Prawo, które deprawuje: legalizacja cyfrowej seksualizacji dzieci i milczenie o grzechu
Portal Opoka informuje o wypowiedziach biegłych sądowych Amandy Krać-Batyry i Tomasza Sidora, którzy alarmują, że w Polsce materiały generowane przez AI, ukazujące realistycznie nagie dzieci lub dzieci w seksualizujących strojach, ale bez czynności seksualnych, są legalne. Proponują pilną zmianę art. 202 Kodeksu karnego i zastąpienie pojęcia „pornografia” terminologią unijną „CSAM” (child sexual abuse material), by rozszerzyć penalizację. Przedstawiono także techniczną łatwość generowania takich treści, problemy z wykrywaniem (fałszywe pozytywy/negatywy) i przeciążenie biegłych. Konkluzja jest czysto proceduralna: trzeba zmienić definicje i narzędzia. Oto sedno skandalu: w całym tekście nie pada ani jedno słowo o grzechu ciężkim, zgorszeniu, panowaniu prawa Bożego i konieczności ochrony niewinności dzieci jako świętej wartości – co demaskuje mentalność czysto naturalistyczną i odcięcie od porządku nadprzyrodzonego.
Redukcja dramatu do techniki i legislacji: milczenie o grzechu jako dowód duchowej zapaści
W artykule czytamy: „Wygenerowane przez AI materiały z rozebranymi dziećmi są w Polsce legalne, jeśli nie przedstawiają czynności seksualnych, należy pilnie zmienić to prawo”. Dalej biegła wskazuje: „Słowo «pornografia» nie powinno być używane w przepisach odnoszących się do dziecka, bo pornografia to legalny biznes rozrywkowy skierowany dla dorosłych”. Konstrukcja przekazu jest uderzająco charakterystyczna: rzeczywistość moralna i religijna zostaje skompresowana do problemu definicji, harmonizacji z prawem UE i narzędzi informatycznych. To perspektywa, w której dziecko nie jest świątynią Ducha Świętego i podmiotem prawa Bożego, lecz obiektem sporu semantycznego oraz wyzwaniem dla organów ścigania.
Prawo, które nie opiera się na lex aeterna (prawie wiecznym) oraz lex divina (prawie Bożym), degeneruje się w proceduralny nominalizm. Tradycja katolicka uczy jasno: moralny porządek nie wynika z consensusu czy unijnych słowników, ale z niezmiennej woli Boga. Pius XI przypominał w Quas Primas: „Pokój możliwy jest jedynie w królestwie Chrystusa”, a zatem także ład publiczny i prawo mają źródło w królowaniu Chrystusa, nie w technokratycznej ugodzie. Zamiast tego słyszymy o „treningu modeli”, „wyjaśnialności algorytmów” i „fałszywych pozytywach”, jakby problemem było jedynie wyregulowanie filtra, a nie grzech, zgorszenie i deprawacja.
Poziom faktograficzny: co artykuł mówi i czego nie mówi
Fakty: polski art. 202 kk penalizuje materiały z udziałem realnych dzieci, a w obszarze AI – zasadniczo tylko wtedy, gdy przedstawiają czynność seksualną. Nie karze natomiast posiadania/generowania realistycznych „nagości” dziecięcej bez aktu, erotyzującego ubioru czy opisów słownych i nagrań audio o treści seksualnej dot. dzieci. Eksperci postulują ujednolicenie pojęć z UE („CSAM”), wskazują na praktyczne trudności wykrywacze-etykietujące i na łatwość techniczną generowania materiałów na konsumenckim sprzęcie.
To, czego brak: elementarny ład moralny. Żadnego odniesienia do natury grzechu, żadnego potępienia rozpusty, żadnej nauki o cnotach wstrzemięźliwości i czystości, żadnej przestrogi przed zgorszeniem maluczkich, o którym Chrystus mówi, że lepiej, by kamień młyński uwiązać o szyję gorszyciela. Znika sama kategoria boskiego prawa i cnoty, zastąpiona przez higienę procedury, modularyzację definicji i wiarę w compliance. Milczenie o sakramentach, łasce uświęcającej, sądzie ostatecznym – to nie detal, lecz akt oskarżenia o całkowity naturalizm.
Poziom językowy: biurokratyczna nowomowa jako parawan dla relatywizmu
Artykuł tonie w leksyce „neutralnej”: „penalizacja”, „modele AI”, „wyjaśnialność”, „fałszywe pozytywy”, „harmonizacja z UE”. Tę urzędową dykcję domyka formuła: „Musimy pilnie zmienić to prawo”. Jest to retoryka, która systemowo wymazuje transcendencję. Miejsce obiektywnego zła moralnego zajmuje „kontrowersja definicyjna”. Słowa w rodzaju „grzech”, „nieczystość”, „bałwochwalstwo ciała”, „zgorszenie” – nie padają. To nie przypadek; to skutek formacji, która od 1958 roku zrzekła się jasnej, integralnej doktryny na rzecz aggiornamento.
