Portal Gość.pl (28 grudnia 2025) informuje o serii 18 interwencji Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego podczas świątecznego tygodnia. Szczególnie niepokojące są trzy zdarzenia na Rysach, gdzie turyści „spadali z wysokości w rejonie Żlebu pod Soplem” i „żlebu Rysa”, wymagając akcji nocnych z użyciem drona transportowego i technik linowych. Ratownicy ostrzegają przed „prognozami pogody niekorzystnymi dla turystyki wysokogórskiej”, wskazując na opady śniegu, silne wiatry i niskie temperatury.
Naturalistyczna narracja w miejsce duchowej roztropności
Komunikat ogranicza się do technicznych opisów zdarzeń, całkowicie pomijając nadprzyrodzony wymiar ludzkiej śmiertelności. Brak jakiejkolwiek wzmianki o stanie łaski poszkodowanych, możliwości udzielenia sakramentów czy modlitwy za rannych i ratowników odsłania laicyzację świadomości typową dla struktur posoborowych. Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas primas: „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Redukcja ludzkiego życia do wymiaru fizycznego (urazy głowy, jamy brzusznej) przy równoczesnym milczeniu o duszy stanowi jawną apostazję od katolickiego uniwersalizmu.
„Tatry zimą to naprawdę nie igraszka. Jeszcze 30 lat temu bardzo niewielu próbowało zimą wchodzić na Rysy […] Trudno nie podejrzewać, że wielu jednak nie wie co robi”.
To zdanie – jedyne nawiązujące do szerszego kontekstu – demaskuje kulturę brawury wyrosłą z odrzucenia zasady pokory chrześcijańskiej. Górskie wyprawy bez rozeznania duchowego i fizycznego są współczesnym odpowiednikiem hubris potępionego już w Księdze Mądrości: „Przez pychę bowiem wiedzie człowiek do zguby” (Prz 16,18). Brak ostrzeżeń o konieczności rachunku sumienia przed podjęciem ryzyka świadczy o zaniku poczucia grzechu w społeczeństwie.
Turystyka jako idolatria współczesnego człowieka
Opisywane wypadki ukazują szerszy fenomen: bałwochwalcze uwielbienie przyrody kosztem czci należnej Stwórcy. Gdy w 1925 r. Pius XI ustanawiał święto Chrystusa Króla, podkreślał: „królestwo Odkupiciela naszego obejmuje wszystkich ludzi […] tak iż najprawdziwiej cały ród ludzki podlega władzy Jezusa Chrystusa”. Tymczasem współczesna narracja turystyczna – jak ta prezentowana przez portal Gość.pl – gloryfikuje „uczęszczane zimą szlaki” jako przestrzeń autonomiczną wobec praw Bożych. To nic innego jak praktyczny manicheizm, gdzie góry stają się świątynią „czystej przyrody” pozbawionej transcendentnego celu.
Milczenie o obowiązku modlitwy przed wyprawą, braku szacunku dla śmierci wiecznej (Mt 10,28) oraz fałszywej pewności technologicznej („wykorzystano drona transportowego”) potwierdza diagnozę św. Piusa X z encykliki Pascendi, który potępił „przesadny szacunek dla umiejętności ludzkich” prowadzący do zapomnienia o Opatrzności. W sytuacji zagrożenia życia pierwszą reakcją powinno być wezwanie: „Jezu, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10,47), a nie zawierzanie śmigłowcom i linom.
Ratownictwo bez Krzyża – czyli działalność charytatywna in vitro
Chociaż TOPR zasługuje na uznanie za ludzką solidarność, to całkowite pominięcie jego potencjalnej współpracy z kapłanami stanowi przejaw sekularyzacji życia publicznego. Historycznie katolickie organizacje ratownicze (np. św. Bernard z Menthon) łączyły pomoc fizyczną z duchową, rozdając medaliki, zapewniając spowiedź i namaszczenie. Dziś – jak widać w materiale – ratownicy stają się technokratycznymi „naprawiaczami ciał”, podczas gdy dusze toną w ciemnościach naturalizmu. To dowodzi prawdy zawartej w Syllabusie Piusa IX, który potępił błąd mówiący, iż „Kościół powinien być oddzielony od Państwa, a Państwo od Kościoła” (pkt 55).
Szczególnie wymowne jest zdanie: „Poszkodowanego zniesiono w noszach do schroniska nad Morskim Okiem i przekazano zespołowi ratownictwa medycznego”. Gdzie w tym procesie miejsce dla kapłana z Wiatykiem? Gdzie zapewnienie o modlitwie różańcowej górali za rannego? Brak tych elementów odsłania zgniliznę pseudo-katolickiej formacji, gdzie technika wypiera łaskę, a człowiek staje się wyłącznie zbiorem kości i mięśni.
Katastrofa antropologiczna w cieniu Giewontu
Serii wypadków nie należy rozpatrywać w kategoriach przypadku, lecz jako symptom eschatologiczny. Jak przepowiedział Chrystus: „A ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu” (Mt 24,12). Lekkomyślne narażanie życia dla górskiej przyjemności przy równoczesnym zaniedbywaniu stanu duszy dowodzi zatracenia nadprzyrodzonej nadziei. W czasach gdy prawdziwi kapłani są prześladowani, a „duchowni” posoborowi głoszą ekologizm zamiast Ewangelii, turyści stają się żywą ilustracją słów Psalmisty: „Rozważają nieprawość, mówią: Doskonała jest pobożność nasza! […] Przyjdzie zginąć takim myślom” (Ps 36,2.13).
Ostatnie zdanie artykułu brzmi jak epitafium dla cywilizacji śmierci: „ratownicy dokonali desantu w rejonie tzw. Kamienia i po badaniu stwierdzili jedynie powierzchowne urazy. Mężczyzna odmówił dalszej pomocy”. Człowiek odrzucający pomoc po cudownym ocaleniu – to metafora współczesności odrzucającej łaskę uświęcającą. Gdybyż przynajmniej autorzy portalu Gość.pl zamiast banalnych uwag o pogodzie przypomnieli prawdę: „Bo jeśli żyjemy, żyjemy dla Pana; jeśli umieramy, umieramy dla Pana” (Rz 14,8). Ale po tym poznajemy, iż żyjemy w czasach ostatecznego odstępstwa.
Za artykułem:
Tatry: Seria groźnych wypadków w święta (gosc.pl)
Data artykułu: 28.12.2025







