Portal Więź.pl (13 października 2025) relacjonuje śmierć Diane Keaton, amerykańskiej aktorki znanej z ról w filmach takich jak „Annie Hall” czy „Ojciec chrzestny”. Artykuł skupia się na jej „autentyczności”, „niepowtarzalnym stylu” oraz wszechstronności – od reżyserii po fotografię i śpiew. Cytowani komentatorzy wychwalają Keaton za „odwagę bycia sobą”, „niedoskonałość” i rzekome przełamywanie konwenansów. Całość stanowi apologię życia skoncentrowanego na ziemskiej sławie i samorealizacji, całkowicie pomijając perspektywę wieczności.
Kult jednostki zamiast memento mori
W całym tekście Więź.pl nie padło ani jedno słowo o duszy, zbawieniu czy obowiązku życia w łasce uświęcającej. Śmierć Keaton przedstawiona jest jako „odejście artystki”, a nie ostateczny sąd przed Trójjedynym Bogiem. W świecie, który „chrześcijaństwo” posoborowe sprowadziło do humanitarnego społecznictwa, takie milczenie nie dziwi. Już Pius XI w encyklice Quas primas (1925) przypominał: „Władza naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi […] tak, iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. Tymczasem współczesne media – w tym cytowany portal – traktują człowieka jak samowystarczalną monadę, której wystarczy „bycie sobą”.
„Poza ogromnym talentem pokazywała, jak wielką wartością jest bycie sobą i że miłość do życia i do siebie nie polega na byciu idealną, tylko na prawdzie i na autentyczności” – zachwyca się Marzena Rogalska.
To esencja modernistycznej herezji potępionej w dekrecie Lamentabili (1907): „Prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim, w nim i przez niego” (propozycja 58). Autorka bezwiednie powtarza błąd Pelagiusza – jakoby naturalne „autentyczne” życie wystarczyło do szczęścia. Tymczasem Sobór Trydencki dogmatycznie określił: „Jeśliby ktoś mówił, że człowiek może być usprawiedliwiony przed Bogiem przez własne uczynki […] niech będzie wyklęty” (sesja VI, kanon 1).
„Niedoskonałe bohaterki” jako wzór zguby
Chwalenie „niedoskonałości” filmowych postaci Keaton odsłania głębszy problem: relatywizację grzechu. W analizowanych produkcjach jak „Looking for Mr. Goodbar” (1977) czy „Pokój Marvina” prezentowano zachowania sprzeczne z katolicką moralnością – rozwiązłość, egoizm, bunt przeciwko porządkowi naturalnemu. Św. Pius X w Lamentabili potępił podobne praktyki: „Dogmaty wiary należy pojmować według ich funkcji praktycznej, tzn. jako obowiązujące w działaniu, nie zaś jako zasady wierzenia” (propozycja 26).
Portal nie wspomina, że sztuka sprzeniewierzająca się prawu Bożemu staje się narzędziem demona. Pius XII w przemówieniu do filmowców (21 czerwca 1955) ostrzegał: „Wasza sztuka zajmuje miejsce w pierwszym rzędzie wśród potężnych środków, którymi dysponuje Opatrzność, aby podnosić ludzkość ku wyżynom”. Keaton współtworzyła dzieła, które zamiast „podnosić”, często degradowały – czego wymownym przykładem jest promocja androgynicznego stylu (męskie garnitury, krawaty) burzącego biblijny porządek płci (Pwt 22,5).
Renesansowa próżność w służbie ego
Zachwyt nad „wszechstronnością” Keaton (reżyseria, pisarstwo, fotografia, śpiew) ukazuje mentalność epoki pomieszania. Św. Grzegorz Wielki w Moraliach przypominał: „Wielorakie umiejętności rozpraszają ducha, podczas gdy święta prostota jednoczy go z Bogiem”. Zamiast zachęty do specjalizacji w chwale Bożej (1 Kor 10,31), portal gloryfikuje pogański ideał „człowieka renesansu” – oderwanego od sacrum, krążącego po powierzchni zjawisk.
Najjaskrawiej widać to w entuzjazmie dla jej „bożonarodzeniowego singla”. Przyjęcie roli głosicielki „świątecznej radości” bez odniesienia do Wcielenia Logosu to klasyczny przykład sekularyzacji sacrum. Jak pisał Pius XI w Quas primas: „Nie można sprzeciwić się, że jarzmo Chrystusowe jest słodkie. Ale by je nosić, trzeba najpierw strząsnąć z siebie przeklęte jarzmo buntu przeciw Bogu”.
Zapomniane memento: Sąd Ostateczny
Cały artykuł tchnie duchem „vanitas vanitatum” (marność nad marnościami) – świat żegna „królową kapeluszy”, gdy tymczasem jej dusza stanęła przed Sędzią Wieków. W żadnym z cytatów nie ma śladu modlitwy za zmarłą czy refleksji nad kruchością życia (Jk 4,14). To efekt teologicznego bankructwa posoborowia, które zredukowało chrześcijaństwo do płytkiego aktywizmu. Tymczasem Katechizm Rzymski poucza: „Najważniejszym dziełem miłosierdzia względem duszy jest modlitwa za zmarłych, by zostali uwolnieni z czyśćca” (część III, rozdz. 6).
Śmierć Diane Keaton powinna być dla katolika wezwaniem do ucieczki pod płaszcz Marji (Matki Bożej) i do modlitwy za duszę, która może cierpieć w czyśćcu. Zamiast tego, czytamy laickie komentarze o „zjawiskowej” grze aktorskiej – jak gdyby sztuka filmowa miała jakąkolwiek wartość wobec wieczności. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16,26).
Za artykułem:
Nikt tak pięknie nie nosił kapeluszy. Diane Keaton (1946-2025) (wiez.pl)
Data artykułu: