Portal Tygodnik Powszechny (21 października 2025) przedstawia analizę polskiej obsesji na punkcie prywatności, wskazując na zanik niezapowiedzianych wizyt, kontrolę wizerunku i urbanistyczną izolację jako przejaw realizacji „realnej potrzeby” świętego spokoju. Autorka, Olga Drenda, kreśli obraz społeczeństwa, które „błyskawicznie porzuciło nawyki” wiejskiej wspólnotowości na rzecz pragmatycznej samotności, tłumacząc to „potrzebą prywatności, której w społeczności połączonej więziami pomocy wzajemnej, ale i wzajemnej kontroli być nie mogło”. Artykuł stanowi jednak klasyczny przykład modernistycznej apologii rozkładu więzi społecznych pod płaszczykiem postępowej emancypacji.
Fałszywa dychotomia: wspólnota czy niewola
Redukcja życia społecznego do alternatywy między „wiejską kontrolą” a „miejską wolnością” zdradza przyjęcie liberalnych założeń o nieuniknionym konflikcie między jednostką a wspólnotą. Tymczasem philosophia perennis (odwieczna filozofia) naucza, że człowiek jest animal sociale (istotą społeczną) z natury, a nie z przymusu. Jak przypominał Pius XI w Divini Redemptoris (1937): „Człowiek bowiem z natury swej jest istotą społeczną; nie może on ani osiągnąć swego właściwego rozwoju, ani zdobyć dóbr życia bez współpracy i współdziałania z innymi”.
Przytaczane przez Drendę badania Włodzimierza Pawluczuka z lat 70., ukazujące opór białostockich mieszkańców przed „rozwiązaniami wzmacniającymi więzi sąsiedzkie”, należy interpretować nie jako triumf wolności, lecz jako symptom dezintegracji społecznej pod wpływem socjalistycznej inżynierii. System komunistyczny, niszcząc naturalne struktury wspólnotowe – rodzinę, cechy, parafię – pozostawił jednostkę bezbronną wobec państwowego molocha, co nieuchronnie rodziło postawę defensywnej izolacji.
Od komunistycznej dezintegracji do kapitalistycznej atomizacji
Drenda słusznie zauważa, że „nie sprawili tego ani kosmici, ani telewizja czy internet, ani kapitalizm”, lecz błędnie pomija rolę systematycznej destrukcji religijnych fundamentów wspólnoty. Katolicka nauka społeczna zawsze broniła zasady pomocniczości (principium subsidiariatis), według której „każdy społeczny czynnik wyższego rzędu niech stoi na stanowisku pomocniczym, a nie przesłaniającym wobec czynnika niższego, niech raczej wspiera go w potrzebie” (Pius XI, Quadragesimo anno, 1931).
Modernistyczna narracja prezentuje izolację jako „rzeczywistą potrzebę”, podczas gdy w rzeczywistości jest to efekt podwójnej traumy: najpierw komunistycznej kolektywizacji, potem liberalnej atomizacji. Jak ostrzegał św. Pius X w Lamentabili sane (1907): „Dogmaty, sakramenty i hierarchia […] są tylko sposobem wyjaśnienia i etapem ewolucji świadomości chrześcijańskiej” – ta modernistyczna teza doskonale współgra z relatywizacją wspólnotowych więzi jako „przestarzałego kostiumu”.
Technokratyczne narzędzia duchowej samotności
Entuzjazm dla „domofonów, ogrodzeń wokół osiedli, monitoringu” zdradza głębszą duchową chorobę. Casti connubii Piusa XI (1930) naucza, że „dom rodzinny ma być jak sanktuarium, w którym strzeże się religii”. Tymczasem współczesne „ogrodzone osiedla” to nie sanktuaria, lecz getta strachu, gdzie technologia zastępuje zaufanie do Opatrzności. Jak przypominał św. Augustyn: „Niepokój nasz jest pracą naszej pychy; pokój nasz – dziełem miłości Bożej”.
Fotograficzny narcyzm („ludzie nie chcą być fotografowani i częściej odmawiają lub okazują dezaprobatę”) to jedynie współczesna forma bałwochwalczego kultu ego, sprzecznego z chrześcijańską pokorą. Św. Paweł apelował: „Niechaj więc nie króluje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego” (Rz 6,12). Tymczasem współczesny człowiek uczynił z kontroli wizerunku nowego bożka.
Kryzys gościnności jako symptom apostazji
Najwymowniejszym symbolem upadku jest „ekspresowy niemalże zanik niezapowiedzianych wizyt”. Drenda próbuje to tłumaczyć pragmatyzmem: „wolimy, by nikt nie zaskoczył nas bez spodni”. Lecz chrześcijańska gościnność nigdy nie była kwestią wygody. List do Hebrajczyków napomina: „Gościnności nie zapominajcie; przez nią bowiem niektórzy, nie wiedząc, aniołów przyjęli” (Hbr 13,2).
Kanon 769 Kodeksu Prawa Kanonicznego (1917) zobowiązywał proboszczów do „pielęgnowania cnót chrześcijańskich, zwłaszcza miłości wzajemnej i gościnności”. Dezercja z pola gościnności to nie przejaw „realnej potrzeby”, lecz duchowego lenistwa i utraty wiary w transcendentny wymiar spotkania. Jak pisał Romano Guardini: „Człowiek współczesny boi się niczym nie zasłoniętego spojrzenia drugiej osoby, bo w głębi duszy wie, że to spojrienie domaga się odpowiedzi na pytanie o sens”.
Antropologiczne samobójstwo w imię iluzorycznej wolności
Artykuł Tygodnika Powszechnego wpisuje się w modernistyczną narrację o nieuchronności indywidualizmu, przemilczając katastrofalne skutki społeczne tej ideologii. Pius XII w Summi Pontificatus (1939) ostrzegał: „Gdy zasada, że wszelka władza pochodzi od Boga, zostaje odrzucona […], wtedy podstawy porządku społecznego zostają wstrząśnięte do samego korzenia”.
Współczesna „potrzeba prywatności” często staje się alibi dla ucieczki przed odpowiedzialnością za wspólnotę. Jak uczył św. Tomasz z Akwinu: „Życie samotne jest możliwe tylko dla tego, kto albo jest zwierzęciem, albo bogiem” (Summa Theologiae, I-II, q. 94, a. 5). Człowiek, który redukuje swoje relacje do kontrolowanych interakcji, skazuje się na duchową śmierć.
W świetle niezmiennej doktryny katolickiej, „święty spokój” okazuje się więc przekleństwem – pax diaboli (pokój diabelski), który jest jedynie „spokojem cmentarnym” (św. Augustyn). Prawdziwy pokój, pax Christi in regno Christi (pokój Chrystusowy w królestwie Chrystusowym), jak głosi Pius XI w Quas Primas (1925), wymaga odważnego budowania wspólnoty opartej na Chrystusie Królu, a nie technokratycznych barierach.
Za artykułem:
Skąd w Polakach większa niż gdzie indziej potrzeba prywatności (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 21.10.2025








