Portal Tygodnik Powszechny (19 sierpnia 2025) publikuje rozmowę z prof. Marcinem Nowotnym na temat struktury DNA, mechanizmów mutacji oraz procesów naprawczych w komórkach. Artykuł koncentruje się wyłącznie na naturalistycznym opisie molekularnych podstaw życia, całkowicie pomijając nadprzyrodzony wymiar stworzenia i celowości w przyrodzie. To kolejny przykład naukowego redukcjonizmu, który w swej pysze wyklucza Prima Causa (Pierwszą Przyczynę) z dyskursu o życiu.
Kult materialistycznej przypadkowości zamiast teologii stworzenia
W całym wywiadzie dominuje heretycka narracja ewolucjonistyczna, przedstawiająca życie jako produkt ślepego przypadku i chemicznych reakcji. Profesor oświadcza: „Jednym z największych pytań, przed którymi stoi nauka, jest to, w jaki sposób powstało życie”, sugerując, że odpowiedź można znaleźć w ramach czysto materialistycznych procesów. Tymczasem Kościół katolicki niezmiennie naucza, że „Bóg od początku czasu stworzył z niczego obydwa rodzaje stworzeń: duchowe i materialne” (Sobór Laterański IV, 1215). Pominięcie tej prawdy stanowi rażące naruszenie zasady philosophia ancilla theologiae (filozofia służebnicą teologii).
Naturalistyczne błędne koło w wyjaśnianiu pochodzenia życia
Gdy badacz spekuluje: „Wydaje się, że pierwsze cząsteczki RNA nie tylko kodowały informację genetyczną, ale również prowadziły reakcje chemiczne w pierwszych organizmach”, wpada w klasyczną pułapkę logiczną potępioną już przez św. Tomasza z Akwinu: „Quidquid movetur ab alio movetur” (Wszystko, co się porusza, jest poruszane przez coś innego). Skomplikowane struktury biologiczne nie mogą być swoim własnym stwórcą, co Pius XII jednoznacznie przypomniał w encyklice Humani generis (1950), ostrzegając przed materialistycznymi interpretacjami ewolucji.
Teologiczne konsekwencje relatywizacji celowości w przyrodzie
Opis procesów komórkowych jako bezcelowych reakcji chemicznych („W każdej naszej komórce zachodzą naturalne procesy, które prowadzą do pojawiania się błędów”) neguje fundamentalną zasadę przyczynowości celowej (causa finalis), która stanowi podstawę katolickiej filozofii przyrody. Jak nauczał św. Albert Wielki: „Cała natura jest sztuką jakiejś wyższej sztuki ukrytej w rzeczach”. Redukcja życia do poziomu przypadkowych interakcji molekularnych otwiera drogę do przyjęcia modernistycznej herezji, według której „prawda nie jest niezmienna” (potępione w dekrecie Lamentabili Piusa X, 1907).
Milczenie o Opatrzności Bożej w kontekście chorób i cierpienia
Szczególnie rażące jest przemilczenie teologicznego wymiaru chorób genetycznych i nowotworów. Gdy profesor mówi o „skórze pergaminowej” czy mutacjach prowadzących do śmierci komórki, nie wspomina ani słowem o grzechu pierworodnym jako źródle wszelkich niedoskonałości w przyrodzie. Tymczasem Katechizm Rzymski jasno wyjaśnia: „Śmierć weszła na świat przez zawiść diabła, a doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (I, 6, 3). Brak tej perspektywy czyni z cierpienia jedynie biologiczny wypadek, co jest jawnym zaprzeczeniem nauki o Odkupieniu.
Fałszywa autonomia nauki jako przejaw modernizmu
Wypowiedź: „Możemy badać naprawę DNA na poziomie całych organizmów, poszczególnych komórek, a nawet pojedynczych cząsteczek” ujawnia przyjęcie błędnego założenia o całkowitej autonomii nauk przyrodniczych. Ta modernistyczna postawa została potępiona przez św. Piusa X w encyklice Pascendi jako „przekonanie, że w rzeczach wiary ostatecznym sędzią jest indywidualny rozum”. Autentyczna nauka katolicka zawsze utrzymywała, że poznanie przyrody musi być podporządkowane poznaniu Boga, zgodnie ze słowami „Przez wiarę poznajemy, że światy zostały ukształtowane słowem Boga” (Hbr 11, 3).
Spirytyzm laboratoryjny: wiara w samostwarzające się życie
Gdy badacz stwierdza: „Ewolucja wykształciła różnorakie mechanizmy chroniące cząsteczkę DNA”, personifikuje ślepy proces, nadając mu cechy rozumnego stwórcy. To nic innego jak współczesna forma pogańskiego animizmu, gdzie „natura” zastępuje Boga. Św. Robert Bellarmin w De controversiis ostrzegał przed takimi błędami: „Ktokolwiek przypisuje stworzeniom to, co należy się wyłącznie Bogu, popełnia bałwochwalstwo”. W świetle nauki katolickiej wszelkie zdolności adaptacyjne organizmów pochodzą od Boga poprzez causae secundae (przyczyny wtórne), nie zaś z samodoskonalącej się „ewolucji”.
Neopogański kult postępu naukowego
Entuzjastyczny ton wypowiedzi o „zaawansowanych metodach” badawczych i „rewolucyjnej mikroskopii elektronowej” odsłania typowo modernistyczne uwielbienie dla ludzkiego rozumu. Tymczasem Sobór Watykański I nauczał, że „Rozum ludzki jest ograniczony, a prawda objawiona przewyższa wszelkie jego możliwości” (konst. Dei Filius, 1870). Perspektywa, w której Nagroda Nobla staje się najwyższym potwierdzeniem prawdy, stanowi jawną apostazję od zasady Philosophia Christi głoszonej przez św. Pawła: „Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? (…) Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości tego świata?” (1 Kor 1, 20).
Za artykułem:
Cząstka życia. Coraz lepiej rozumiemy, jak komórki troszczą się o swoje DNA (tygodnikpowszechny.pl)
Data artykułu: 19.08.2025