Tradycyjny katolicki ksiądz modli się w kościele o nawrócenie Polski przed chaosem politycznym

Medialny lynching jako przejaw kryzysu cywilizacji bez Boga

Podziel się tym:

Portal „Tygodnik Powszechny” krytykuje tekst „Gazety Wyborczej” ujawniający szczegóły farmakoterapii Sławomira Cenckiewicza, szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Przemysław Wilczyński potępia „przekroczenie granicy intymności” przez dziennikarzy, jednocześnie przyznając, że sam nie darzy sympatią bohatera artykułu ze względu na jego „głęboką niechęć do Donalda Tuska” i współpracę z Antonim Macierewiczem. Autor ubolewa, że podprogowy przekaz „GW” może zaszkodzić osobom leczącym się psychiatrycznie, sugerując rzekome zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa ze strony pacjentów.


Hipokryzja liberałów broniących praw człowieka

„Gazeta Wyborcza” – jak czytamy – posunęła się do demontażu podstaw cywilizowanego współżycia poprzez publiczną wiwisekcję życia prywatnego. Paradoksalnie, ten sam nurt ideowy, który przez dekady głosił absolutyzację „praw człowieka” i „prywatności”, dziś dokonuje ich rytualnego pogrzebu w imię walki politycznej. Wilczyński pisze: „Czy trzeba było pytać, «co brał Cenckiewicz»?”, nie zauważając, że w świecie po detronizacji Chrystusa Króla (Pius XI, Quas primas) każde „prawo” staje się płynną konwencją, podlegającą rewizji gdy tylko wymaga tego interes silniejszych.

„Współczesna psychiatria podkreśla zresztą, że uczestnictwo – podczas leczenia, również farmakologicznego – w życiu, także zawodowym, to nie tylko sytuacja częsta, ale po prostu będąca częścią procesu zdrowienia”.

Ta pozornie humanitarna deklaracja odsłania rdzeń antropologicznego błędu: redukcję człowieka do biologicznego mechanizmu, który można „naprawić” chemią, bez odniesienia do duszy, grzechu i łaski. Kościół naucza, że „niepokój duszy i smutek mają często za przyczynę grzech lub zaniedbanie obowiązków” (Św. Pius X, Lamentabili sane), podczas gdy psychiatria modernistyczna szuka rozwiązań w tabletkach, ignorując wymiar moralny.

Manipulacja językiem jako broń ideologiczna

Wilczyński słusznie punktuje semantyczną pułapkę w tytule „Co brał Cenckiewicz?”, gdzie czasownik „brać” kojarzy się z narkomanią, nie zaś z terapią. To klasyczny przykład inżynierii społecznej poprzez język, gdzie neutralne fakty nabierają wydźwięku pejoratywnego dzięki odpowiedniemu doborowi leksykalnemu. W świecie pozbawionym obiektywnej prawdy moralnej, słowa stają się narzędziem walki plemion, nie zaś nośnikiem rzeczywistości.

Autor „Tygodnika” popełnia jednak ten sam grzech, gdy pisze o „klasycznych lekach antydepresyjnych” jako środkach „pomagających lepiej funkcjonować”, pomijając ich potencjał duchowego zniewolenia. Jak nauczał Pius IX w Syllabus errorum, „błądem jest twierdzenie, że moralność ma się odnosić tylko do naturalnego porządku” (pkt 56). Tymczasem obie strony sporu – zarówno atakujący jak i broniący – operują wyłącznie w ramach świeckiej etyki utylitarystycznej.

Bezbożne państwo jako źródło wszelkich kryzysów

Wilczyński pyta retorycznie: „Nie wiem, czy «Gazeta Wyborcza» swoim tekstem o Cenckiewiczu przyczyniła się do zwiększenia bezpieczeństwa Polski”. Prawdziwa odpowiedź brzmi: żadne państwo odrzucające publiczne panowanie Chrystusa Króla nie może być bezpieczne. Gdy narody wyrzekają się swego prawdziwego Króla, stają się areną walk klanów (Ks. Przysłów 11,14).

Tekst odsłania głębszą patologię: w społeczeństwie zlaicyzowanym, gdzie „usunięto Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo ze zwyczajów” (Pius XI, Quas primas), jedyną pozostającą formą „świętości” staje się fetysz „praw człowieka” – ale tylko do momentu, gdy nie kolidują z interesami władzy. Cenckiewicz padł ofiarą mechanizmu, którego sam był częścią jako zwolennik świeckiego nacjonalizmu oderwanego od katolickich fundamentów.

Milczenie o prawdziwej terapii dla narodów

Najcięższym zarzutem wobec całej tej dysputy jest jej całkowita a-teologiczność. Ani „GW” demaskująca rywala, ani „TP” broniący abstrakcyjnej prywatności, nie sięgają do źródła problemu: kryzysu cywilizacji odrzucającej Boga. Gdy Pius XI ogłaszał święto Chrystusa Króla, wskazywał że „nie będzie nadziei trwałego pokoju między narodami, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”.

Tymczasem dyskusja toczy się w kategoriach czysto horyzontalnych: o „bezpieczeństwie państwa” rozumianym jako świecka struktura, o „prawach pacjenta” pojmowanych jako samowola jednostki, o „etyce dziennikarskiej” redukowanej do konwencji zawodowej. Brak najmniejszej wzmianki o grzechu, odpowiedzialności przed Bogiem czy obowiązku podporządkowania życia osobistego i publicznego prawu Bożemu. To dyskusja ślepych prowadzących ślepych (Mt 15,14), gdzie jedynym „grzechem” jest naruszenie politycznej poprawności.

W świecie, który wymienił Regnum Christi na królestwo terapeutycznego państwa, każdy obywarz jest potencjalnym pacjentem lub zagrożeniem. Artykuł „Tygodnika” – mimo pozorów obrony godności – utrwala ten paradygmat, proponując jedynie „bardziej humanitarne” zniewolenie. Prawdziwe lekarstwo dla Polski i świata pozostaje tylko jedno: Instaurare omnia in Christo – Odnowić wszystko w Chrystusie (Ef 1,10).


Za artykułem:
Publiczne „oskarżenia” o psychotropy. A może wolno już wszystko?
  (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 15.12.2025

Więcej polemik ze źródłem: tygodnikpowszechny.pl
Podziel się tą wiadomością z innymi.
Pin Share

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

Przewijanie do góry
Ethos Catholicus
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.