Kuriozalna teza: „pornografia to legalny biznes rozrywkowy dla dorosłych”. Z perspektywy wiary katolickiej wyznawanej integralnie pornografia jest obiektywnie grzeszna, niszczy cnotę czystości, pomniejsza rozum, podsyca pożądliwość i deprawuje społeczeństwo. To nie „sektor gospodarki”, lecz struktura grzechu. Sw. Pius X w Pascendi demaskował modernistyczne podejście redukujące religię i moralność do przeżyć i socjologii – identyczną redukcję widzimy tu: ekonomia żądzy wyniesiona do normatywnej „legalności”.
Poziom teologiczny: prawo Boże, cnota czystości i zgorszenie maluczkich
Kościół zawsze nauczał, że bonum honestum (dobro moralne) jest niezależne od praw stanowionych, które mogą być niesprawiedliwe i demoralizujące. Leon XIII w Libertas eternae spe doczytuje jasno: prawo ludzkie jest sprawiedliwe tylko o tyle, o ile odzwierciedla prawo naturalne i Boże. Penalizacja jakiejkolwiek formy seksualizacji dzieci – w tym obrazów „bez czynności” – jest wymogiem porządku moralnego, nie targiem z semantyką. Jeśli współczesna technika umożliwia hiperrealistyczne generowanie obrazów dziecka, to należy je traktować nie jako „sztukę” lub „fantazję”, ale jako czynne pielęgnowanie występku, który rodzi realne nadużycia, zgorszenie i zniewolenie duszy.
Św. Tomasz z Akwinu omawia cnotę czystości i wstydliwości (S.Th. II-II), wskazując, że to, co służy pobudzeniu pożądliwości, jest moralnie złe. Tym bardziej, gdy dotyczy to dzieci, których niewinność jest dobrem publicznym. Scandalum (zgorszenie) – rozumiane jako prowadzenie do grzechu, nawet przez obrazy i sugestie – jest ciężkim złem. Chrystus ostrzegł: lepiej ponieść śmierć męczeńską niż zgorszyć jednego z tych małych. Dlatego prawo państwowe ma obowiązek ścinać owe okazje do grzechu u źródła, a nie liczyć piksele i wahać się, czy akt jest „już” czynnością, czy „jeszcze” sugestią.
Co więcej, tolerowanie „opowieści” i „audio” seksualnych z dziećmi jako rzekomo legalnych – to sodomizacja języka. Słowo jest czynem: verbum efficax. Pius XII wielokrotnie przestrzegał przed zgorszeniem wywołanym przez media i sztukę; potępiał kult nagości, lubieżność i maskowanie rozpusty „estetyką”. Legalizacja mowy lub obrazów seksualizujących dziecko jest jeżeli nie li 'tylko’ zaproszeniem do grzechu, to współudziałem w deprawacji.
Prawa Boże ponad pozytywistycznym fetyszem „praw człowieka”
W imię rzekomych „praw człowieka” relatywizuje się zło pornografii, a nawet rozdziela się „dla dorosłych” i „dla dzieci”, jakby pierwsze miało legitymację moralną. To herezja humanistyczna: człowiek staje się miarą wszystkiego, a prawo Boże zostaje wygnane z sfery publicznej. Pius IX w Syllabusie błędów napiętnował wolność słowa rozumianą jako prawo do szerzenia bezecności. Przypominamy: to, co sprzeciwia się cnotom, nie ma prawa do istnienia w życiu publicznym. Państwo, które nie uznaje królowania Chrystusa, zawsze skończy na obronie zmysłowości pod pozorem neutralności i „pluralizmu”.
Poziom symptomatyczny: owoc soborowej rewolucji i jej antropocentrycznego kultu
To, co widzimy, to konsekwencja systemowej apostazji: przez dekady od 1958 roku „Kościół” posoborowy – do cudzysłowu uprawnia jego modernizm – cedował misję państwu i NGO-som, misję moralnego prowadzenia redukował do dialogu, a teologię czystości rozcieńczał psychologią. Teraz, gdy AI reprodukuje wyuzdanie z prędkością światła, „struktury” reagują apelem o „zmianę definicji” i „współpracę z UE”. Milczenie o łasce, grzechu i sądzie uderza w uszy. Gdzie przestroga, że uczestnictwo w takim procederze – nawet „wirtualne” – kala duszę i wzywa pomsty do Nieba? Gdzie nauczanie, że prawdziwa wolność to wolność od grzechu, nie wolność do lubieżności technicznie wykreowanej?
Konkrety: co nakazuje sprawiedliwość i rozum katolicki
1) Ustawa ma obiektywnie i szeroko zakazać i penalizować wszelką formę seksualizacji dziecka w obrazie, dźwięku i słowie – także generatywną i „stylizowaną”, niezależnie od tego, czy zachodzi „czynność seksualna”. Wystarczy cel i skutek: pobudzenie pożądliwości wobec dziecka lub deprawacja wyobraźni. Finis operis i finis operantis muszą być badane i karane.
