Portal Tygodnik Powszechny przedstawia Kingę Głyk jako jazzową wirtuozkę, której „kariera nabrała rozpędu” dzięki viralowemu nagraniu coveru „Tears in Heaven” Erica Claptona. Artykuł podkreśla rodzinne korzenie artystki w muzyce jazzowej, „naturalne” podejście do edukacji muzycznej poza systemem szkolnym oraz siedem albumów w dyskografii, łączących jazz z rockiem i funkiem. Wiosną 2026 roku Głyk ma ruszyć w trasę koncertową „The Chapters Tour” po siedmiu polskich miastach. W całym tym zachwycie nad „ekspresją wynikającą z wielkiej radości gry” kompletnie pominięto pytanie o moralny i duchowy wymiar sztuki w katolickim rozumieniu.
Naturalizm wychowawczy jako droga do relatywizacji sztuki
Lansowany w artykule model edukacji muzycznej oparty na domowym muzykowaniu, bez „presji” szkoły artystycznej, stanowi klasyczny przykład pedagogicznego naturalizmu potępionego przez Piusa XI w encyklice Divini Illius Magistri. Papież ostrzegał: „Fałszywe i zgubne jest wszelkie takie wychowanie, które (…) pomija lub odrzuca wobec młodzieży wyższy cel ostateczny”. W przypadku Głyk rodzice świadomie zrezygnowali z instytucjonalnej formacji na rzecz „doświadczania” i „swobody”, co teologicznie odpowiada modernistycznemu kultowi spontaniczności przeciwstawionemu katolickiej koncepcji disciplinae jako drogi do doskonałości.
Rodzice nie zdecydowali się na zapisanie jej do szkoły muzycznej, nie chcąc nakładać na córkę presji. Kinga uczyła się poprzez wspólne doświadczanie
Takie podejście – prezentowane jako wzór – prowadzi nieuchronnie do relatywizacji sztuki jako obszaru pozbawionego obiektywnych kryteriów prawdy i piękna. Jak zauważył św. Pius X w Motu Proprio Tra le Sollecitudini: „Prawdziwa sztuka sakralna musi dążyć do najwyższego wzoru – sztuki, którą Kościół wypracował poprzez wieki”. Choć Głyk uprawia muzykę świecką, zasada formacji przez tradycję i dyscyplinę pozostaje nienaruszalna dla każdej autentycznej twórczości.
Kult sukcesu medialnego jako objaw duchowej pustki
Artykuł z lubością podkreśla komercyjne aspekty kariery Głyk: „podpisała umowę z Warner Music Germany„, trzy płyty w wytwórni Warner, miliony wyświetleń w mediach społecznościowych. W katolickiej wizji kultury sukces rynkowy nie może być miarą wartości artystycznej, a już szczególnie nie wolno go stawiać ponad celem sztuki jako narzędzia wychowania moralnego. Pius XII w przemówieniu do artystów z 1952 r. przypominał: „Artysta katolicki nie może zapominać, że jego dzieło winno być jak lampa, którą stawia się na świeczniku, aby oświecała tych, co są w domu”.
Przedstawienie wirtuozerii technicznej („wykonuje słynne 'Tears in Heaven’ Erica Claptona„) jako głównego waloru twórczości Głyk odsłania typowo modernistyczne pomieszanie środków i celów. W tradycji katolickiej technika służy transcendencji, tu staje się celem samym w sobie – co Pius X nazwałby „pustą wirtuozerią”. Nawet jazzowe „fusion” łączące różne style (wspomniane w artykule połączenia z rockiem i funkiem) jest symptomem religijnego synkretyzmu przeniesionego na grunt sztuki.
Jazz jako muzyczna analogia modernizmu teologicznego
Wychwalana w tekście „pełna swoboda muzyki jazzowej” stanowi doskonałą paralelę dla duchowej anarchii współczesnego neokościoła. Jak jazz odrzuca kanoniczne zasady harmonii i rytmu na rzecz improwizacji i subiektywnej ekspresji, tak modernizm teologiczny odrzuca niezmienne dogmaty na rzecz „doświadczenia religijnego”. Pius XI w Quas Primas przypominał: „Królestwo Chrystusa opiera się na prawdzie objawionej”, podczas gdy jazz – podobnie jak herezja modernizmu – hołduje relatywizmowi i emocjonalizmowi.
Głyk, bez względu na to, czy gra w akustycznym kwartecie, czy tworzy płytę przepełnioną elektroniką – w każdej konfiguracji ma niezwykłe wyczucie i zachowuje swój styl
Ta pochwała „stylu ponad formą” odpowiada modernistycznej pogardzie dla obiektywnych norm liturgicznych i doktrynalnych. W rzeczywistości katolickiej sztuka zawsze musi służyć Dobru, Prawdzie i Pięknu – triadzie nierozerwalnie związanej z Bogiem (św. Augustyn, De Vera Religione). Tymczasem jazzowa „ekspresja” często staje się celem samym w sobie, co Pius XII określiłby jako „cultus sui” – kult samego siebie.
Muzyczna apoteoza świata bez Boga
Najjaskrawszym przejawem duchowego bankructwa omawianego zjawiska jest całkowite pominięcie w artykule jakiegokolwiek transcendentnego wymiaru sztuki. Głyk przedstawiana jest jako produkt „radocha gry wyniesionej z domu„, podczas gdy katolicki artysta winien być przede wszystkim instrumentum Dei. Milczenie o Bogu w kontekście twórczości muzycznej nie jest przypadkowe – stanowi część szerszego projektu laicyzacji kultury, potępionego już przez św. Piusa X w Pascendi Dominici Gregis.
Trasa koncertowa „The Chapters Tour” – jak większość współczesnych przedsięwzięć artystycznych – skupia się na celebracji ludzkiego talentu, nie zaś na oddaniu chwały Stwórcy. Tymczasem św. Paweł przypomina: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10,31 Wlg). Artykuł w Tygodniku Powszechnym wpisuje się w nurt kulturowego modernizmu, który – jak zauważył Pius XII – „odrzuca wszelką więź między sztuką a moralnością„.
W czasach kryzysu wiary i kultury katolik nie może ulegać złudzeniom „nieszkodliwej rozrywki”. Każdy przejaw sztuki oderwanej od Boga jest krokiem ku cywilizacji śmierci – nawet jeśli przybiera pozory niewinnego jazzowego jam session.
Za artykułem:
Kinga Głyk: jazz, funk, radość. Wiosną 2026 r. trasa koncertowa artystki (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 15.12.2025








