Kobiety bez macicy: O nowoczesnym redukcjonizmie ciała i duszy

Podziel się tym:

Kobiety bez macicy: O nowoczesnym redukcjonizmie ciała i duszy

Portal Więź.pl (30 września 2025) publikuje fragment książki Karoliny Wigury „Endo. Sztuka akceptacji choroby”, w którym autorka opisuje zabieg założenia spirali antykoncepcyjnej, wspomina swoje doświadczenie z przedwczesną menstruacją podczas konferencji w Atenach i wyraża żałobę po utracie płodności spowodowanej endometriozą. Tekst stanowi klasyczny przykład modernizmu antropologicznego, który sprowadza kobietę do biologicznych funkcji i odrzuca nadprzyrodzony sens ludzkiego cierpienia.


Antykoncepcja jako narzędzie „uspokajania” natury

Wigura opisuje zabieg założenia spirali hormonalnej jako „bezpieczniejszy sposób uspokajania endo” po odstawieniu pigułek antykoncepcyjnych. W całej narracji brakuje choćby śladu refleksji nad moralną kwalifikacją tego czynu. Tymczasem Magisterium Kościoła konsekwentnie potępiało antykoncepcję jako „zasadniczo niegodziwą” (Pius XI, Casti connubii). Encyklika Humanae vitae (1968) podkreślała, że każdy akt małżeński musi być otwarty na życie, co wyklucza jakiekolwiek metody sztucznej regulacji poczęć. Współczesne „uspokajanie” choroby za pomocą spirali to tylko nowoczesna forma bałwochwalczego kultu zdrowia kosztem wiecznego zbawienia.

„Podałam lekarzowi podpisane papiery przez stół. […] Poczułam wdzięczność za ten serdeczny zwrot.”

Ten fragment demaskuje prawo do samostanowienia jako najwyższą wartość współczesnej kobiety. Lekarz – „maestro” ceremonii, jak nazywa go autorka – w rzeczywistości staje się kapłanem nowego kultu: medycyny jako narzędzi kontroli nad naturą. W katolickiej teologii ciała (Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich) każda ingerencja w naturalny porządek jest sprzeczna z lex naturalis.

Redukcja kobiecości do biologii

Autorka dokonuje radykalnej redukcji kobiecości do funkcji rozrodczej: „Chciałam dyskutować z Sokratesem, ale on nie miał przecież macicy”. To stwierdzenie jest kwintesencją materialistycznego redukcjonizmu, który ignoruje katolicką naukę o jedności duszy i ciała. Sobór Laterański IV (1215) definiuje człowieka jako „substancję rozumną złożoną z ciała i duszy” (DS 800). W świetle tej doktryny, macica nie jest wyznacznikiem człowieczeństwa – ani kobiecości.

Wigura pisze: „Płodność kobieca […] jest smutnym szamotaniem się z tym, co z niej pozostało”. Cała narracja skupia się na wymiarze biologicznym, pomijając duchowe powołanie kobiety. W dokumentach Stolicy Apostolskiej (np. Pius XI, Divini illius Magistri) podkreśla się, że kobieta realizuje się w pełni poprzez wypełnianie woli Bożej – zarówno w małżeństwie, jak i w dziewictwie poświęconym Bogu.

Odrzucenie nadprzyrodzonego sensu cierpienia

W tekście dominuje świeckie pojęcie cierpienia jako absurdalnej przeszkody: „Zaczynający okres […] mógł popsuć publiczny występ”. W katolicyzmie cierpienie ma wartość ekspiacyjną (Kol 1, 24) i jest drogą do uświęcenia. Współczesne feministyczne narracje, jak ta przedstawiona przez autorkę, odrzucają krzyż jako narzędzie zbawienia – i w ten sposób pozbawiają cierpienie jego głębokiego sensu.

„Trzeba tę żałobę przejść. […] Przejść świadomie. Trzeba sobie powiedzieć, że z przejścia przez nią może wynikać jakaś mądrość.”

Ta „mądrość” bez odniesienia do Transcendencji pozostaje czystą psychologią. Św. Teresa z Avila w Twierdzy wewnętrznej uczyła, że prawdziwa akceptacja choroby jest możliwa tylko poprzez zjednoczenie z krzyżem Chrystusa. W tekście Wigury nie ma miejsca na sacrum – tylko na terapeutyczną autoterapię w duchu Carla Rogersa.

Zapomnienie o sakramentach

Najbardziej uderzające jest milczenie o sakramentalnym wymiarze małżeństwa i rodziny. Autorka wspomina, że „w wieku dorosłym […] powracający co 28 dni miesięczny cykl był dla mnie wyrazem kobiecości”, ale nie ma wzmianki, że ta kobiecość w katolickiej wizji realizuje się w pełni w małżeństwie jako sakramencie (Ef 5, 32). Współczesny indywidualizm odrzuca communio personarum i sprowadza relację małżeńską do partnerskiego układu.

W tekście nie ma odniesienia do możliwości adopcji, życia konsekrowanego czy innych form realizacji powołania – które są kluczowe w katolickim rozumieniu płodności (KPK 1917, kan. 1113). W zamian autorka proponuje „żałobę po tym, co było” – co jest symptomatyczne dla współczesnej kultury, która nie potrafi ofiarować cierpienia Bogu.

Symptom apostazji masowej

Całość tekstu jest klasycznym przykładem modernizmu antropologicznego potępionego w dekrecie Lamentabili (1907). W punkcie 58 Święte Oficjum potępia tezę, że „całą doskonałość i prawość moralności należy umieścić […] w pomnażaniu bogactw wszelkimi środkami i w zaspokajaniu przyjemności”. Autorka wprost odnosi się do tego błędu, gdy mówi o „dążeniu do mądrości” bez odniesienia do moralności objawionej.

W duchu dekretu Lamentabili (pkt 22) można stwierdzić, że Wigura traktuje dogmaty wiary „według ich funkcji praktycznej, tzn. jako obowiązujące w działaniu, nie zaś jako zasady wierzenia”. Jej tekst jest świadectwem, jak współczesna kultura – zamiast wzywać ludzi do nawrócenia – oferuje im tylko „sztukę akceptacji choroby” bez Boga.


Za artykułem:
Karolina Wigura: Chciałam dyskutować z Sokratesem, ale on nie miał przecież macicy
  (wiez.pl)
Data artykułu:

Więcej polemik ze źródłem: wiez.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.