Portal eKAI (26 października 2025) relacjonuje inicjatywę osadzonych z Aresztu Śledczego w Lublinie, którzy pod patronatem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II przepisali ręcznie Pismo Święte. Według doniesień, w projekcie uczestniczyło 80 więźniów, w tym studenci Centrum Studiów KUL dla Osadzonych. Biblia została użyta podczas „Mszy św.” inaugurującej rok akademicki. „Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia” – wyznaje jedna z osadzonych kobiet. Artykuł przemilcza jednak zasadniczą kwestię: czy ten pozornie pobożny akt służy rzeczywistemu nawróceniu, czy jest jedynie kolejnym przejawem posoborowego zredukowania wiary do psychologicznego samopoczucia i świeckiego aktywizmu.
Naturalistyczne pomieszanie środków i celów
„Ksiądz” Grzegorz Draus, określony mianem kapelana, chwali przedsięwzięcie jako „owoc nauki i świadectwo wiary więźniów”. Tymczasem Dei Filius Soboru Watykańskiego I stanowczo przypomina: „Wiara jest nadprzyrodzoną cnotą, dzięki której z natchnienia i pomocy łaski Bożej wierzymy, że prawdą jest to, co zostało przez Boga objawione” (DS 3008). Żaden akt zewnętrzny – nawet przepisywanie Pisma Świętego – nie może zastąpić łaski uświęcającej, której pozbawieni są uczestniczący w neokatechumenalnych „liturgiach”.
Wzmianka o zaangażowaniu osadzonych w Drodze Neokatechumenalnej demaskuje duchową pustkę całego przedsięwzięcia. Jak zauważył kard. Alfredo Ottaviani w oficjalnej ocenie tego ruchu dla Pawła VI: „Istnieje niebezpieczeństwo, że liturgia neokatechumenalna może prowadzić do zniszczenia jedności rytu rzymskiego i wprowadzić poważne nieprawidłowości”. Uczestnictwo w tych praktykach – potępionych m.in. przez Kongregację Kultu Bożego w 1988 r. – czyni cały projekt nie tylko duchowo bezowocnym, ale wręcz niebezpiecznym dla dusz.
Teologiczne bankructwo „duchowej” aktywności
Artykuł przemilcza kluczową prawdę: „Beze Mnie nic uczynić nie możecie” (J 15,5). Więźniowie pozbawieni są dostępu do ważnych sakramentów w strukturach posoborowych. „Msza”, podczas której użyto przepisanej Biblii, była nielegalną celebracją Nowego Obrządku, który Pius XII stanowczo zakazał modyfikować (Mediator Dei). Bez ważnej Ofiary i ważnych sakramentów jakiekolwiek działania „duchowe” stają się jałowym aktywizmem.
Wykorzystanie Biblii Króla Jakuba przez wspomnianego Phillip Pattersona – protestanckiego przekładu pełnego błędów doktrynalnych – ukazuje ekumeniczny zamysł całej inicjatywy. Syllabus błędów Piusa IX potępia twierdzenie, że „protestantyzm jest niczym innym jak inną formą tej samej prawdziwej religii chrześcijańskiej” (pkt 18). Tymczasem artykuł stawia na równi katolicką Wulgatę z protestanckimi przekładami, co stanowi jawną zdradę depositum fidei.
Psychologizacja wiary zamiast nawrócenia
„Było i jest mi dzięki temu lżej odnajdywać się w mojej sytuacji” – wyznaje osadzona Wiktoria. To zdanie demaskuje prawdziwy cel przedsięwzięcia: nie metanoia (radykalna przemiana serca), ale terapeutyczne samopoczucie. Św. Pius X w Pascendi wskazywał, że moderniści „wierzenie sprowadzają do zwykłych potrzeb życia”. Dekret Lamentabili potępia tezę, że „dogmaty wiary należy pojmować według ich funkcji praktycznej, tzn. jako obowiązujące w działaniu, nie zaś jako zasady wierzenia” (pkt 26).
„Rektor” KUL, „ks.” Mirosław Kalinowski, chwali „wszelkie nowe pomysły i propozycje”, co doskonale wpisuje się w posoborowy kult innowacji. Tymczasem Pius VI w Constiuutio „Auctorem fidei” potępił twierdzenie, że „należy preferować nowe opinie teologiczne zamiast starych i powszechnie przyjętych” (DS 2679).
Nadużycie Pisma Świętego bez Magisterium
Projekt całkowicie ignoruje ostrzeżenie św. Piotra: „Żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wykładu” (2 P 1,20). Przepisywanie Biblii bez należytego przygotowania teologicznego i poddania się Magisterium Kościoła prowadzi do subiektywnej interpretacji. Św. Robert Bellarmin w De Scriptoribus Ecclesiasticis podkreślał: „Pismo Święte jest jak młot kruszący skały, ale tylko w rękach prawego wykładu Kościoła”.
Artykuł nie wspomina ani słowem o konieczności żalu za grzechy, spowiedzi ważnej czy zadośćuczynienia. Tymczasem Sobór Trydencki dogmatycznie określił: „Jeśliby ktoś twierdził, że samo opłakiwanie grzechów wystarcza bez przyjęcia sakramentu pokuty – niech będzie wyklęty” (Sesja XIV, kan. 4).
Duchowa katastrofa w majestacie prawa
Całe przedsięwzięcie stanowi klasyczny przykład posoborowego pomieszania porządku naturalnego i nadprzyrodzonego. Jak uczył Pius XI w Quas Primas: „Pokój Chrystusa w Królestwie Chrystusowym – oto hasło, które daliśmy naszym czasom”. Tymczasem projekt ogranicza się do psychologicznego komfortu i świeckich metod „resocjalizacji”.
Brak także ostrzeżenia, że przyjmowanie „Komunii” w strukturach posoborowych, gdzie „msza” została zredukowana do stołu zgromadzenia, a rubryki naruszają teologię Ofiary przebłagalnej, jest jeżeli nie li „tylko” świętokradztwem, to bałwochwalstwem. Kanon 731 §1 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 r. wyraźnie stwierdza: „Komunii świętej nie wolno udzielać ekskomunikowanym i interdyktowanym po wyroku lub deklaracji oraz publicznie grzeszącym”.
W obliczu tych faktów inicjatywa „przepisywania Biblii” w lubelskim areszcie okazuje się nie dziełem ewangelizacji, lecz kolejnym gwoździem do trumny dusz porzuconych przez fałszywych pasterzy. Jak prorokował św. Hilary z Poitiers: „Biada czasom, gdy kamienie wołać będą, a ludzie milczą!”
Za artykułem:
Więźniowe z Polski przepisali Pismo Święte (vaticannews.va)
Data artykułu: 26.10.2025








