jest najwyżej mglistą metaforą „sumienia”, Pasikowski buduje antytezę cywilizacji chrześcijańskiej, gdzie – jak pisał Pius XI w Quas primaspokój i porządek możliwy jest tylko pod berłem Chrystusa Króla.

Brak w tym filmie choćby jednego klęczącego bohatera, znaku krzyża czy śladu modlitwy – to nie przypadek, lecz manifest ideologiczny. Współczesna kinematografia, w sojuszu z posoborowymi strukturami, konsekwentnie ruguje sacrum, zastępując je kulturą śmierci (Jan Paweł II, Evangelium vitae – choć i tu cytowany „papież” głosił herezje). W finale, gdy Brusicki „opada na fotel niczym sflaczały balonik”, widzimy symboliczne zwycięstwo nihilizmu – człowieka, który „nie wierzy w nic” (jak w „Wyznaniach wiary” Lamennais’ego), potępionego przez Grzegorza XVI w Mirari vos.

Wnioski: Świętokradztwo jako norma

W świetle niezmiennej doktryny katolickiej, film „Zamach na papieża” jest nie tylko „straconą szansą”, ale świadomym aktem apostazji. Współpraca Pasikowskiego i Lindy, nazywana „starym dobrym małżeństwem”, przypomina sojusz „nowej teologii” z modernizmem, który Pius X w Pascendi nazwał „zbiorem wszystkich herezji”. Obrazowe „opadanie na fotel” recenzenta to metafora duchowego stanu współczesnych katolików, którzy – wbrew kanonowi 1325 Kodeksu z 1917 r. – przyjmują „świętych” i „papieży” posoborowych jako prawowitych.

Walkiewicz, pisząc o „sezonie na leszcza” (aluzja do filmu Lindy), nie dostrzega, że to „sezon” na sakralizację herezji. W świecie, gdzie „Jan Paweł II” (w rzeczywistości apostata z Watykanu) staje się celem snajperskich ćwiczeń, a katolicka historia – tłem dla męskich klisz, jedynym lekarstwem pozostaje powrót do Syllabusu Piusa IX i encyklik św. Piusa X, które demaskują „kulturę” jako narzędzie szatana. W przeciwnym razie – jak mówił Pius XI – nie tylko ludzie, ale i państwa pogrążą się w chaosie.


Za artykułem:
„Zamach na papieża”: Pasikowski zaparkował wehikuł czasu w latach 90.
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 28.09.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.