Tomasz Schuchardt w roli z filmu 'Dom dobry' Wojciecha Smarzowskiego, symbolizującej brak transcendencji w współczesnym kinie

Tomasz Schuchardt: modernistyczny bohater dekadenckiego kina

Podziel się tym:

Portal Tygodnik Powszechny (22 listopada 2025) przedstawia Tomasza Schuchardta jako aktora wpisującego się w „gorącą dyskusję o przewartościowywaniu współczesnych modeli męskości”. Wychwala się tu jego role w produkcjach takich jak „Dom dobry” Wojciecha Smarzowskiego, gdzie gra „wyrozumiałą”, by następnie objawić „przerażające oblicze przemocy domowej”. Artykuł celebruje Schuchardta jako „magiczny młoteczek” naprawiający „rodzimą kinematografię”, pomijając całkowicie katolickie kryteria oceny sztuki.


Redukcja sztuki do narzędzia społecznej inżynierii

Komentowany tekst otwarcie przyznaje, że dorobek Schuchardta „wpisuje się w gorącą dyskusję o przewartościowywaniu współczesnych modeli męskości”. „Facet najzwyklejszy ze zwykłych” – tak autor określa postaci granic przez aktora, które rzekomo „poddane są wielokierunkowej presji: oczekiwaniom bliskich, naciskom środowiska, podszeptom instynktu”.

W katolickiej perspektywie sztuka zawsze służyła transcendencji – ukazywała dramat ludzkiej duszy w konfrontacji z łaską i grzechem. Tymczasem współczesne kino, reprezentowane przez Schuchardta, sprowadza człowieka do poziomu zwierzęcia kierującego się instynktem, jak w „Chrzcie” Marcina Wrony (2010), gdzie aktor „przypominał zwierzę gotowe do ataku i ucieczki”.

Papież Pius XI w encyklice Divini illius Magistri przypominał: „Każde dzieło sztuki, które nie kieruje myśli ku Bogu, staje się jałowe i szkodliwe”. Tymczasem bohaterowie Schuchardta – od wicewojewody w „Wielkiej wodzie” po „przyparci do muru ojców” w „To się nie dzieje” – funkcjonują w świecie pozbawionym sacrum, gdzie jedynym punktem odniesienia są społeczne oczekiwania.

Estetyka przemocy jako wyraz duchowej pustki

Artykuł z aprobatą cytuje rolę Schuchardta w „Domu dobrym” Smarzowskiego, gdzie aktor najpierw „uwodzi swoją partnerkę obietnicą cieplutkiej, wyrozumiałej i «zreformowanej» męskości”, by później objawić „brutalniejsze akty przemocy domowej”. W świetle katolickiej nauki społecznej, która głosi nienaruszalną godność małżeństwa (Casti connubii Piusa XI), gloryfikacja przemocy w rodzinie stanowi bluźnierstwo przeciwko naturze sakramentu.

Niepokojące jest też wychwalanie filmu „Utrata równowagi” (2024), gdzie Schuchardt gra reżysera „terroryzującego podopiecznych w imię Szekspira”. Autor artykułu określa to jako „wynaturzoną wersję metody Stanisławskiego”, podczas gdy w rzeczywistości mamy do czynienia z promocją okrucieństwa pod płaszczykiem «artystycznej konieczności». Święte Oficjum w dekrecie Lamentabili sane exitu (1907) potępiło podobne praktyki: „Interpretacja Pisma Świętego, jaką daje Kościół, nie podlega dokładniejszym osądom egzegetów” (propozycja 2 potępiona), co można odnieść do prób podważania katolickich standardów moralnych w sztuce.

Kult „nieprzystępności” jako przejaw duchowego kryzysu

Autor zachwyca się, że Schuchardt „wygląda jak ktoś, kto najchętniej dałby ci w twarz, ale powstrzymuje go gorset społecznych zakazów”. Ta „pozytywna” charakterystyka odsłania pogrążenie współczesnej kultury w naturalizmie, gdzie ludzkie zachowania tłumaczy się wyłącznie przez pryzmat tłumionych popędów.

Kardynał Alfredo Ottaviani w instrukcji Contra doctrinam modernismi (1962) ostrzegał: „Psychologizm w sztuce prowadzi do zatraty obiektywnej prawdy o człowieku jako istocie stworzonej na obraz Boży”. Tymczasem kreacje Schuchardta – od „chandlerowskich detektywów” po „czarne charaktery” – konsekwentnie ukazują człowieka jako ofiarę własnych namiętności, nie zaś jako podmiot zdolny do współpracy z łaską.

„Tygodnik Powszechny” jako tuba modernistycznej rewolucji

Nieprzypadkowo tekst ukazał się w piśmie określanym jako „niezależne polskie pismo społeczno-kulturalne”. Już w 1864 r. Pius IX w Syllabusie błędów potępił tezę, że „Kościół powinien się pogodzić z postępem, liberalizmem i nowoczesną cywilizacją” (błąd 80). Tymczasem redakcja konsekwentnie promuje artystów kwestionujących katolickie rozumienie natury ludzkiej, czego Schuchardt jest tylko jednym z przykładów.

Warto zauważyć, że w całym artykule brak jakiegokolwiek odniesienia do transcendentnego wymiaru sztuki. Zabrakło nawet próby oceny, czy którakolwiek z ról Schuchardta przyczynia się do ukazania dramatu zbawienia – zamiast tego mamy fetyszyzację „warsztatu” i „kontrastów”.

Jak przypominał Pius XII w przemówieniu do twórców filmowych (1955): „Sztuka, która nie prowadzi do Boga, staje się narzędziem duchowej destrukcji”. Niestety, zarówno dorobek Schuchardta, jak i jego bezkrytyczna promocja w „Tygodniku Powszechnym”, wpisują się w tę smutną diagnozę.


Za artykułem:
Tomasz Schuchardt. Miły gość od trudnych ról
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 22.11.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.