Portal Opoka relacjonuje wystąpienie prezydenta USA Donalda Trumpa w izraelskim parlamencie, gdzie ogłosił rozejm w Strefie Gazy jako „początek nowego Bliskiego Wschodu”. Amerykański przywódca nazwał zawieszenie broni „końcem ery terroru i śmierci” oraz początkiem „ery wiary, nadziei i Boga”, zapowiadając powstanie „koalicji dumnych i odpowiedzialnych narodów”. W przemówieniu pełnym autoreklamy Trump podziękował premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu, krytykując jednocześnie swoich poprzedników – Bidena i Obamę – za politykę wobec Iranu. Przewodniczący Knesetu Amir Ochana zapowiedział starania o Pokojową Nagrodę Nobla dla Trumpa w 2026 roku, nazywając go „prezydentem pokoju”. W całym tym spektaklu świeckiego mesjanizmu zabrakło jednego: uznania, że prawdziwy pokój może nadejść tylko przez społeczne królowanie Naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Naturalistyczna utopia pokoju bez Odkupiciela
Trumpowskie frazesy o „erze wiary, nadziei i Boga” to klasyczny przykład modernistycznej mistyfikacji, gdzie Bóg zostaje sprowadzony do pustego symbolu służącego legitymizacji politycznych interesów. Jak czytamy w encyklice Quas Primas Piusa XI: „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem amerykański prezydent, niczym świecki mesjasz, ogłasza pokój osiągnięty wyłącznie ludzkimi siłami – militarną dominacją i dyplomatycznymi układami.
„To nie tylko koniec wojny, to koniec ery terroru i śmierci, a początek ery wiary, nadziei i Boga”
– deklaruje Trump, zapominając, że bez uznania Regnum Christi (Królestwa Chrystusowego) wszelkie ludzkie zabiegi są z góry skazane na porażkę.
Kapitulacja przed talmudycznym ekskluzywizmem
Wystąpienie w Knesecie to jawna zdrada katolickiego uniwersalizmu. Chwaląc Netanjahu jako „największego przyjaciela Izraela” i przemilczając prześladowania palestyńskich chrześcijan, Trump legitymizuje żydowski szowinizm religijny, który od dwóch tysięcy lat odmawia uznania Boskiego posłannictwa Chrystusa. Tymczasem Święte Oficjum w dekrecie Lamentabili sane exitu potępiło tezę, że „Kościół nie jest zdolny skutecznie obronić etyki ewangelicznej”, co właśnie demonstruje amerykański prezydent, zastępując ewangeliczne przykazanie miłości bliźniego politycznym pragmatyzmem.
Kult człowieka zamiast kultu Boga
Scena, w której Ochana ogłasza zamiar wystawienia Trumpa do Pokojowego Nobla, odsłania bałwochwalczy charakter całego przedstawienia. „Świat potrzebuje więcej Trumpów!” – woła przewodniczący Knesetu, powtarzając klasyczny schemat liberalnego mesjanizmu, gdzie polityk zastępuje Zbawiciela. Tymczasem Pius XI w Quas Primas ostrzegał: „Gdy Boga i Jezusa Chrystusa usunięto z praw i z państw i gdy już nie od Boga, lecz od ludzi wywodzono początek władzy, stało się iż zburzone zostały fundamenty pod tąż władzą”.
Amoralny pragmatyzm w służbie globalizmu
Prośba Trumpa o ułaskawienie Netanjahu – oskarżanego o korupcję – demaskuje fałsz moralny całej „ery pokoju”. Stwierdzenie „cygara i szampan? Kogo to do cholery obchodzi” to kwintesencja relatywizmu etycznego, który Pius X potępił w Syllabusie jako „każdy system moralności oderwany od Boskiego i naturalnego prawa”. Tymczasem prawdziwy pokój, jak przypominał św. Augustyn, to tranquillitas ordinis (spokój porządku) – harmonia oparta na prymacie Prawa Bożego, a nie na politycznych kompromisach.
Milczenie o prześladowanych chrześcijanach
Najwymowniejsze w całym artykule jest jednak to, czego nie ma: ani słowa o systematycznym tępieniu chrześcijan w Strefie Gazy przez Hamas, ani o losie nielicznych katolickich rodzin w Palestynie. To milczenie doskonale wpisuje się w logikę posoborowego ekumenizmu, gdzie – jak potępił Pius XI – „Protestantyzm jest niczym innym niż kolejną formą tej samej prawdziwej religii chrześcijańskiej”. Tymczasem prawdziwy pokój na Bliskim Wschodzie wymagałby przede wszystkim nawrócenia żydów i muzułmanów na katolicyzm – czego żaden z polityków nawet nie sugeruje.
Fałszywy pokój Antychrysta
Cała ta medialna farsa z „historycznym przełomem” doskonale wpisuje się w prophetica signa (znaki prorockie) zapowiadające nadejście Antychrysta, który zaproponuje światu fałszywy pokój. Jak przypominał św. Robert Bellarmin, „królestwo Antychrysta będzie się starało naśladować pokój i jedność Kościoła”. Trumpowska wizja „nowego Bliskiego Wschodu” to nic innego jak świecka parodia Królestwa Bożego – budowana nie na Krzyżu, lecz na interesach geopolitycznych, nie na Ewangelii, lecz na militaryzmie, nie na prawdzie, lecz na medialnym spektaklu.
Za artykułem:
Trump o rozejmie w Strefie Gazy: to początek nowego Bliskiego Wschodu (opoka.org.pl)
Data artykułu: 13.10.2025