Wolność słowa jako idol współczesnej anarchii: krytyka z katolickiej perspektywy

Podziel się tym:

Wolność słowa jako idol współczesnej anarchii: krytyka z katolickiej perspektywy

Portal Tygodnik Powszechny (30 września 2025) publikuje felieton Olgi Drendy, który broni szerokiej interpretacji wolności słowa, argumentując anegdotą o osobistym doświadczeniu z internetowym hejtem oraz historycznymi przykładami z XVI-wiecznej Mierzei Wiślanej. Autorka postuluje, że „w wolnym kraju nie powinno być koniecznością, by stale uważać na słowa”, jednocześnie przyznając, że „umowna zgoda co do tego, jakie wypowiedzi należy uznawać za przekroczenie granic, nieustannie się zmienia”. W finale stawia pytanie o współczesną zdolność do „zachowania roztropności” w ocenie mowy. Całość stanowi klasyczny przejaw relatywizmu moralnego, ukrytego pod płaszczykiem obrony swobód obywatelskich.


Dekonstrukcja wolności bez prawdy: fundamenty katolickiej krytyki

Podstawowy błąd felietonistki tkwi w przyjęciu a priori założenia, że wolność słowa jest wartością autonomiczną, niezależną od obiektywnej prawdy i moralnego porządku. W doktrynie katolickiej, wyraźnie potwierdzonej w Syllabusie błędów Piusa IX (punkty 15, 77-79), wolność rozumiana jako „prawo do błędu” lub „swoboda obrażania” jest herezją. Jak nauczał św. Augustyn: „Veritas liberabit vos” (Prawda was wyzwoli) – wolność istnieje jedynie w służbie prawdzie (J 8,32). Drenda pomija całkowicie nadprzyrodzony wymiar słów, które w katolicyzmie niosą wieczne konsekwencje: „Z każdego słowa próżnego, które by mówili ludzie, dadzą rachunek w dzień sądny” (Mt 12,36).

„Wolność słowa, niesłuszne emocje i satyra pod lupą”

Ten fragment demaskuje modernistyczną metodę: relatywizację pojęć poprzez ich emocjonalne zabarwienie. Satyra – która w tradycji chrześcijańskiej służyła demaskowaniu grzechu (np. „Pochwała głupoty” Erazma) – zostaje zrównana z „niesłusznymi emocjami”, co otwiera drogę do cenzury prewencyjnej. Tymczasem encyklika Pascendi Dominici gregis Piusa X wyraźnie potępia takie „płynne” definiowanie pojęć jako przejaw modernizmu.

Historyczny fałsz w służbie ideologii

Próba porównania XVI-wiecznych realiów z dzisiejszą „kulturą unieważniania” (cancel culture) to manipulacja. Wspomniani przez Drendę mieszkańcy Mierzei Wiślanej działali w ramach christianitas – społeczeństwa, w którym honor i dobre imię były ściśle powiązane z moralnością katolicką. Współczesne „tabu” to nie obrona prawdy, lecz polityczna poprawność służąca dechrystianizacji. Jak pisał Pius XI w Quas Primas, bez publicznego uznania panowania Chrystusa Króla, społeczeństwa stają się areną „płomieni wzajemnej nienawiści”.

Milczenie o prawie naturalnym: najcięższe oskarżenie

Najbardziej jaskrawym brakiem w tekście jest całkowite pominięcie koncepcji prawa naturalnego – fundamentu katolickiej nauki społecznej. Podczas gdy Drenda mówi o „prawie” i „obyczaju” jako odrębnych sferach, św. Tomasz z Akwinu w Sumie teologicznej (I-II, q. 95) uczy, że prawo ludzkie musi być podporządkowane prawu wiecznemu. Współczesna „absolutyzacja wolności słowa” staje się więc bałwochwalstwem – wprost potępionym w Lamentabili sane exitu (punkt 58) jako „kult człowieka” przeciwstawiającego się Bogu.

„Z jakim ciężarem traktujemy dzisiaj słowa”

Ironia tego nagłówka polega na tym, że autorka nie dostrzega prawdziwego „ciężaru” słów – ich konsekwencji wiecznych. W katolickiej ars bene dicendi słowa są narzędziem ewangelizacji, a nie „sztuką dla sztuki”. W tym kontekście „wolność” bez odpowiedzialności przed Bogiem jest zwykłą anarchią.

Symptom szerszej apostazji

Felieton Drendy to nie jednostkowy głos, lecz przejaw duchowej choroby całego posoborowego systemu – który w encyklice Quas Primas Pius XI nazwał „odstępstwem od Chrystusa”. Kiedy „Tygodnik Powszechny” (periodyk oskarżany już przez Piusa XII o promowanie „nowej teologii”) daje platformę takim tezom, wypełnia się proroctwo Leona XIII z Humanum genus: „Wolność” staje się parawanem dla rewolucji przeciwko Krzyżowi. W tym kontekście walka o „wolność słowa” okazuje się walką o prawo do bluźnierstwa i apostazji – wbrew wyraźnym nakazom Dekalogu (Wj 20,7) i kanonom Soboru Trydenckiego (sesja 13, rozdział 5).

Katolik nie może być „zwolennikiem szerokiego marginesu wolności” w kwestii prawdy. Jak stwierdza Syllabus błędów (punkt 15): Błąd nie ma praw. Tylko powrót do społeczeństwa publicznie wyznającego władzę Chrystusa Króla (jak postulował Pius XI w Quas Primas) może zapewnić prawdziwą wolność – wolną od trucizny relatywizmu.


Za artykułem:
„Lala podająca się za socjologa”. Nie wszystko, co sprawia przykrość, powinno być ścigane
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 30.09.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.