Portal LifeSiteNews (1 grudnia 2025) relacjonuje atak fizyczny na dwóch mężczyzn pełniących dyżur przed placówką aborcyjną w Baltimore. Marek Crosby i 84-letni Dick Schaefer mieli zostać zaatakowani przez zwolennika aborcji, co skutkowało poważnymi obrażeniami – złamaną kością oczodołową, czasową utratą wzroku i trwałym uszkodzeniem neurologicznym u Crosby’ego oraz utratą przytomności u Schaefera. Autorzy podkreślają rzekomą „cudowną rolę modlitwy” w ich powrocie do zdrowia oraz fakt, że już po kilku dniach wrócili oni do „pokojowego czuwania” przed tą samą placówką Planned Parenthood. Artykuł przepełniony jest emocjonalnym językiem ofiary prześladowanej przez „demoniczną” przemoc, całkowicie pomijając teologiczną analizę przyczyn tego zdarzenia w kontekście kryzysu posoborowej pseudo-wiary.
Naturalistyczne spłaszczenie nadprzyrodzoności
„Marek szczegółowo opisuje wydarzenia tamtego dnia, cudowną rolę modlitwy i wspólnoty w ich powrocie do zdrowia” – czytamy w streszczeniu. Ta fraza demaskuje fundamentalny problem całego środowiska tzw. „ruchu pro-life” w strukturach neo-kościoła: redukcję łaski nadprzyrodzonej do psychologicznego wsparcia społecznego.
„Modlitwa i wspólnota stały się dla nas źródłem niewiarygodnej siły” – miał stwierdzić Crosby w wywiadzie dla LifeSiteNews.
Gdzie w tym opisie miejsce na ex opere operato sakramentów? Gdzie wzmianka o Spowiedzi św., Namaszczeniu Chorych, Komunii św. jako prawdziwych środkach łaski? Katolicka teologia uczy, że „modlitwa prywatna nie ma tej skuteczności co modlitwa publiczna Kościoła” (Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiae II-II q. 83 a. 12). Tymczasem posoborowa duchowość zastąpiła sakramentalny obiektywizm subiektywnym doświadczeniem „wspólnoty”, co Pius X potępił w dekrecie Lamentabili (propozycja 58): „Prawda zmienia się wraz z człowiekiem, ponieważ rozwija się wraz z nim, w nim i przez niego”.
Teologiczna nieprawidłowość określeń
Artykuł określa atak jako „demoniczny”, co stanowi poważne nadużycie w kontekście braku kompetentnego rozeznania kościelnego:
„Mark Crosby opowiada o tym dniu, kiedy zwolennik aborcji zaatakował jego i jego 84-letniego partnera, Dicka Schaefera, w tym, co nazywa próbą morderstwa”.
Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. (kan. 1151) wyraźnie zastrzega, że stwierdzenia o opętaniu lub szczególnej ingerencji demonicznej wymagają autoryzacji biskupa. Samo użycie przemocy przez heretyka nie uprawnia do diagnozowania „ataku demonicznego” – to typowa protestancka demonologia, obca katolickiemu rozumieniu działania złego ducha jedynie permissu Dei.
Fałszywa martyrologia
Opisywani aktywiści przedstawiani są w duchu quasi-męczeństwa:
„Pomimo ciężkości napaści aktywiści twierdzą, że system sprawiedliwości w Baltimore zawiódł, traktując ofiary jak przestępców”.
Tymczasem męczeństwo w rozumieniu katolickim wymaga śmierci za wiarę podjętej z miłości do Chrystusa (Św. Augustyn, De civitate Dei). Pobicie za działalność społeczną – choć szlachetną – nie spełnia tych kryteriów. Co więcej, prawdziwy katolik winien raczej cieszyć się z prześladowań (Mt 5,11), nie zaś domagać się sprawiedliwości od świeckich trybunałów.
Duchowa próżnia posoborowego aktywizmu
Najbardziej szokujący jest brak jakiejkolwiek wzmianki o nawróceniu napastnika:
„Mocna wiara, która popchnęła ich z powrotem do ich pokojowego czuwania przed tą samą kliniką Planned Parenthood już kilka dni później”.
Gdzie nakaz miłości nieprzyjaciół (Mt 5,44)? Gdzie modlitwa za prześladowców? „Kościół katolicki zawsze nauczał, że nawet heretyków należy kochać, gdyż nienawiść jest grzechem przeciw Duchowi Świętemu” (Św. Robert Bellarmin, De Romano Pontifice). Tymczasem cała narracja skupia się na autopromocji „heroicznych” aktywistów, nie zaś na zbawieniu duszy agresora – co zdradza czysto naturalistyczne, humanitarne pobudki.
Kontrrewolucyjne zaniedbania
Artykuł pomija fundamentalną przyczynę aborcyjnego barbarzyństwa: odrzucenie społecznego panowania Chrystusa Króla. Jak przypomina Pius XI w Quas primas:
„Nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”.
„Działacze pro-life” ograniczający się do protestów przed klinikami są jak ogrodnicy walczący ze szkodnikami, nie zauważając że cały ogród płonie. Bez powrotu do państwa katolickiego z zakazem aborcji pod karą śmierci (co potwierdza Kodeks Karny Piusa XI z 1930 r.) ich działania pozostają jedynie łagodzeniem skutków, nie zaś usuwaniem przyczyn zła.
Posoborowa duchowa impotencja
Najwymowniejszym symbolem całej tej sytuacji jest fakt, że atak miał miejsce w Baltimore – mieście gdzie „arcybiskup” William Lori toleruje masońskie praktyki w „kościołach”, jednocześnie wydając oświadczenia „potępiające przemoc”. To właśnie ta hipokryzja hierarchii neo-kościoła sprawia, że diabelskie działania rozprzestrzeniają się nie niepokojone. Gdyby ofiary miały dostęp do prawdziwych sakramentów i prawdziwej Mszy św., ich świadectwo miałoby moc nawracania serc – a nie stawiania pomników ludzkiej „odwadze”.
Dopóki „ruch pro-life” będzie szukał rozwiązania w protestach, a nie w restauracji katolickiego porządku społecznego – dopóty będzie jedynie gaszeniem pożaru łyżką wody. Jak przypominał św. Pius X: „Jedynym lekarstwem na wszystkie choroby czasów obecnych jest najpierw przywrócenie Jezusa Chrystusa wszystkim Jego prawom” (List Apostolski Notre charge apostolique).
Za artykułem:
A Demonic Attack: The Day a Pro-Choice Man Tried to Kill Us (lifesitenews.com)
Data artykułu: 01.12.2025








