Portal prezentuje rozważanie fragmentu Mt 7, 1-5 oraz Ps 33, koncentrując się na słowach Chrystusa: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni… czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?”. Autor rozwija myśl, iż ludzie z natury mają skłonność do osądzania innych i wybielania siebie. Proponuje jako lekarstwo poszukiwanie dobra w bliźnim i skupienie się na pozytywach – rzekomo jest ich więcej niż zła. Konkluzja zachęca do prośby o światło Boże oraz wzrost umiejętności widzenia Jezusa w drugim człowieku.
Prawdziwy sens ewangelicznego upomnienia według nauczania Kościoła katolickiego sprzed 1958 roku
Nauka Chrystusa zawarta w Ewangelii św. Mateusza (Mt 7,1-5) była zawsze interpretowana przez Ojców Kościoła i teologów zgodnie z zasadami prawa Bożego oraz obowiązkiem miłości bliźniego. Wbrew współczesnemu przekręcaniu tego fragmentu przez antykościelne środowiska posoborowe – sugerujące moralną bierność wobec grzechu lub relatywizm moralny – prawdziwa wykładnia mówi jasno: zakazane jest pochopne potępianie intencji serca drugiego człowieka bez dowodów albo wynoszenie się nad niego pychą; natomiast obowiązek rozeznawania czynów i napominania grzesznych postaw pozostaje nienaruszony.
Święty Augustyn wyjaśniał tę kwestię kilkukrotnie:
„Nie mówiono tu: Nie upominajcie braci waszych ani nie ganić złych uczynków; lecz byśmy najpierw sami siebie poprawiali…”
(por. De sermone Domini in monte). Podobnie Sobór Trydencki nauczał o potrzebie karcenia zgorszenia dla ratowania dusz (Sesja XXV), a wszelkie ignorowanie publicznych wykroczeń przeciw wierze czy moralności uznawał za współudział w cudzym grzechu.
Błąd posoborowego przesunięcia akcentu: od walki ze złem ku utopii psychologizującego optymizmu
Autor tekstu przedstawia subiektywistyczną wizję zbawienia opartą o psychologiczne samopoczucie zamiast obiektywnej prawdy o grzechu. „Lekarstwem na naszą ‘belkę’ jest widzenie dobra… Być bardziej zainteresowanym tym co dobre…”. Takie podejście prowadzi do praktycznej akceptacji błędów i fałszowania rzeczywistości duchowej.
Integralna wiara katolicka uczy jasno – choć należy być ostrożnym przed oskarżeniem kogoś bez podstawy czy pogardy dla jego osoby, to jednak rozpoznanie zła i głośne jego napiętnowanie stanowi akt miłości względem Boga i bliźniego (por. św. Tomasz z Akwinu, STh II-II q33). Miłość chrześcijańska nigdy nie polegała na „widzeniu tylko dobra”, lecz przede wszystkim na trosce o wieczne zbawienie duszy przez napomnienie grzesznika.
Wypaczeniem doktryny katolickiej jest szerzone dziś twierdzenie jakoby „Bo dobra w świecie i nas jest więcej niż zła”. Ojcowie Kościoła nauczali przeciwnie: ludzka natura po upadku Adama ma skłonność ku złemu („fomes peccati”), dlatego konieczna jest ustawiczna walka duchowa pod prymatem łaski Chrystusowej oraz ascezy sakramentalnej.
Zanegowane elementy artykułu według integralnej doktryny:
- Nadmierna psychologizacja religijności: Utożsamianie życia duchowego wyłącznie ze zmienianiem sposobu patrzenia („patrzymy… poprzez schemat myślowy”) pomija realność łaski uświęcającej oraz konieczność pokuty sakramentalnej.
- Fałszywe usprawiedliwienie bierności wobec jawnych zgorszeń: Sugerowanie powstrzymania od krytyki cudzych czynów prowadzi do społecznego przyzwolenia na publiczne występki przeciw Bogu.
- Zaniedbanie obowiązkowej funkcji napominania: Kanony apostolskie nakładają surowe kary za zaniedbanie upomnienia brata błądzącego lub jawnie łamiącego prawo Boże (
„Jeśli ktoś widząc swojego brata grzeszącego milczy… uczestnikiem staje się winy” – parafraza kanonów apostolskich)
.
- Mistyfikacja obrazu świata pozorną przewagą dobra nad złem: Tradycja naucza realizmu duchowego — świat leży „cały pod mocą złego” (1 J 5,19) dopóki nie zostanie odnowiony przez Chrystusa Króla.
- Pominięcie społecznego panowania Pana Jezusa: Brak wskazania konieczności porządku chrześcijańskiego zarówno indywidualnie jak i społecznie — zamiast tego promuje się indywidualistyczną pobożność oderwaną od rzeczywistych wymogów prawa Bożego.
Prawa Boże ponad tzw. „prawo do dobrego samopoczucia”
Cytowany tekst wpisuje się niestety w nurt posoborowych deformacji – stawia subiektywne poczucie komfortu ponad jasne rozróżnienie między dobrem a złem objawione przez Boga („Biada tym co dobro zwą złem…” Iz 5,20). Integralna wiara zobowiązuje każdego ochrzczonego do rozeznawania ducha czasu („probatio spirituum”) oraz otwartego sprzeciwiania się herezji czy gorszycielom niezależnie od opinii większości.
Podkreślić trzeba także fakt przemilczenia problemu publicznych zgorszeń płynących właśnie ze strony struktur nowego kościoła („duchownych” antykościelnych), których działalność — jeśli pozostaje poza kontrolą tradycji — przynosi zgubę wielu duszom; lekkomyślna apologia unikania rzetelnego sądu sumienia wspiera ten stan destrukcji.
Sens autentycznej pokory według Tradycji katolickiej
Pokora chrześcijańska nie polega nigdy na zamykaniu oczu na obiektywne fakty ani rezygnacji ze sprawiedliwości; jej istotowym rysem pozostaje uznanie własnej nędzy wraz jednoczesnym stanowczym potępieniem wszelkiego błędu tam gdzie on rzeczywiście istnieje (porównaj św. Grzegorz Wielki). Własną belkę usuwa ten kto szczerze żałuje swych win przed Bogiem – ale też kto potem skuteczniej pomaga innym wydobywać ich drzazgi.
Zakończenie
Całość przesłania analizowanego tekstu jawi się jako typowy produkt mentalności posoborowej, która wypacza Ewangelię sprowadzając ją do terapeutycznych banałów oderwanych od walki duchowej o panowanie Chrystusa nad światem jednostkowo i społecznie.
Jedynie powrót do integralnej nauki Kościoła zapewni właściwe rozumienie słowa Pańskiego — które nigdy nie było przyzwoleniem ani dla relatywizmu moralnego ani dla bierności wobec szerzącego się zgorszenia.
Tylko wtedy możliwe będzie prawdziwie chrześcijańskie przeżywanie Ewangelii zgodne ze stałym depozytem wiary przekazanym nam przez ojców aż po wieczne królestwo naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Za artykułem: (niedziela.pl) Jak chcę przeżyć swoje życie: w ciemności czy w świetle?
Data artykułu: 22.06.2025