Narcystyczne miraże polityki: czy Trump rzeczywiście przyniósł pokój?
Portal Tygodnik Powszechny (15 października 2025) relacjonuje rzekomy sukces Donalda Trumpa w zawieszeniu broni w Gazie, przedstawiając go jako przykład złamania „czarno-białych klisz” w polityce. Autor Tomasz Stawiszyński posługuje się psychoanalityczną retoryką narcystycznej „ambiwalencji”, by zasugerować, że nawet osoba postrzegana negatywnie może dokonać „ocalenia dziesiątek tysięcy ludzi”. „Rzeczywistość jest po prostu znacznie bardziej różnorodna niż czarno-białe klisze” – konkluduje, ignorując katolicką zasadę distinctio realis między dobrem a złem.
Naturalistyczne fałszerstwo pokoju
Stawiszyński bezkrytycznie przyjmuje świecką narrację o „hekatombie” w Gazie, całkowicie pomijając religijny wymiar konfliktu i rzeczywiste źródło przemocy: odrzucenie panowania Chrystusa Króla przez wszystkie zaangażowane strony. Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas Primas: „Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem autor redukuje problem do „geopolityki”, wpisując się w modernistyczną hermeneutykę ciągłości z sekularyzacją życia publicznego.
„Niezależnie od tego, jak bardzo byśmy Trumpa nie lubili […] nie sposób odmówić mu jednego. Faktycznie zatrzymał tę hekatombę”
To twierdzenie jest teologicznie absurdalne. Żaden polityk nie może „zatrzymać hekatomby” w regionie, który odrzuca Regnum Christi. Jak przypomina św. Robert Bellarmin w De Romano Pontifice, władcy jawnie sprzeciwiający się prawom Bożym tracą legitymację do sprawowania jakiejkolwiek jurysdykcji. Trump, który promował aborcję, profanował małżeństwo i wspierał izraelską okupację ziem chrześcijańskich, działał contra legem Dei (wbrew prawu Bożemu), więc jego „pokojowe inicjatywy” są z natury nietrwałe i pozorne.
Psychoanaliza jako narzędzie relatywizacji zła
Stawiszyński stosuje psychoanalityczne kategorie narcystycznej „idealizacji-dewaluacji”, by relatywizować moralną ocenę działań Trumpa. Sugeruje, że „dojrzałość” polega na tolerowaniu „ambiwalencji” wobec postaci łączących „groteskowy narcyzm” z pozornie szlachetnymi czynami. „Cóż, rzeczywistość jest po prostu znacznie bardziej różnorodna niż czarno-białe klisze” – pisze, odrzucając katolicką zasadę bonum ex integra causa, malum ex quocumque defectu (dobro wynika z całkowitej doskonałości przyczyny, zło z jakiegokolwiek braku).
Teza o „zbawiennej ambiwalencji” to czysty modernizm, potępiony już w dekrecie Lamentabili sane exitu Świętego Oficjum (1907): „Dogmaty są tylko interpretacją faktów religijnych, którą z dużym wysiłkiem wypracował sobie umysł ludzki” (propozycja 22 potępiona). W rzeczywistości – jak wyjaśnia Pius IX w Syllabus errorum – „Kościół jest wrogiem postępu nauk przyrodniczych i teologicznych” (błąd 57), gdyż owe „nauki” służą podważaniu nadprzyrodzonego porządku.
Milczenie o prawdziwych ofiarach: prześladowanych chrześcijanach
Najcięższym zarzutem wobec tekstu jest całkowite przemilczenie losu katolików w strefie konfliktu. Podczas gdy autor płacze nad „masakrą ludności cywilnej”, nie wspomina, że Hamas systematycznie eksterminuje chrześcijan w Gazie, pali kościoły i zmusza do konwersji na islam. „Zachód obwinia Izrael za humanitarne skutki tej wojny” – cytuje inny artykuł z portalu, ukazując typowo modernistyczne zaślepienie: zamiast bronić societas perfecta Kościoła, płaszczy się przed świeckimi narracjami „praw człowieka”.
Katolicka odpowiedź na konflikt jest jednoznaczna: jedynym rozwiązaniem jest nawrócenie Żydów i muzułmanów na wiarę katolicką. Jak przypomina Pius XI w Quas Primas: „Jeśliby ludzie prywatnie i publicznie uznali nad sobą władzę królewską Chrystusa, wówczas spłynęłyby na całe społeczeństwo niesłychane dobrodziejstwa, jak należyta wolność, jak porządek i uspokojenie, jak zgoda i pokój”. Tymczasem Stawiszyński promuje naturalistyczną utopię „pokoju bez Chrystusa”, co stanowi contradictio in adiecto.
Fałszywy ekumenizm w służbie globalizmu
Tekst wpisuje się w posoborową narrację fałszywego ekumenizmu, gdzie wszystkie religie mają równe prawa do współistnienia. Tymczasem Sobór Florencki (1442) orzekł nieomylnie: „Nikt, choćby nawet jałmużny rozdawał całe swe mienie, nie może być zbawiony, jeśli nie trwa w łonie i w jedności Kościoła katolickiego”. Gdy autor pisze o „uwolnieniu izraelskich zakładników”, nie zauważa, że sam Hamas jest produktem islamskiego odrzucenia Ewangelii – a każdy kompromis z tym złem stanowi zdradę Chrystusa Króla.
„Pokój” osiągnięty przez Trumpa to miraż – tymczasowe zawieszenie broni między dwiema siłami odrzucającymi Chrystusa. Jak przestrzegał Pius IX: „Można uznać, że chrześcijaństwo było z początku żydowskie, lecz na skutek stopniowego rozwoju stało się najpierw Pawłową, następnie Janową, aż wreszcie grecką i powszechną” (błąd 60 z Syllabusa). Podobnie dziś modernistyczni autorzy chcą „rozwijać” doktrynę, by dostosować ją do świeckich układów sił.
Podsumowując: tekst Tygodnika Powszechnego to przejaw modernistycznej herezji, która pod pozorem „zniuansowania” relatywizuje zło i promuje naturalistyczne rozwiązania. Prawdziwy pokój nadejdzie dopiero, gdy narody uznają społeczne panowanie Chrystusa Króla – nie zaś dzięki narcystycznym grom politycznych aktorów.
Za artykułem:
Nie lubimy Trumpa, ale zatrzymał hekatombę w Gazie. I co teraz? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 15.10.2025







