Portal „Tygodnik Powszechny” (14 października 2025) publikuje felieton Olgi Drendy, w którym autorka nawiązuje do filmu Felliniego „Osiem i pół”, by uzasadnić potrzebę powrotu do „mowy ezopowej” i „czytania między wierszami”. Jako wzór podaje strategie PRL-owskich badaczy kultury omijających cenzurę, a współczesnym zagrożeniem nazywa algorytmy mediów społecznościowych i technologiczną inwigilację.
Apoteoza ezopowej mowy służy tu jednak nie obronie prawdy, lecz zabezpieczeniu możliwości głoszenia błędów bez konsekwencji.
Naturalistyczna redukcja duszy do gry słów
Drenda pisze:
„Dziecięce rymowanki czy tajemne zaklęcia (…) powoływanie do życia nowych znaczeń”
– zestawiając dziecięce zabawy językowe z praktyką omijania współczesnych form kontroli. Już tu ujawnia się modernistyczna mentalność autorki, dla której pojęcia takie jak „dusza” (w filmie Felliniego ukryta pod zaklęciem „asa nisi masa”) są jedynie pretekstem do semiotycznych gier, nie zaś rzeczywistością nadprzyrodzoną. Tymczasem Kościół naucza: „Dusza ludzka jest bezpośrednio stworzona przez Boga; nie jest ona «produktem» rodziców” (Konstytucja „Humani generis”, Pius XII, 1950). Brak jakiejkolwiek wzmianki o transcendentnym wymiarze duszy demaskuje czysto naturalistyczne podejście autorki.
Fałszywe paralele: katolicka prawda vs. komunistyczna nowomowa
Przywołując strategie badaczy z lat 80., Drenda stwierdza:
„musiał (…) wręcz stawać na rzęsach, by powiedzieć to, co chciał powiedzieć, w sposób dostatecznie enigmatyczny”
. Pomija jednak zasadniczą różnicę: w czasach PRL katolicy używali ezopowego języka, by przemycać objawioną prawdę, podczas gdy współcześni moderniści posługują się nim, by uniknąć odpowiedzialności za głoszone herezje. „Kościół nie może zmienić ani jednego słowa w Objawieniu, które Bóg dał mu na przechowanie” (Bulla „Cum ex Apostolatus Officio”, Paweł IV, 1559) – przypomina katolicka zasada, całkowicie obca autorce.
Technologiczny determinizm jako alibi relatywizmu
Gdy Drenda pisze:
„współczesne technologie zmuszą nas ponownie do wyczynowej gimnastyki”
, stosuje klasyczną taktykę modernizmu potępioną w dekrecie „Lamentabili sane” (Św. Oficjum, 1907): „(…) dogmaty, sakramenty i hierarchia (…) są tylko sposobem wyjaśnienia i etapem ewolucji świadomości chrześcijańskiej” (teza 54). Jej wizja „sekretnych kodów” potrzebnych do przetrwania w świecie algorytmów to jedynie świecka projekcja błędu ewolucji dogmatów, gdzie prawda dostosowuje się do technologicznych okoliczności, zamiast kształtować rzeczywistość według wiecznych zasad.
Milczenie o źródłowej apostazji
Najcięższym zarzutem wobec tekstu jest przemilczenie faktu, że współczesna „tyrania algorytmów” wynika bezpośrednio z publicznego odrzucenia Królewskiej władzy Chrystusa. Jak nauczał Pius XI w „Quas Primas” (1925): „Narody (…) wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego (…). Nie ma czegoś takiego jak prawdziwa wolność tam, gdzie nie uznaje się panowania Chrystusa Króla”. Drenda proponuje jedynie taktyczne przystosowanie do świeckiego świata, ignorując źródło problemu – globalną apostazję potępioną już w Syllabusie błędów Piusa IX (1864): „Każdy człowiek jest wolny, by wyznawać religię, którą uzna za prawdziwą” (błąd 15).
Demaskacja modernistycznej mentalności
Ton felietonu ujawnia typowo modernistyczne przekonanie o „konieczności dostosowania się Kościoła do wymogów epoki” (potępione w „Lamentabili sane”, teza 53). Gdy autorka pisze:
„współczesne technologie zmuszą nas ponownie do wyczynowej gimnastyki”
, przyjmuje założenie, że człowiek musi ulec technologicznemu determinizmowi, zamiast poddać cywilizację pod panowanie Chrystusa. To odwrócenie porządku nadprzyrodzonego św. Pius X nazwał w „Pascendi” (1907) „wyniesieniem filozofii ponad teologię”, co stanowi istotę modernizmu.
Duchowa Atlantyda prawdziwej tradycji
Najbardziej wymowne jest porównanie katolickich umiejętności czytania znaków czasu do zatopionej Atlantydy. Drenda pisze:
„wraz z likwidacją urzędowej cenzury skarb wiedzy i umiejętności (…) nagle zatonął jak Atlantyda”
. Prawdziwą Atlantydą jest jednak tradycja katolicka zatopiona przez posoborową rewolucję. Podczas gdy autorka żałuje utraty zdolności do ezopowych gier słownych, sedewakantyści opłakują utratę jasnego głoszenia pełni prawdy – jak przypomina św. Robert Bellarmin: „Jawny heretyk nie może być Papieżem (…). Niechrześcijanin w żaden sposób nie może być Papieżem” („Obrona sedewakantyzmu”).
Podsumowując, felieton „Tygodnika Powszechnego” stanowi klasyczny przykład modernistycznej strategii: pod pozorem obrony wolności słowa promuje się relatywizację prawdy, a pod płaszczykiem gier językowych – odrzucenie nadprzyrodzonego porządku. Jak ostrzegał Pius X: „Moderniści (…) nieustannie ewoluują, zmieniają się, przekształcają” („Pascendi”). W obliczu tej inwazji błędów, jedyną obroną pozostaje nie ezopowa mowa, lecz „wiara raz przekazana świętym” (Jud 1:3).
Za artykułem:
Media społecznościowe i cenzura: uwaga na rzeczy pozornie fajne (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 14.10.2025