Portal Gość Niedzielny relacjonuje wystąpienie Karola Nawrockiego podczas wręczania nominacji sędziowskich, w którym prezydent stwierdził: „żadne regulacje podustawowe, rozporządzenia, dekrety ludzi […] państwa nie obowiązują”, akcentując prymat konstytucji i ustaw nad aktami wykonawczymi. Nawrocki podkreślił konieczność „wiernej służby Rzeczypospolitej” w oparciu o obowiązujący porządek prawny, w tym kontrowersyjną ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, jednocześnie ostrzegając przed „segregacją sędziów” i „łamaniem polskiego systemu ustrojowego”. Całość wystąpienia utrzymana w duchu świeckiego legalizmu, gdzie absolutem stają się ludzkie paragrafy, nie zaś odwieczne Prawo Boże.
Prawo bez Stwórcy: świecka religia paragrafu
Podstawowym błędem wystąpienia prezydenta jest przyjęcie założenia, że porządek prawny może istnieć jako samowystarczalny system, niezależny od moralnego fundamentu. Tymczasem Pius XI w encyklice Quas Primas jednoznacznie stwierdza: „Nie przez co innego szczęśliwe państwo […] nie przez co innego człowiek, państwo bowiem nie jest czym innym, jak zgodnym zrzeszeniem ludzi”. Bez odniesienia do Chrystusa Króla i Jego praw, każde ludzkie prawodawstwo staje się narzędziem tyranii. Nawrocki mówi o „systemie konstytucyjno-ustawowym, który musi trwać”, ale milczy o tym, że trwałość ta zależy od zgodności z prawem naturalnym – „lex naturalis” (prawo naturalne) będące odbiciem wiecznego prawa Bożego w sercu człowieka.
„Nie ma wolności bez prawa, a nie ma prawa bez niezawisłych, nieusuwalnych sędziów i niezależnych, polskich sądów”
To zdanie prezydenta demaskuje całkowitą sekularyzację myślenia. Wolność pochodzi bowiem nie z paragrafów, lecz z prawdy objawionej: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Jak przypomina Syllabus błędów Piusa IX (1864), błąd 39: „Państwo, jako źródło wszystkich praw, posiada prawo nieograniczone”. Właśnie tę modernistyczną herezję powiela Nawrocki, gdy utożsamia „wierną służbę Rzeczypospolitej” z posłuszeństwem wobec zmiennych ludzkich ustaw, nie zaś wobec niezmiennego prawa Bożego.
Milczenie o sprawiedliwości wiecznej
Szokujące jest całkowite pominięcie w wystąpieniu prezydenta nadprzyrodzonego wymiaru sprawiedliwości. Gdy mówi on o „odpowiedzialności za wymiar sprawiedliwości”, nie wspomina ani słowem o Sądzie Ostatecznym, przed którym stanie każdy sędzia. Św. Robert Bellarmin w De Romano Pontifice przestrzega: „Sędziowie świeccy winni pamiętać, że sami będą sądzeni przez Tego, którego przedstawicielami są w doczesności”. Redukcja sprawiedliwości do wymiaru czysto proceduralnego („wykładnia prawa w oparciu o konstytucję”) to przejaw naturalizmu potępionego w Syllabusie (błąd 56-60), gdzie moralność oddziela się od religii.
Prezydent ostrzega przed „bezprawiem”, lecz czymże jest większe bezprawie niż odrzucenie królewskiej władzy Chrystusa nad narodami? Pius XI w Quas Primas naucza nieomylnie: „Królestwo naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi […] nie może być pokoju, jeśliby jednostki, rodziny, państwa nie pozwoliły się rządzić Chrystusowi”. Tymczasem w całym wystąpieniu brak jakiejkolwiek wzmianki o Bogu, moralności chrześcijańskiej czy obowiązku podporządkowania prawa ludzkiego prawu Bożemu.
KRS jako idol demokracji
Wątek sporu o Krajową Radę Sądownictwa ujawnia drugą chorobę modernizmu: wiarę w proceduralne czary-mary. Prezydent broni „legalnie obowiązującej” ustawy o KRS, ale już św. Augustyn w Państwie Bożym przypomina: „Cóż to są zbrodnicze państwa, jeśli nie wielkie zbójectwa?” (IV,4). Żadna procedura nie uświęci prawa sprzecznego z prawem naturalnym – a takim jest każdy akt prawny zezwalający na zabijanie nienarodzonych, deprawację małoletnich czy bluźnierstwo. Gdy Nawrocki mówi o „politykach czytających prawo po swojemu”, sam wpada w tę samą pułapkę relatywizmu, odmawiając prawu Bożemu statusu najwyższego kryterium.
„Ministrowie przychodzą i ministrowie odchodzą […] ale Rzeczypospolita Polska, oparta o konstytucję […] musi trwać”
To zdanie to kwintesencja bałwochwalczego kultu państwa. Jak zauważa Pius IX w Syllabusie (błąd 39), błędem jest uważać, że „Państwo jako źródło wszystkich praw posiada władzę nieograniczoną”. Tymczasem prawdziwa trwałość Polski zależy nie od konstytucji, lecz od wierności Przymierzu z Chrystusem Królem – czego dowiodły rozbiory, będące karą za zdradę tego przymierza.
Duchowa pustka nominacji
Najjaskrawszym symbolem świeckiej religii prawa jest sama forma uroczystości: wręczenie nominacji w Pałacu Prezydenckim, bez jakiegokolwiek odniesienia do Boga. Gdy prezydent stwierdza, że sędziowie wydają wyroki „w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej”, zapomina, że wszelka władza pochodzi od Boga (Rz 13,1). Nominacje bez błogosławieństwa Kościoła to czysty ceremonializm pozbawiony nadprzyrodzonej legitymacji. Jak przypomina kanon 130 z Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r., każdy akt władzy publicznej winien rozpoczynać się inwokacją do Trójcy Świętej – czego oczywiście zabrakło.
Prezydent mówi o „porzuceniu politycznych poglądów”, ale nie wspomina o konieczności porzucenia grzechu i nawrócenia. To milczenie jest wymowne: w świecie bez Boga wystarczy proceduralna poprawność, by być „dobrym sędzią”. Tymczasem Lamentabili potępia błąd 25: „Wiara jako przyzwolenie umysłu opiera się ostatecznie na sumie prawdopodobieństw”. Właśnie taką „wiarę” w system prawny proponuje Nawrocki – zamiast nadprzyrodzonej pewności płynącej z podporządkowania państwa Chrystusowi Królowi.
Całość wystąpienia to smutne świadectwo apostazji narodów przepowiedzianej w Quas Primas: „Bardzo wielu usunęło Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo ze swych obyczajów, z życia prywatnego, rodzinnego i publicznego; wskazaliśmy, że nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Dopóki polscy władcy nie uklękną przed Chrystusem Królem, ich przemówienia pozostaną jedynie świeckimi kazaniami w świątyni demokracji.
Za artykułem:
Żadne regulacje podustawowe państwa nie obowiązują (gosc.pl)
Data artykułu: 14.10.2025