Portal „Tygodnik Powszechny” (7 października 2025) relacjonuje dzieje pierwszych aktorek Teatru Narodowego założonego przez Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1765 r., eksponując ich „emancypacyjne” porzucanie mężów dla kariery scenicznej oraz skandaliczne relacje z arystokratami. Artykuł, pisany w duchu oświeceniowego libertynizmu, gloryfikuje środowisko sprzeniewierzające się podstawowym zasadom moralności katolickiej.
„Cnota” sceniczna jako parodia prawa Bożego
Relacjonując losy Antoniny Prusinowskiej i Wiktorii Leszczyńskiej – kobiet, które porzuciły sakramentalnych mężów dla teatralnej kariery – autor bezkrytycznie powtarza oświeceniową narrację o „wyzwoleniu”. Tymczasem Codex Iuris Canonici z 1917 r. (kan. 1128) jednoznacznie określał: „Małżeństwo ważnie zawarte między ochrzczonymi jest sakramentem”, zaś porzucenie współmałżonka stanowiło ciężki grzech przeciwko VI przykazaniu. W myśl encykliki Casti Connubii Piusa XI (1930): „Małżeństwo nie ustanowione zostało przez ludzi, lecz przez Boga; (…) nie ludzkie prawa, lecz Boski Twórca nadał mu prawa, potwierdził je, podniósł”.
„Polskich komedii już tu nie grają, odprawiono bowiem aktorkę nazywaną Łowczyną, która potknęła się i jest w błogosławionym stanie”
Ten fragment raportu szpiega Heynego demaskuje prawdziwą naturę „oświeconej” sceny. Ciąża aktorki – zapewne owoc pozamałżeńskiego związku – nie budziła w środowisku teatralnym moralnego niepokoju, lecz jedynie konieczność znalezienia zastępczyni. Jakże odmienna była nauka św. Alfonsa Liguoriego: „Grzech nieczysty jest tak ohydny, że już samo pragnienie popełnienia go stanowi ciężką winę” („Teologia moralna”, 1753-1755).
Oświeceniowa rozpusta jako „postęp kulturowy”
Opisywany przez autora klimat warszawskiego teatru doskonale ilustruje słowa św. Piusa X z encykliki Pascendi Dominici gregis (1907): „Moderniści (…) odrzucają wszelką powagę i utrzymują, że każda jednostka powinna swobodnie powierzać się tajemniczym wewnętrznym popędom”. Agent Heyne odnotowuje:
„Żeby im się przypodobać, niektórzy wchodzili do garderoby”
co autor komentuje jako przejaw „ożywczych anegdot”. Tymczasem Sobór Trydencki (sesja XXV) potępił wszelkie „sztuki teatralne, które służą rozkoszom i rozpustnemu życiu”, nakazując biskupom zakazywać występów „niosących zgorszenie”.
Szczególnie wymowne jest przemilczenie katolickich głosów sprzeciwu wobec libertyńskich praktyk. Gdy Jerzy Marcin Lubomirski wykluczał aktorów z życia towarzyskiego, nie czynił tego z „zacofania”, lecz w obronie porządku moralnego – czego dowodzi bulla Benedykta XIV Contra spectacula (1754), potępiająca teatry jako „przyczynę zguby wielu dusz”.
Kult człowieka zamiast chwały Bożej
Artykuł bezkrytycznie powtarza oświeceniowy kult „talentu” oderwanego od moralności, czego symbolem jest postać Agnieszki Truskolaskiej. Jej „sceniczne sukcesy” – osiągnięte dzięki romansom z arystokratami – przedstawiane są jako przejaw emancypacji, choć w rzeczywistości stanowią przykład upadku kobiety sprowadzonej do roli przedmiotu pożądania. Jak przestrzegał św. Jan Chryzostom: „Nic nie niszczy cnót duszy tak bardzo, jak bezczynne oglądanie widowisk” („Homilie na Ewangelię św. Mateusza”).
Zupełnie pominięto fakt, że w katolickiej monarchii król – jako pomazaniec Boży – miał obowiązek strzec moralności poddanych, nie zaś finansować instytucje deprawujące społeczeństwo. Pius XI w Quas Primas (1925) nauczał przecież: „Królestwo naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi. (…) On jest sprawcą pomyślności i prawdziwej szczęśliwości tak dla pojedynczych obywateli, jak i dla państw”.
Rewolucja obyczajowa jako preludium politycznej katastrofy
Opisywany okres (1765-1795) to nie tylko „złoty wiek kultury”, ale czas systematycznego podkopywania fundamentów Rzeczypospolitej. Libertyńskie obyczaje dworu Stanisława Augusta – finansującego teatr, gdzie „intrygi miłosne odtwarzano tak dokładnie, że tylko materaców brakowało” – stały się wylęgarnią moralnej zgnilizny, która ułatwiła rozbiory. Jak przypomina Syllabus błędów Piusa IX (1864): „Państwo, jako źródło wszelkich praw, posiada prawem nieograniczonym” (błąd nr 39) – co prowadzi do ruiny narodów.
W świetle katolickiej nauki społecznej prawdziwa sztuka winna „prowadzić ludzi do Boga” (Leon XIII, Immortale Dei), nie zaś służyć zaspokajaniu zmysłowości. Dlatego opisane w artykule praktyki nie zasługują na upamiętnienie, lecz stanowią przestrogę przed zgubnymi skutkami odejścia od regnum Christi – królewskiej władzy Chrystusa nad narodami.
Za artykułem:
260 lat temu Stanisław August założył Teatr Narodowy. Co się działo za jego kulisami? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 07.10.2025