Portal Tygodnik Powszechny (13 października 2025) przedstawia apologię polskich operatorów filmowych odnoszących sukcesy w Hollywood, takich jak Łukasz Żal, Janusz Kamiński czy Michał Dymek. Artykuł gloryfikuje ich „artystyczne dokonania” przy produkcjach jak „Strefa interesów” czy „Lista Schindlera”, przypisując ten fenomen tradycji łódzkiej szkoły filmowej i przymusowej emigracji w czasach komunizmu. Wychwala się techniczną wirtuozerię przy całkowitym pominięciu moralnego i duchowego wymiaru sztuki, która w katolickiej wizji powinna służyć adoracji i chwale Bożej (Pius XII, Musicae sacrae disciplina), nie zaś świeckiemu kultowi człowieka.
Laicyzacja sztuki jako symptom apostazji czasów ostatecznych
Entuzjazm autorki dla „wizualnego opowiadania” pozbawionego duchowego fundamentu odsłania tragiczne zerwanie z katolicką koncepcją sztuki jako narzędzia ewangelizacji. Św. Pius X w motu proprio Tra le sollecitudini podkreślał, że „prawdziwa sztuka sakralna powinna zmierzać do wyrażenia w sposób możliwie najbardziej doskonały tego, co się odnosi do nieskończonej chwały Bożej”. Tymczasem analizowany tekst prezentuje kino jako autonomiczną dziedzinę służącą wyłącznie technicznemu popisowi i zdobywaniu świeckich laurów.
Przykład „Listy Schindlera” Kamińskiego i Spielberga szczególnie dobitnie ilustruje tę duchową pustkę. Choć film porusza tematykę Zagłady, czyni to poprzez estetyzację zła, gdzie „piękno” obrazu przysłania moralny wymiar przedstawianych wydarzeń. Jak zauważa o. Felix M. Cappello SI w De Censura: „Sztuka pozbawiona odniesienia do prawdy obiektywnej staje się narzędziem demonicznego uwodzenia”.
Modernistyczna redukcja powołania artysty do rzemiosła
„Polskie kino […] musiało wrócić do samej swojej istoty i stać się przede wszystkim sztuką obrazu” – deklaruje autorka, ujawniając przyjęcie modernistycznej hermeneutyki zerwania.
Katolicka filozofia sztuki zawsze postrzegała formę wizualną jako środek do wyrażenia transcendencji, nie zaś cel sam w sobie. Brak wzmianki o jakiejkolwiek nadprzyrodzonej perspektywie w twórczości wymienionych artystów demaskuje ich dzieła jako przejaw naturalizmu potępionego przez św. Piusa X w Pascendi Dominici gregis.
Wymowne jest przemilczenie faktu, że wielu laureatów nagród filmowych angażuje się w produkcje jawnie antychrześcijańskie (Quentin Tarantino) lub propagujące relatywizm moralny (Charlie Kaufman). Jak nauczał Pius XI w Divini Redemptoris:
„Żaden artysta nie może twierdzić, że jest wolny od praw moralnych, tak jak nie może ich uniknąć żaden człowiek”.
Fałszywy mit „polskiej szkoły operatorskiej”
Twierdzenie, że polscy operatorzy zawdzięczają sukces „opresyjnej historii” komunizmu, stanowi skandaliczne przeinaczenie dziejów. To nie system totalitarny, lecz katolicka duchowość narodu pozwoliła przetrwać kulturę w czasach prześladowań. Jak przypomina Leon XIII w Sapientiae Christianae:
„Państwo pozbawione religii nieuchronnie popada w barbarzyństwo”.
Rzekoma „polska mafia” w Hollywood okazuje się więc grupą technokratów służących globalnemu przemysłowi rozrywkowemu, który Pius XII w przemówieniu z 1955 r. nazwał „maszyną do deprawacji mas”. Milczenie o tym, że ich „sztuka” często wspiera kulturę śmierci i antywartości, stanowi moralne współuczestnictwo.
Technokracja jako zaprzeczenie katolickiej wizji sztuki
Entuzjazm dla „nowego pokolenia filmowców” i „postępu technologicznego” odsłania przyjęcie modernistycznego mitu postępu potępionego w Syllabusie błędów Piusa IX (punkty 5-7). Wizja sztucznej inteligencji jako przyszłości kina to jawne odrzucenie personalistycznej koncepcji twórcy, gdzie – jak uczył Pius XII – „człowiek jest współpracownikiem Boga w dziele stworzenia”.
Katastrofalne przemilczenie dotyczy też całkowitego braku odniesienia do katolickich twórców filmowych sprzed 1958 r., którzy łączyli kunszt operatorski z ewangelizacyjnym przesłaniem (np. o. Ryszard Koniczek OFM). To nie przypadek – współcześni „mistrzowie obrazu” stali się trybikami systemu budującego cywilizację śmierci, czego dowodem ich udział w produkcjach gloryfikujących przemoc („Pulp Fiction”) czy relatywizujących moralność („American Psycho”).
Triumf polskich operatorów w Hollywood okazuje się więc nie powodem do dumy, lecz tragicznym świadectwem duchowej zapaści narodu, który zapomniał, że – jak pisał Pius XI w Quas Primas – „nie ma pokoju Chrystusowego bez panowania Chrystusa Króla”.
Za artykułem:
Mistrzowie kamery: polscy operatorzy w Hollywood (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 13.10.2025