Oślepianie pilotów laserem: nieodpowiedzialność czy symptom głębszego kryzysu?
Portal Gość Niedzielny informuje o poważnym incydencie w Nowym Targu, gdzie 9-letni chłopiec za pomocą zielonego lasera oślepił pilota podchodzącego do lądowania. Urząd Lotnictwa Cywilnego podaje, że każdego roku odnotowuje się blisko 200 podobnych zdarzeń. W piątkowym przypadku rodzice dziecka zgłosili się na lotnisko, by przeprosić pilotów, jednak sprawą zajmie się sąd rodzinny. Prof. Edward Wylęgała wyjaśnia, że takie działanie może prowadzić do katastrofy, gdyż „przyświecenie tym zielonym laserem mogło spowodować nagłe olśnienie” u pilota, którego źrenice były rozszerzone w ciemnej kabinie. W 2019 r. lekarz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego doznał trwałego uszkodzenia wzroku w podobnym incydencie. Zgodnie z prawem, emitowanie lasera w kierunku statku powietrznego grozi karą do 8 lat więzienia.
Katastrofalne skutki ludzkiej lekkomyślności
Zdarzenie w Nowym Targu nie jest odosobnionym przypadkiem, lecz objawem szerszego zjawiska społecznego. Dane Urzędu Lotnictwa Cywilnego pokazają systematyczny wzrost liczby takich incydentów: 197 w 2023 r., 195 w 2024 r. i już 144 w pierwszych dziesięciu miesiącach 2025 r. Prof. Wylęgała ostrzega:
„Przyświecenie tym zielonym laserem mogło spowodować nagłe olśnienie. Na ziemi nie dałoby to takiego efektu, ale w ciemnej kabinie źrenice są bardzo rozszerzone. Przyświecenie tym zielonym laserem mogło spowodować nagłe olśnienie”.
To nie tylko chwilowe oślepienie – jak podkreśla okulista, dłuższa ekspozycja może powodować nieodwracalne uszkodzenie siatkówki. Przypadek lekarza LPR z 2019 r., który wskutek takiego ataku stracił zdolność do wykonywania zawodu, pokazuje realne zagrożenie życia.
Bezpieczeństwo publiczne jako kwestia moralna
Prawo lotnicze jasno określa karalność takich czynów – do 8 lat więzienia w przypadku zagrożenia katastrofą. Jednak sama groźba sankcji nie rozwiązuje problemu. Quis custodiet ipsos custodes? (Kto pilnuje samych strażników?) – pytał już Juwenal. W społeczeństwie, gdzie zanika poczucie odpowiedzialności zbiorowej, nawet najbardziej rygorystyczne przepisy okazują się niewystarczające.
Kampania „Laser to nie zabawka” to kropla w morzu potrzeb. Problem wymaga głębszej refleksji nad przyczynami takiej lekkomyślności. Czy mamy do czynienia z efektem kryzysu wychowawczego w rodzinach? Z badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wynika, że 68% rodziców przyznaje się do trudności w egzekwowaniu zasad u dzieci.
Kryzys autorytetu i odpowiedzialności
Postawa rodziców chłopca z Nowego Targu, którzy „mieli odwagę przyjechać na lotnisko, spotkać się z pilotami i przeprosić”, choć godna uznania, nie zmienia faktu, że doszło do poważnego zaniedbania nadzoru nad dzieckiem. W tradycyjnym modelu wychowania, opartym na encyklice Divini illius Magistri Piusa XI, rodzice ponoszą pierwszorzędną odpowiedzialność za kształtowanie charakterów swoich dzieci.
Współczesny relatywizm moralny prowadzi do sytuacji, gdzie nawet tak niebezpieczne zachowania bywają bagatelizowane. Orędzie Quas primas Piusa XI wskazuje, że prawdziwy ład społeczny możliwy jest tylko pod panowaniem Chrystusa Króla. Tam, gdzie odrzuca się Boskie prawo, tam zanika także poszanowanie dla ludzkiego życia i bezpieczeństwa publicznego.
Technologia bez etyki – ślepy zaułek cywilizacji
Dostępność laserów o dużej mocy w sklepach internetowych stanowi kolejne wyzwanie. Podczas gdy władze wprowadzają ograniczenia (moc wskaźników nie może przekraczać 1 mW), w praktyce kontrola rynku jest iluzoryczna. W świetle nauki społecznej Kościoła, wyrażonej w encyklice Rerum novarum Leona XIII, państwo ma obowiązek chronić obywateli przed szkodliwymi produktami.
Jednak sama legislacja to za mało. Potrzebna jest odnowa moralna, która płynie z uznania prymatu prawa Bożego nad ludzkimi zachciankami. Jak pisał św. Augustyn: „Prawo niepisane, które zwie się prawem naturalnym, wyryte jest w sercach ludzkich” (De libero arbitrio). Zanik tego poczucia prowadzi do sytuacji, gdzie dzieci bawią się śmiercionośnymi narzędziami, nie rozumiejąc konsekwencji.
Bezpieczeństwo lotnicze jako dobro wspólne
Aeroklub Nowotarski słusznie apeluje:
„Bądźmy odpowiedzialni – jeśli widzisz lądujący samolot nie świeć w niego laserem, ale pomachaj mu, pilot na pewno to doceni”
. To wezwanie do odbudowy wspólnotowego ducha, którego brak tak dobitnie uwidacznia się w analizowanym incydencie.
W tradycyjnej katolickiej nauce społecznej, bonum commune (dobro wspólne) stanowi nadrzędną wartość. Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. (kan. 1526) nakłada na wiernych obowiązek przestrzegania prawa państwowego, o ile nie sprzeciwia się ono prawu Bożemu. Tymczasem współczesny indywidualizm prowadzi do sytuacji, gdzie nawet oczywiste zagrożenia bywają ignorowane dla chwilowej zabawy.
Podsumowanie: potrzeba powrotu do fundamentów
Incydent w Nowym Targu to nie tylko jednostkowe niedopatrzenie, ale symptom głębszego kryzysu cywilizacyjnego. W społeczeństwie odrzucającym Boga i Jego prawo, nawet najbardziej oczywiste zasady bezpieczeństwa przestają być respektowane. Jak pisał Pius XI w Divini Redemptoris, „żadna ludzka władza nie może zastąpić autorytetu Boga i Jego prawa”.
Rozwiązanie problemu wymaga nie tylko kampanii edukacyjnych, ale fundamentalnej rekatechizacji społeczeństwa w duchu niezmiennej doktryny katolickiej. Tylko odnowa moralna oparta na Dekalogu i nauce Kościoła może zapewnić prawdziwe bezpieczeństwo – zarówno w powietrzu, jak i w każdym innym wymiarze ludzkiego życia.
Za artykułem:
Oślepianie załóg statków powietrznych laserem to plaga   (gosc.pl)
Data artykułu: 03.11.2025








