Rymanowski i Pilawa: modernistyczni apostołowie relatywizmu w służbie dekonstrukcji Zachodu
Portal „Więź” (5 listopada 2025) publikuje tekst Karola Grabiasa pt. „Rymanowski i fałszywi rycerze wolności”, w którym autor krytykuje dziennikarza Bogdana Rymanowskiego i publicystę Konstantego Pilawę za promowanie pseudonaukowych tez profesor Grażyny Cichosz na temat soi, olejów roślinnych i szczepień. Grabias demaskuje mechanizmy tzw. „nowego rewizjonizmu” – zjawiska polegającego na podważaniu ustaleń naukowych pod płaszczykiem walki z „opresyjnymi elitami” i rzekomej obrony wolności słowa. Wskazuje przy tym na niebezpieczeństwo podważania zachodnich instytucji naukowych i mediów w czasie, gdy Zachód potrzebuje konsolidacji wobec zewnętrznych zagrożeń.
Wolność słowa jako idol współczesnej Babel
Manifest Rymanowskiego z jego czterema punktami stanowi kwintesencję modernistycznej herezji absolutyzującej ludzki rozum: „Wolność słowa. Albo jest, albo jej nie ma. Tertium non datur”. Ta pozornie szlachetna zasada, wyjęta z kontekstu porządku nadprzyrodzonego, staje się narzędziem dekonstrukcji samej idei prawdy obiektywnej. Jak nauczał papież Pius IX w Syllabus Errorum: „Błądzą ci, którzy twierdzą, że wolność sumienia i kultów jest prawem każdego człowieka” (pkt 15). Tymczasem Rymanowski i Pilawa, niczym współcześni sofisci, podnoszą wolność słowa do rangi absolutu, zapominając, że libera veritas (wolna prawda) może istnieć jedynie wtedy, gdy jest zakorzeniona w veritas liberans (prawdzie wyzwalającej) – Chrystusie, który jest Drogą, Prawdą i Życiem (J 14,6).
„Każdy zasługuje na wysłuchanie. Żadni «policjanci myśli» nie mogą dyktować dziennikarzowi kogo może, a kogo nie może zapraszać” – deklaruje Rymanowski.
Ta retoryka, podszyta pozorną troską o pluralizm, w rzeczywistości stanowi wyraz relatywizmu epistemicznego, który Pius X w encyklice Pascendi dominici gregis nazwał „podstawą całej herezji modernistycznej”. Gdy Pilawa pisze o „poglądach, które umykają widzom TVN-u i czytelnikom «Newsweeka», dokonuje niebezpiecznego zrównania faktów naukowych z opiniami, co jest dokładnym odzwierciedleniem modernistycznej zasady: „Dogmaty nie są prawdami pochodzenia Bożego, ale interpretacją faktów religijnych” (Lamentabili Sane, pkt 22).
Nauka bez Boga – droga do samozagłady Zachodu
Grabias słusznie wskazuje na niebezpieczeństwo „hiperinflacji obszaru swobodnej dyskusji”, ale nie sięga do sedna problemu: współczesna nauka, odcięta od metafizycznych fundamentów, sama stała się narzędziem autodestrukcji. Gdy Pius XI w Quas Primas ogłaszał królewską godność Chrystusa, podkreślał, że „królestwo naszego Odkupiciela obejmuje wszystkich ludzi” – w tym obszar nauk przyrodniczych. Tymczasem dzisiejsze spory o globalne ocieplenie czy szczepienia toczą się w paradygmacie scjentystycznego naturalizmu, który – jak trafnie zauważa Grabias – sam został zdekonspirowany przez postmodernistycznych filozofów.
Problem jednak nie leży w „nadmiernym usztywnieniu” niektórych obszarów wiedzy, lecz w odrzuceniu zasady wyrażonej przez Leona XIII w Libertas praestantissimum: „Rozum ludzki czerpie prawdę nie z samodzielnego myślenia, lecz z Bożego Objawienia”. Kiedy Pilawa pisze o „upadku liberalnego świata, który zapomniał, na jakich fundamentach został zbudowany”, nieświadomie powtarza diagnozę katolickich tradycjonalistów – z tą różnicą, że dla katolika owe fundamenty to nie abstrakcyjne „wartości zachodnie”, ale konkretne panowanie Chrystusa Króla.
Fałszywi prorocy „wolności” w służbie chaosu
Gdy Rymanowski deklaruje: „Wierzę w zdolność moich widzów do samodzielnego myślenia”, wpisuje się w najgorsze tradycje protestanckiego sola ratio, potępionego przez Sobór Trydencki. Jak przypomina św. Robert Bellarmin w De Controversiis: „Nieomylny autorytet Kościoła jest konieczny, by oddzielić prawdę od błędu”. Tymczasem prezentowany przez dziennikarza Polsatu model „wolności słowa” prowadzi do sytuacji, w której – jak słusznie zauważa Grabias – „każdy spektakl demaskowania zachodnich instytucji ma na swoim audytorium uśmiechniętego Aleksandra Dugina”.
„Dziennikarze […] uderzają w Zachód właśnie w chwili, gdy najbardziej potrzebuje on wiary we własne siły” – pisze Grabias.
Tu jednak autor wpada w pułapkę modernistycznej dialektyki: prawdziwym zagrożeniem nie jest brak „wiary w siły Zachodu”, lecz odrzucenie wiary w Chrystusa Króla. Jak ostrzegał Pius IX: „Kościół jest wrogiem postępu nauk przyrodniczych i teologicznych” (Syllabus Errorum, pkt 57) – ale tylko wtedy, gdy ów „postęp” oznacza zerwanie z Objawieniem. Rymanowski i jemu podobni, pod pozorem walki z „globalną agendą”, w rzeczywistości realizują program Masonerii opisany w bulli Etsi Multa Piusa IX: „niszczenie wszelkimi sposobami religii katolickiej i cywilizacji chrześcijańskiej”.
Ku prawdziwej wolności: pod berłem Chrystusa Króla
Sednem problemu nie jest więc – jak sugeruje Grabias – „brak wolnej debaty”, lecz zasadniczy błąd antropologiczny. Modernistyczny kult „wolności słowa” to współczesna forma bałwochwalstwa, gdzie vox populi zastępuje Vox Dei. Tymczasem, jak nauczał Pius XI w Quas Primas: „Pokój domowy zostanie zburzony zupełnie wskutek zapomnienia i zaniedbania obowiązków” wynikających z poddaństwa Chrystusowi.
Dopóki Zachód nie powróci do zasady Christus Rex, dopóty wszystkie dyskusje o „wartościach” czy „nauce” będą jedynie przejawem superbia diaboli (diabelskiej pychy). Jak ostrzegał św. Paweł: „Gdzie nie ma Ducha Bożego, tam wolność zamienia się w niewolę” (2 Kor 3,17). Rymanowski, Pilawa i im podobni – choć nieświadomie – stają się trybikami w maszynerii zmierzającej do całkowitej dechrystianizacji, gdzie pod płaszczykiem „pluralizmu” niszczy się ostatnie bastiony prawdy.
Za artykułem:
Rymanowski i fałszywi rycerze wolności (wiez.pl)
Data artykułu: 04.11.2025