2) Generalny obowiązek niszczenia narzędzi i treści: sprzęt i oprogramowanie służące tworzeniu CSAM – również „bez czynności” – podlega konfiskacie i zniszczeniu. To element porządku publicznego i ochrony dobra wspólnego.
3) Publiczna cnota i res sacra pueri: państwo ma obowiązek chronić niewinność dzieci, gdyż niewinność jest dobrem publicznym i religijnym. Przestępstwo zgorszenia dzieci nie jest „deliktem technicznym”, lecz zamachem na porządek moralny. Sankcje muszą być surowe, łącznie z długimi karami pozbawienia wolności i stałym nadzorem po wyjściu.
4) Cenzura moralna w sferze publicznej: ustawowe bariery dla pornografii jako takiej. Traktowanie pornografii jako „legalnego biznesu” to dezercja władz wobec prawa Bożego i natury. Prawo ma służyć cnotom, nie interesom pożądliwości.
5) Wyraźna kategoria zgorszenia w kodeksie: karalność nie tylko produkcji i posiadania, ale i intencjonalnego wyszukiwania, udostępniania, „kolekcjonowania” sugestywnych materiałów dotyczących dzieci, w tym realistycznych modeli 3D, deepfake’ów i animacji stylizowanych na nieletnich.
6) Zasada prewencji moralnej: zakaz udostępniania i sprzedaży modeli i datasetów umożliwiających „rozbieranie” obrazów dzieci. Twórcy i dystrybutorzy ponoszą odpowiedzialność karną na zasadzie współsprawstwa w zgorszeniu i deprawacji.
Demaskacja sofizmatu: „to nie są prawdziwe dzieci, to tylko AI”
To sofizmat. Grzech nie wyczerpuje się w relacji do „obiektu” materialnego, lecz w wypaczeniu woli i rozumu – w przyzwoleniu na lubieżność i sformatowaniu wyobraźni do pożądania zła. Obraz, który budzi pożądliwość wobec dzieci, jest moralnie i społecznie destrukcyjny, niezależnie od „realności” modelu. Imago kształtuje apetyt; nawyk fantazjowania degeneruje decyzje; a to, co dziś „wirtualne”, jutro szuka ofiary.
Odpowiedzialność „duchowieństwa” posoborowego: bierność, która współtworzy plagę
Nie sposób pominąć winy „duchownych”, którzy latami łagodzili naukę o czystości, promowali „edukację seksualną” odartą z łaski i sakramentu, wchodzili w sojusze z ideologiami świata. Z ambon rzadko słychać wezwanie do pokuty, spowiedzi z grzechów nieczystych i praktyk pokutnych, do ascezy mediów i do umartwienia zmysłów. Gdzie publiczne potępienie pornografii jako struktury grzechu, a nie „problemu uzależnień”? Zamiast tego „dialog”, „towarzyszenie” i „nieocenianie”. Taka bierność jest współwiną zgorszenia publicznego.
Lex Dei albo ruina: porządek społeczny bez Chrystusa nie obroni dziecka
Jeżeli fundamentem nie stanie się królowanie Chrystusa – w prawie, w szkołach, w mediach, w rodzinach – żadne definicje „CSAM” ani filtry „wyjaśnialne” nie powstrzymają lawiny. Extra ordinem Christi non est pax (poza porządkiem Chrystusa nie ma pokoju). Państwo ma obowiązek uznać publicznie panowanie Chrystusa Króla i podporządkować temu całe ustawodawstwo. Tylko wtedy dzieci będą chronione nie na mocy tymczasowej mody legislacyjnej, ale na mocy niezmiennego prawa Bożego. W przeciwnym razie – każdy progres techniczny staje się progresją deprawacji.
Konkluzja: nie „udoskonalić definicję”, lecz nawrócić porządek prawny do Boga
Sprawa nie dotyczy jedynie ustawowego niuansu. To test: czy Polska uzna, że niewinność dziecka jest świętością z prawa Bożego, czy towarem w polu gry między „legalną rozrywką” a „zakresami penalizacji”. Prawdziwa reforma to: zerwanie z kultem pornobiznesu, całkowita penalizacja każdej formy seksualizacji dzieci – także „wirtualnej” – i jawne podporządkowanie prawa Bożemu porządkowi. W przeciwnym razie technika i terminologia staną się instrumentami rozgrzeszenia rozpusty, a dzieci zapłacą cenę – na ciele i duszy.
Za artykułem:
Eksperci: część materiałów AI z rozebranymi dziećmi jest w Polsce legalna, trzeba pilnie zmienić prawo (opoka.org.pl)
Data artykułu: 03.08.2025