Europejski Trybunał w służbie rewolucji moralnej
Portal „Gość Niedzielny” (1 grudnia 2025) relacjonuje wypowiedź Mateusza Morawieckiego, który określił wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie uznawania „małżeństw” homoseksualnych jako „bezwstydna, bezczelna ingerencja w porządek prawny”. Choć polityk słusznie broni polskiej konstytucji, jego argumentacja pozostaje uwięziona w paradygmacie świeckiego prawodawstwa, całkowicie pomijając nadprzyrodzony charakter małżeństwa jako nierozerwalnego sakramentu.
„Nie może być absolutnie na to naszej zgody. Polska nie może być marionetką w ręku sędziów Trybunału Sprawiedliwości (UE)” – cytuje portal wypowiedź polityka PiS.
Prawo naturalne versus konstrukty legislacyjne
Porównanie przez Morawieckiego „małżeństw” jednopłciowych do legalizacji narkotyków demaskuje absurdalność relatywizmu prawnego, jednak równocześnie redukuje świętość małżeństwa do poziomu regulacji administracyjnej. Tymczasem już Pius XI w encyklice Casti Connubii (1930) podkreślał: „Małżeństwo zostało ustanowione przez Stwórcę jako nierozerwalna wspólnota życia, której właściwym celem jest rodzenie i wychowywanie potomstwa” (AAS 22 [1930], s. 579-580). Jakiekolwiek próby zrównania związku osób tej samej płci z małżeństwem stanowią nie tylko naruszenie prawa krajowego, ale przede wszystkim bluźniercze podważenie prawa Bożego.
Milczenie o źródle władzy
Wypowiedź posłanki Anny Kwiecień o „próbach niszczenia polskich rodzin” pomija kluczowy kontekst teologiczny. Prawdziwa ochrona rodzin możliwa jest jedynie poprzez uznanie publicznego panowania Chrystusa Króla nad narodami, co jednoznacznie głosił Pius XI w encyklice Quas Primas (1925): „Pokój Chrystusowy w Królestwie Chrystusowym […] zapanuje wówczas, gdy jednostki i państwa wyrzekną się nieposłuszeństwa wobec przykazań Bożych”. Tymczasem politycy ograniczają się do obrony „suwerenności”, nie wskazując na jej źródło – Boską władzę prawodawczą.
„Dialog” jako zasłona dymna apostazji
Niepokojący jest brak reakcji na słowa Donalda Tuska, który – według portalu – „chce uspokoić, że nikt niczego nie będzie nam w tej sprawie narzucał”. Taka retoryka „uspokajania” stanowi klasyczny mechanizm rewolucji moralnej, gdzie kolejne odstępstwa wprowadza się metodą salami. Już w Syllabusie błędów Pius IX potępił tezę, że „państwo może tolerować różne kulty” (propozycja 77), zaś Leon XIII w Libertas Praestantissimum (1888) ostrzegał: „Gdy państwo nie służy Bogu, nieuchronnie popada w niewolę błędów i namiętności”.
Konstytucja versus porządek nadprzyrodzony
Poseł Jabłoński powołuje się na art. 9 konstytucji o przestrzeganiu prawa międzynarodowego, ignorując fundamentalną zasadę: lex inferior derogat legi superiori (prawo niższe ustępuje przed wyższym). Żadne traktaty nie mogą stać ponad prawem naturalnym, którego stróżem jest Kościół. Św. Tomasz z Akwinu w Summa Theologiae (I-II, q. 95, a. 2) nauczał: „Ustawy sprzeczne z prawem naturalnym są przemocą, a nie prawem”. Tymczasem cała dyskusja polityczna toczy się w płaszczyźnie czysto jurydycznej, odcinając prawo od jego transcendentnego źródła.
Orzeczenie TSUE stanowi jedynie kolejny etap globalnej rewolucji antychrześcijańskiej, której korzenie sięgają Oświecenia. Jak trafnie diagnozował św. Pius X w encyklice Pascendi (1907), moderniści dążą do „zastąpienia religii objawionej religią naturalną” (AAS 40 [1907], s. 613). Obrona przed tą destrukcją wymaga nie tylko sprzeciwu wobec poszczególnych wyroków, ale całkowitego odrzucenia laickich fundamentów Unii Europejskiej – tworu z natury wrogiego katolickiemu porządkowi.
Za artykułem:
Morawiecki o wyroku TSUE: bezczelna ingerencja w porządek prawa rodzinnego (gosc.pl)
Data artykułu: 01.12.2025








