Portal Gość Niedzielny informuje o pożarze poddasza „kościoła” pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego przy ul. Kunickiego w Lublinie. Według relacji, około 80 „strażaków” walczyło z ogniem, który objął konstrukcję dachową, utrudnioną obecnością fotowoltaiki. „Ks. Bartłomiej Pytka” z lubelskiej „straży pożarnej” zapewniał, że nikt nie został ranny, zaś „zenon Pisiewicz”, „komendant wojewódzki”, opisywał techniczne trudności akcji gaśniczej. Ewakuowano „szaty liturgiczne” i „figury”, a „msze” przeniesiono do „sali w Domu Parafialnym”. Artykuł koncentruje się na mechanicznym opisie zdarzenia, całkowicie pomijając jego duchowy wymiar w dniu upamiętniającym Wcielenie Słowa.
Technicyzm jako zasłona dymna dla duchowej pustki
„Konstrukcja dachu kościoła jest wielowarstwowa. Dach jest pokryty blachą, pod którą jest pełne deskowanie i to drewno się cały czas pali. Później jest konstrukcja stalowa, krokwie, ocieplenie wełną mineralną i później jest konstrukcja żelbetowa” – relacjonuje „komendant” Pisiewicz. Ta inżynieryjna terminologia doskonale oddaje materialistyczną mentalność posoborowej pseudo-hierarchii, dla której „świątynia” to zwykły budynek, a nie Dom Boży poświęcony jedynej prawdziwej Ofierze.
„Żeby skutecznie dotrzeć do wnętrza, do zarzewi ognia, musimy po prostu z zewnątrz działać, wykonywać otwory gaśnicze. My sukcesywnie po prostu po kawałku wykonujemy otwory w tym dachu”
Ta makabryczna metafora dosadnie ilustruje stan neo-kościoła: instytucji dziurawionej przez dziesięciolecia modernizmu, gdzie każda „reforma” to kolejny wyłom w sakralnej strukturze. W przeciwieństwie do prawowiernych katolików, którzy adorują in aestu cordis (w żarze serca) Najświętsze Serce Jezusa, posoborowcy ograniczają się do gaszenia pożarów własnych błędów.
Fotowoltaika nad prezbiterium – ikona apostazji
Przyznanie się do montażu paneli fotowoltaicznych na dachu „świątyni” odsłania bałwochwalczy kult stworzenia, potępiony już przez św. Pawła (Rz 1,25). Podczas gdy prawdziwy Kościół stawiał na szczytach świątyń krzyże – znak zbawienia – neo-kościół instaluje tam solarnych bożków „ekologii”, łamiąc pierwsze przykazanie. Nie przypadkiem „komendant” wspomina o zagrożeniu porażeniem prądem – to dosłowny obraz duchowego porażenia modernizmem.
Dodajmy, iż sama nazwa „Najświętszego Serca Jezusowego” została w tym kontekście zbezczeszczona. Gdzież bowiem cordis Iesu sacratissimi (Najświętszego Serca Jezusowego), o którym Pius XI w encyklice Quas Primas pisał: „Wszystkie narody powinny być poddane panowaniu Chrystusa, wszyscy bowiem ludzie, odkupieni krwią Jego, poddani są Jego władzy pod względem szczególniejszym”? W budynku służącym najprawdopodobniej „mszom” nowego rytu, gdzie Ofiara przebłagalna została zastąpiona protestancką wieczerzą, tytuł kościoła brzmi jak bluźnierczy żart.
Ewakuacja szat – ratunek pozorów
Wymowny jest fakt ewakuowania „figur, obrazów, szat liturgicznych” podczas gdy najcenniejszy skarb – dusze wiernych – pozostawiono na łasce neo-modernistycznych herezji. Czyż można lepiej zilustrować słowa Chrystusa: „Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!” (Mt 23,24)?
Gdy prawowierni katolicy płonęliby żarem modlitwy o odwrócenie Bożego gniewu, posoborowcy ograniczają się do technicznej relacji: „pewne zniszczenia w środku nastąpią, ale na skutek działania wody podczas akcji gaśniczej”. Woda tu nieoczekiwanie staje się symbolem posoborowego aggiornamento, które gasi żar wiary, pozostawiając tylko mokre zgliszcza.
Msza w sali – kwintesencja profanacji
Przeniesienie „mszy” do sali w Domu Parafialnym obnaża prawdziwą naturę nowego rytu – jest to zgromadzenie wspólnotowe, któremu wystarczy zwykłe pomieszczenie. Jakże odmiennie od stanowiska św. Piusa V, który w konstytucji Quo Primum podkreślał, że prawdziwa Ofiara wymaga konsekrowanego ołtarza!
Kartka na ogrodzeniu: „Msza św. w Domu Parafialnym w sali na dole” to ikoniczny obraz całej posoborowej dewastacji. Gdzież tu sursum corda? Gdzie wzniesienie ku rzeczom niebieskim? Katolicyzm zredukowany do „spotkania na dole”, w piwnicy historii – oto ostateczny triumw modernizmu.
Znak czasów w dniu Wcielenia
Nieprzypadkowo pożar wybuchł 25 grudnia – w dniu, gdy Verbum caro factum est (Słowo ciałem się stało). To wymowny znak dla tych, którzy mają oczy by widzieć: Chrystus opuścił te pseudo-świątynie, gdzie zaprzeczono Jego Królewskiej Godności. Jak zapowiedział prorok Malachiasz: „Któż zniesie dzień Jego nadejścia i kto się ostoi, gdy się ukaże? Albowiem On jest jak ogień złotnika” (Ml 3,2).
Prawdziwi katolicy nie płaczą nad wypalonym dachem budynku neo-kościoła. Płonącym ogniem wiary trwają przy jedynej niezniszczalnej Świątyni – Mistycznym Ciele Chrystusa, którym jest Kościół zachowujący niezmienną doktrynę, prawowitą hierarchię i święte obrzędy. Reszta to tylko słoma, która igne probabitur (ogniem będzie doświadczona) – jak przypomina św. Paweł (1 Kor 3,13).
Za artykułem:
Lublin: Pożar poddasza kościoła przy ul. Kunickiego (gosc.pl)
Data artykułu: 25.12.2025








