Portal Tygodnik Powszechny (20 października 2025) relacjonuje odwołanie spotkania z noblistką Hertą Müller w krakowskich instytucjach kultury z powodu „pogróżek propalestyńskich aktywistów”. Autor przedstawia to jako „przyznanie się do imposybilizmu” w sytuacji, gdy „instytucje kultury nie mają narzędzi, by zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom spotkań, których gość budzi kontrowersje”. W tekście pojawiają się porównania do wcześniejszych incydentów z udziałem „narodowców” i „wszechpolaków”, co ma dowodzić uniwersalności problemu „uciszania głosów”. Proponowanym rozwiązaniem ma być wzorowanie się na interwencji wrocławskich antyterrorystów z 2013 roku, którzy usunęli protestujących z wykładu Zygmunta Baumana. Artykuł kończy się retorycznym pytaniem o gotowość „wszystkich stron” do „wejścia na tę ścieżkę”, co stanowi klasyczny przykład moralnego relatywizmu podszytego społecznym darwinizmem.
Naturalistyczna redukcja ładu społecznego
Przedstawiona narracja to manifest impotencji współczesnych elit kulturalnych, które – odrzuciwszy nadprzyrodzony fundament cywilizacji – nie potrafią oprzeć się nawet marginalnym grupom aktywistów.
„My po prostu nie jesteśmy w stanie zorganizować tu spotkania publicznego w taki sposób, żeby zapewnić jego uczestnikom bezpieczeństwo, jeśli gość lub temat budzą kontrowersje”
– to zdanie demaskuje bankructwo całego projektu oświeceniowego, który odrzucił zasady wiecznego prawa naturalnego na rzecz „dialogu” i „tolerancji”.
Kardynał Alfredo Ottaviani w Dokumencie o tolerancji religijnej (1953) podkreślał: „Błąd nie ma takich samych praw jak prawda”. Tymczasem współczesne instytucje kultury, pozbawione odniesienia do obiektywnego dobra, skazane są na wieczne balansowanie między anarchią a policyjnym drylem. Próba przeciwstawienia „narodowców” i „propalestyńskich aktywistów” jako dwóch równych zagrożeń to klasyczny błąd fałszywej symetrii, gdzie pomija się istotową różnicę między nacjonalizmem a globalistycznym terroryzmem.
Ewangelia bezpieczeństwa zamiast bezpieczeństwa Ewangelii
W tekście uderza całkowite pominięcie a priori moralnego w ocenie działań protestujących. Dla katolika każda przemoc wobec niewinnych jest złem obiektywnym, czego nie relatywizuje żadna „słuszna sprawa”. Tymczasem autor, mówiąc o „skłonności do przemocy i zamykania ust ludziom o odmiennych poglądach”, nie potrafi lub nie chce nazwać zła po imieniu, ograniczając się do technokratycznej diagnozy „braku narzędzi”.
Św. Augustyn w Państwie Bożym (XIX, 13) nauczał: „Pokój rzeczy doczesnych jest uporządkowaną harmonią obywateli w rozkazach i posłuszeństwie”. Krakowskie instytucje, rezygnując z obrony podstawowego prawa do wolności słowa, same stają się współwinne destrukcji ładu społecznego. Ich postawa przypomina tę, którą Pius XI potępił w encyklice Quas Primas: „Gdy Boga i Jezusa Chrystusa usunięto z praw i z państw, zburzone zostały fundamenty władzy”.
Fałszywy ekumenizm konfliktów
W artykule pobrzmiewa typowy dla modernizmu redukcjonizm antropologiczny, gdzie konflikt izraelsko-palestyński sprowadza się wyłącznie do poziomu politycznych kontrowersji. Nie ma tu miejsca na katolicką analizę moralną działań Hamasu ani na przypomnienie, że Ziemia Święta – jako kolebka chrześcijaństwa – wymaga szczególnego rozeznania duchowego.
Bulla Piusa X Lamentabili sane (1907) potępiła tezę, że „prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim, w nim i przez niego” (propozycja 58). Tymczasem próba zrównania wszystkich „kontrowersji” prowadzi właśnie do takiego relatywizmu, gdzie obrona cywilizacji łacińskiej stawiana jest na równi z dżihadem przeciwko niej. To klasyczny przykład modernistycznej hermeneutyki, która – jak pisał św. Pius X w Pascendi – „miesza prawdę z błędem”.
Policyjna utopia jako substytut sprawiedliwości
Propozycja rozwiązania problemu przez „wejście na ścieżkę” policyjnych interwencji wzorem Wrocławia z 2013 roku to przejaw naturalistycznej utopii, gdzie państwo ma zastąpić brakujący fundament moralny społeczeństwa. Autor zapomina, że bez odwołania do prawa naturalnego każdy system policyjny degeneruje się w tyranię – czego przykładem jest dzisiejsza „tolerancja”, która prześladować potrafi z równą gorliwością, co dawna inkwizycja, tyle że bez jej teologicznego rozeznania.
Leon XIII w Libertas praestantissimum (1888) przestrzegał: „Gdy opinie ludzkie dochodzą do zaprzeczenia prawdy i dobra, a prawa ludzkie oderwą się od prawa wiecznego, wówczas nie tylko nie obowiązują sumienia, ale stają się niesprawiedliwością i przemocą”. Tymczasem proponowany przez autora model „bezpieczeństwa przez siłę” to jedynie simulacrum porządku, który – nie mając oparcia w prawdzie – skazany jest na nieustanne konflikty i eskalację przemocy.
Duchowa pustka jako źródło kryzysu
Najgłębszym problemem ujawnionym w artykule jest całkowite oderwanie kultury od jej nadprzyrodzonego celu. Gdy instytucje kultury rezygnują z obrony prawdy w imię „bezpieczeństwa”, stają się jedynie przechowalnią relatywizmu. Brakuje tu katolickiej koncepcji męstwa – cnoty kardynalnej, która każe bronić prawdy niezależnie od kosztów.
Św. Tomasz z Akwinu w Sumie teologicznej (II-II, q. 123) definiował męstwo jako „cnotę, która wzmacnia ducha wobec największych niebezpieczeń”. Tymczasem krakowscy organizatorzy, wycofując się przed groźbami, zdradzają nie tylko noblistkę, ale samą ideę kultury jako przestrzeni poszukiwania prawdy. Ich postawa przypomina tę, którą Chrystus potępił w Apokalipsie: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni (…) wyrzucę cię z mych ust” (Ap 3,15-16).
W czasach, gdy Kościół katolicki stawał wobec prawdziwych prześladowań, jego przedstawiciele nie szukali „bezpiecznych formuł”. Św. Edmund Campion, wisząc na szubienicy w 1581 roku, nie proponował „rozmowy wideo” zamiast świadectwa krwi. Dziś zaś „elity kulturalne”, odrzuciwszy wiarę, nie potrafią nawet obronić debaty publicznej – co najlepiej dowodzi, że bez Chrystusa Króla żadna cywilizacja nie jest w stanie przetrwać.
Za artykułem:
Kraków bez Herty Müller. Czy w Polsce jest jeszcze miejsce na debatę publiczną? (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 20.10.2025