Portal Gość Niedzielny relacjonuje spór terytorialny między Chinami a Japonią dotyczący wysp Senkaku (zwanych przez Pekin Diaoyu), przedstawiając konflikt wyłącznie w kategoriach polityczno-militarnych. W tekście brakuje fundamentalnego odniesienia do Socialis Regnum Christi – społecznego panowania Chrystusa Króla jako jedynego źródła trwałego pokoju między narodami.
Naturalistyczne błędne koło „prawa silniejszego”
„Według japońskiej straży przybrzeżnej dwa chińskie okręty patrolowe wpłynęły na wody terytorialne Japonii w pobliżu wysp Senkaku i zbliżyły się do japońskiej łodzi rybackiej” – czytamy. Cała narracja sprowadza się do wzajemnych oskarżeń o naruszenie czysto świeckich koncepcji „wód terytorialnych”, podczas gdy żadna ze stron nie uznaje nad sobą wyższości prawa Bożego. Pius XI w encyklice Quas primas nauczał jednoznacznie: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Bez tego fundamentu każdy spór terytorialny staje się jedynie przejawem pogańskiego kultu siły.
Chińska herezja komunistycznej wszechwładzy
Pekinowska retoryka o „koniecznych środkach kontroli” wobec japońskiej łodzi rybackiej odsłania prawdziwe oblicze reżimu, który – jak wszystkie systemy odrzucające Boga – absolutyzuje władzę państwową. Tymczasem już w Syllabusie Pius IX potępiono błąd mówiący, że „Państwo, jako będące źródłem wszystkich praw, posiada prawa nieograniczone” (pkt 39). Komunistyczne Chiny, prześladujące katolików wiernych Rzymowi i niszczące podziemny Kościół, występują tu jako wykonawca masońskiej zasady „prawo to siła”.
Japoński militaryzm bez pokuty za przeszłość
Tokio z kolei, choć formalnie „demokratyczne”, nie rozliczyło się ze swej imperialnej przeszłości, gdy jako pogańskie cesarstwo dokonywało zbrodni wojennych w Azji. Brak narodowego examen de conscience sprawia, że japońskie zapewnienia o „polityce wyłącznie obronnej” brzmią pustką. Kościół uczy, że prawdziwy pokój możliwy jest jedynie poprzez metanoję – radykalne nawrócenie i zadośćuczynienie. Tymczasem premierka Sanae Takaichi grozi wojną w obronie Tajwanu, ignorując fakt, że według kanonów katolickich żaden konflikt zbrojny nie może być sprawiedliwy bez uznania prymatu prawa Bożego.
ONZ jako świątynia bałwochwalstwa
Opisana wymiana not dyplomatycznych przez ONZ uwidacznia bezsilność struktur międzynarodowych zbudowanych na relatywizmie. Gdy chiński ambasador oskarża Japonię o „ożywianie militaryzmu”, a japoński dyplomata ripostuje zarzutami o „błędną interpretację”, mamy do czynienia z klasycznym dialogiem głuchych. Organizacja Narodów Zjednoczonych, powstała po odrzuceniu przez świat królewskiej godności Chrystusa, jest z samej swej natury skazana na bezowocność, bo – jak pisał Pius XI – „od Boga i Jezusa Chrystusa usunięto z praw i z państw”.
Tajwan – zapomniana ziemia męczenników
Największym skandalem komentowanego artykułu jest całkowite pominięcie religijnego wymiaru konfliktu. Tajwan, o którego przynależność spierają się mocarstwa, to ziemia przesiąknięta krwią katolickich misjonarzy mordowanych przez komunistów i japońskich okupantów. Tymczasem portal przemilcza fakt, że zarówno Chiny, jak i Japonia należą do czołówki państw prześladujących katolików wiernych Tradycji. Brakuje jakiegokolwiek wezwania do modlitwy za prześladowanych czy przypomnienia słów św. Pawła: „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw […] rzącom świata tych ciemności” (Ef 6,12).
W świecie odrzucającym społeczne panowanie Chrystusa każdy konflikt terytorialny staje się jedynie symptomem głębszej choroby – apostazji narodów. Dopóki mocarstwa nie uklękną przed prawdziwym Królem, morza będą czerwienieć nie od wschodów słońca, lecz od krwi przelanej w bezsensownych wojnach.
Za artykułem:
Chiny i Japonia oskarżają się wzajemnie o naruszenie wód terytorialnych wokół spornych wysp (gosc.pl)
Data artykułu: 02.12.2025








