Estetyzacja wiary: roraty jako spektakl zmysłów w miejsce prawdziwego kultu
Portal Tygodnik Powszechny (25 listopada 2025) relacjonuje fenomen popularności porannych nabożeństw adwentowych w strukturach posoborowych, przedstawiając roraty jako doświadczenie estetyczno-społeczne. „Śmiejemy się z mężem, że na krakowskich Plantach łatwo odróżnić wtedy ludzi idących «marszem roratnim»” – mówi jedna z rozmówczyń, podczas gdy socjolog Jarema Piekutowski zachwyca się „specyficznym nastrojeniem organizmu” i porównuje przeżycia do filozofii Heideggera. W całym tekście brak jednak jakiejkolwiek wzmianki o nadprzyrodzonym charakterze liturgii, Ofierze Mszy Świętej czy obowiązku kultu należnego Bogu.
Naturalistyczna redukcja sacrum
Opisywane „roraty” sprowadzają się do zbiorowego przeżycia estetycznego: „zapach starego kościoła”, „chorał gregoriański niesie przez Kościół”, „zaczyna się od pieśni. Serce bije szybciej”. Dominują odczucia zmysłowe i psychologiczne efekty, podczas gdy żaden z rozmówców nie wspomina o istocie mszy jako bezkrwawej Ofierze Kalwarii. Studentka architektury Weronika Pelczyk wyznaje:
„Uwielbiam muzykę i śpiewanie w scholi. I słowa kapłanów, które wtedy lepiej do mnie trafiają”
– co odsłania postawę typową dla modernizmu potępionego w Pascendi: subiektywne „doznanie” zastępuje obiektywną prawdę wiary.
Liturgiczne nieporządki i pogarda dla dyscypliny
Wspomniane praktyki – takie jak „śniadanie przygotowane przez moją i inne mamy z parafii. Drożdżówki, pączki, kakao” bezpośrednio po komunii – stanowią jawne pogwałcenie kanonu 808 Kodeksu Prawa Kanonicznego z 1917 roku, nakazującego ścisły post eucharystyczny od północy. Tymczasem duchowni posoborowi nie tylko tolerują ten nadużycie, ale wręcz zachęcają doń przez rozdawanie czekoladek dzieciom jako nagrody za uczestnictwo. Jak stwierdza Pius XII w Mediator Dei: „Ktokolwiek więc obraca kult w kierunku człowieka i jego zaspokojenia, ten zdąża do fałszu i obłudy” (n. 34).
Ewolucyjna deformacja tradycji
Tekst próbuje wykazać historyczną ciągłość praktyk, powołując się na XIII-wieczne korzenie rorat. Jednakże współczesne posoborowe „nabożeństwa” są jakościowo różne od tradycyjnej mszy wotywniej o Najświętszej Maryi Pannie. Jak uczy Pius V w Quo Primum: „Nikomu nie wolno naruszać tego naszego dokumentu(…) ani wbrew naszym przepisom śmiać się zmieniać”. Tymczasem opisywane celebracje – z „minimalistycznym wystrojem” i „kaplicą św. Dominika” – stanowią ewidentne zerwanie z normą trydencką.
Teologiczne wypaczenia
Najcięższym zarzutem jest przemilczenie prawdy o Marji jako Genitrix Dei (Matce Boga) i redukcja Jej roli do symbolu psychologicznego. Piekutowski określa roraty jako „symbol przebudzenia duchowego”, podczas gdy Magisterium niezmiennie naucza, że „Marja jest prawdziwie Matką Boga” (Sobór Efeski, 431). Brakuje również fundamentalnego wymiaru eschatologicznego – żaden z rozmówców nie wspomina o Sądzie Ostatecznym, grzechu czy konieczności łaski uświęcającej.
Społeczny substytut wiary
Artykuł obnaża głęboką apostazję posoborowia, gdzie religia staje się narzędziem terapii społecznej:
„W dużych, zatomizowanych ośrodkach miejskich znaczenie rytuału wytarło się szybciej, choć tradycja w jakiś sposób odtwarza się na nowo”
– konstatuje Piekutowski. Tymczasem św. Pius X w Pascendi demaskował takie podejście: „Religia nie potrzebuje prawdy obiektywnej, ale jedynie subiektywnego poczucia wiary” (n. 6). Wspólnotowe śniadania i „zamknięte grupy subskrybentów” potwierdzają, że neo-kościół stał się klubem samopomocowym, nie zaś depozytariuszem łaski.
Zapomniana istota Adwentu
Opisywane praktyki całkowicie wypaczają sens okresu przygotowania na przyjście Chrystusa Króla. Jak przypomina Pius XI w Quas Primas: „Pokój Chrystusowy w królestwie Chrystusowym (…) nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Tymczasem uczestnicy „rorat” szukają jedynie „wolności od zamętu” w życiu zawodowym czy „malutkich lęków” przed przełożonymi – co stanowi karykaturę prawdziwego ducha pokuty i oczekiwania na Paruzję.
Przedstawiona wizja „rorat” jako terapeutycznego spektaklu dla sfrustrowanych mieszczan potwierdza tylko diagnozę św. Piusa X: modernizm to „synteza wszystkich herezji”. Gdzie nie ma Ofiary, nie ma Kapłana, nie ma Króla – jest tylko zgromadzenie szukające zbiorowej autoterapii. Jak wołał prorok Ozeasz: „Zniszczone będzie lud mojej winy nieuctwa” (Oz 4,6 Wlg).
Za artykułem:
Dlaczego wracamy na roraty? Światło, które przyciąga (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 25.11.2025







