„Fundament” kard. Rysia: modernistyczna erozja apostolskiego depozytu
Portal Tygodnik Powszechny (4 listopada 2025) publikuje rozważania „kard.” Grzegorza Rysia, który – analizując fragment Listu do Efezjan o Kościele zbudowanym na fundamencie apostołów i proroków – zastanawia się nad kondycją współczesnego „episkopatu”. Tekst stanowi klasyczny przykład relatywizacji autorytetu apostolskiego poprzez psychologizację i redukcję nadprzyrodzonej misji Kościoła do poziomu „ludzkich słabości”.
„Nawet Piotr – «Skała» – okazał się (czy tylko w jednym momencie swego życia i misji?) jak piasek… Nie tylko na dziedzińcu arcykapłańskim w Wielki Czwartek, ale także wtedy, gdy Paweł musiał mu się «otwarcie sprzeciwić» wobec «nieszczerego postępowania» w Antiochii”
To zdanie demaskuje modernistyczną strategię autora: podważanie boskiego charakteru urzędu Piotrowego przez wyolbrzymianie ludzkich ułomności. Kościół zawsze nauczał, że choć Piotr jako człowiek upadł, jego urząd pozostaje nieomylnym fundamentem („Tu es Petrus, et super hanc petram aedificabo Ecclesiam meam” – Mt 16,18). Św. Robert Bellarmin w „De Romano Pontifice” przypomina: „Błąd w wierze nie może przylgnąć do Papieża nawet jako osoby prywatnej, gdyż Duch Święty stale go strzeże”. Tymczasem Ryś sugeruje, że „fundament” może być „piaskiem”, co stanowi jawną negację asystencji Ducha Świętego obiecanej Następcom Piotra (Łk 22,32).
Zastąpienie władzy apostolskiej terapią grupową
Autor posługuje się językiem rodem z poradników psychologicznych („poczucie bezpieczeństwa”, „trudna perspektywa”), redukując nadprzyrodzoną rzeczywistość Kościoła do poziomu subiektywnych odczuć. To kwintesencja modernistycznej herezji potępionej przez św. Piusa X w encyklice Pascendi Dominici Gregis: „Moderniści […] wszelkie zjawiska religijne sprowadzają do czystego subiektywizmu”. Gdy Ryś pisze, że „być fundamentem oznacza być u podstawy. Nie oznacza być zwieńczeniem – być na górze (u «władzy»)”, dokonuje zdrady eklezjologii katolickiej. Sobór Watykański I w konstytucji „Pastor Aeternus” definiuje przecież nieomylny autorytet Następców Piotra: „Na mocy więc samej obietnicy Zbawiciela naszego, Stolica Święta Piotra zawsze zachowuje wolną od wszelkiej zmazy wiary”.
Szczególnie jaskrawy jest brak jakiejkolwiek wzmianki o niezmienności depozytu wiary – kluczowym atrybucie apostolskiego fundamentu. Pius X w przysiędze antymodernistycznej stanowczo ostrzegał: „Wierze mocno, że wiara, przez Apostołów przekazana, nie może podlegać żadnemu postępowi, który by miał ją udoskonalić”. Tymczasem Ryś proponuje wizję „fundamentu” podlegającego ludzkim słabościom i reinterpretacjom, co stanowi otwarte zaproszenie do ewolucji dogmatów – herezji potępionej w Syllabusie Piusa IX (propozycja 5).
Milczenie o największej zbrodni: apostazji hierarchów
Najcięższym zarzutem wobec tekstu jest strategiczne pominięcie stanu łaski uświęcającej jako niezbędnego warunku sprawowania władzy apostolskiej. Katechizm Soboru Trydenckiego naucza: „Biskup, który w grzechu śmiertelnym sprawuje sakramenty, działa wprawdzie ważnie, lecz dopuszcza się świętokradztwa”. Gdy Ryś rozważa „odwagę bycia apostołem”, nie wspomina ani słowem o obowiązku świętości czy groźbie wiecznego potępienia za nadużycie święceń. To milczenie jest wymowne – w strukturach posoborowych, gdzie 95% „biskupów” publicznie przeczy dogmatom (np. o wyłączności zbawienia w Kościele), temat stanu łaski został zastąpiony psychologizującą gadką o „trudnych perspektywach”.
Autor konsekwentnie unika również jakiejkolwiek wzmianki o publicznym panowaniu Chrystusa Króla – centralnym punkcie katolickiej eklezjologii wyrażonym w encyklice Piusa XI Quas Primas: „Królestwo naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi […] Narody, które zapomniały o imieniu Bożym, chylą się do upadku”. W zamian otrzymujemy humanistyczne brednie o „współobywatelstwie świętych” oderwanym od obowiązku podporządkowania państwa prawom Kościoła.
Strategia erozji: od fundamentu do piasku
Tekst Rysia należy odczytywać jako element szerszej strategii modernizmu: stopniowego rozpuszczania nadprzyrodzonej struktury Kościoła w sosie psychologicznych banałów. Gdy „apostoł” staje się „fundamentem”, który może być „piaskiem” (sic!), gdy „urząd” redukuje się do „odwagi”, gdy brak jakiegokolwiek odniesienia do sądu ostatecznego nad niewiernymi pasterzami – wówczas mamy do czynienia nie z teologią, lecz z programowym niszczeniem katolickiej tożsamości.
Na koniec warto przypomnieć słowa św. Pawła, które autor tak tendencyjnie interpretuje: „Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus” (1 Kor 3,11). To Chrystus – a nie subiektywne „doświadczenia” modernistycznych hierarchy – jest prawdziwą Skałą. Wszelkie próby zastąpienia Jego królewskiego autorytetu „trudnymi perspektywami” ludzkich słabości są zwykłym apostolstwem zdrajców w purpurze.
Za artykułem:
Jaki powinien być każdy, kto odważy się być apostołem w Kościele (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 04.11.2025








