Portal Opoka (17 czerwca 2025) przedstawia felieton o. Jacka Salija OP, w którym autor rozważa znaczenie Wiatyku, czyli sakramentu zaopatrzenia na ostatnią podróż, podkreślając jego wagę w kontekście wieczności.
Analiza tego tekstu, z perspektywy wiary katolickiej wyznawanej integralnie, ujawnia pewne niepokojące tendencje, charakterystyczne dla teologii posoborowej. Choć sam temat Wiatyku jest ważny i zgodny z Tradycją, sposób jego przedstawienia i argumentacja wymagają krytycznego spojrzenia.
O. Jacek Salij OP pisze:
Tej „podróży” nie da się porównać z żadną inną. Od tego, jak ona wypadnie, zależy nasz los wieczny. Ale też „zaopatrzeniem”, jakie na tę drogę otrzymujemy od Kościoła, jest sakrament, w którym jest obecna sama Boska Osoba naszego Zbawiciela.
Z perspektywy katolickiej wyznawanej integralnie, Wiatyk jest nie tylko „zaopatrzeniem”, ale przede wszystkim realną obecnością Chrystusa, który daje się nam jako pokarm na życie wieczne. Jest to sakrament, który umacnia nas w chwili śmierci i przygotowuje na spotkanie z Bogiem. Święty Ignacy Antiocheński nazywał Eucharystię „lekarstwem nieśmiertelności”.
Autor przywołuje anegdotę o Marii Dąbrowskiej i jej bracie, który poprosił o księdza przed śmiercią, mimo że był niewierzący. O. Salij pisze:
Człowiek aż do samego końca pozostaje zagadką nawet dla samego siebie. Jak napisał nieco młodszy od Marii Dąbrowskiej kolega po piórze, „człowiek jest jedynym w świecie istnieniem, któremu nie wystarcza czasu, aby nauczyć się żyć”. Jej brat na łożu śmierci poprosił o księdza nie ze strachu, ani z jakichś tanich obliczeń. Zapewne – i to starsza siostra wtedy intuicyjnie zrozumiała – w promieniach nadchodzącej wieczności poczuł ostateczny sens swojego życia.
Takie podejście, choć pełne zrozumienia dla ludzkiej słabości, może prowadzić do relatywizmu. Wiara katolicka uczy, że człowiek powinien żyć w zgodzie z prawem Bożym przez całe życie, a nie tylko w obliczu śmierci. Nawrócenie w ostatniej chwili jest możliwe, ale nie można na nie liczyć. Jak mówi Pismo Święte: „Starajcie się o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem” (Flp 2, 12).
O. Salij pisze dalej:
W Kościele nieraz zanosimy do Boga prośbę: „Od nagłej i niespodziewanej śmierci, zachowaj nas, Panie”. Gdyby śmierć człowieka była, tak jak śmierć zająca czy gołębia, tylko prostym kresem życia, śmierć szybka i niespodziewana mogłaby nam bardziej odpowiadać. Jednak śmierć człowieka to jest wydarzenie niezwykle poważne. Sam Pan Jezus zostawił nam upomnienie, ażeby Jego przyjście ostatnie nie zastało nas nieprzygotowanymi. „Czuwajcie, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”.
Słowa te są zgodne z nauczaniem Kościoła. Śmierć jest poważnym wydarzeniem, które wymaga przygotowania. Dlatego tak ważne jest życie w łasce uświęcającej i częste przystępowanie do sakramentów.
A cóż nas lepiej przygotuje na to spotkanie ostateczne, niż to, że jeszcze przed odejściem z tego życia doczesnego spotkamy się z Nim w sakramencie pokuty jako z miłosiernym Zbawicielem? niż zjednoczenie z Nim w komunii świętej, którą On sam dał nam jako pokarm na życie wieczne? Przypomnijmy sobie jego Obietnicę: „To jest Chleb, który z nieba zstąpił – nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”.
To prawda, sakrament pokuty i Eucharystia są najważniejszymi środkami do osiągnięcia życia wiecznego. Jednak należy pamiętać, że sakramenty są skuteczne tylko wtedy, gdy przyjmujemy je z odpowiednim nastawieniem, z wiarą i skruchą.
O. Salij wspomina o starożytnym zwyczaju przynoszenia Komunii Świętej umierającym:
W Kościele już bardzo wcześnie zrozumiano, że bardzo to ważne, ażeby możliwie żaden chrześcijanin nie odchodził z tego świata bez sakramentów. Zachowało się świadectwo z czasu prześladowań zarządzonych przez cesarza Decjusza (r. 251). Otóż dla ówczesnego biskupa Antiochii, niejakiego Fabiusza, było czymś oczywistym, że powinno się, choćby i w środku nocy, zbudzić kapłana, ażeby przyniósł umierającemu komunię świętą.
Ten zwyczaj świadczy o wielkiej trosce Kościoła o zbawienie wiernych. W czasach prześladowań chrześcijanie ryzykowali życie, aby zapewnić umierającym możliwość przyjęcia sakramentów.
Sakrament przynoszony wówczas do chorego ma nawet osobną nazwę. Spójrzmy do Pana Tadeusza: „Teraz, mój bracie, poślij do plebana – prosi umierający Ksiądz Robak, czyli Jacek Soplica – Aby tu jak najrychlej przybył z wijatykiem”. Wiatyk znaczy: zaopatrzenie na podróż. Na podróż ostatnią, najważniejszą. Tej „podróży” nie da się porównać z żadną inną. Od tego, jak ona wypadnie, zależy nasz los wieczny. Ale też „zaopatrzeniem”, jakie na tę drogę otrzymujemy od Kościoła, jest sakrament, w którym jest obecna sama Boska Osoba naszego Zbawiciela.
Podkreślenie wagi Wiatyku jest bardzo istotne. Należy jednak pamiętać, że Wiatyk nie jest magicznym amuletem, który automatycznie zapewnia zbawienie. Jest to sakrament, który wymaga wiary, miłości i skruchy.
O. Salij cytuje św. Ignacego Antiocheńskiego:
W swojej mowie eucharystycznej (znajduje się ona w Ewangelii Jana, rozdz. 6) Pan Jezus bardzo mocno podkreśla, że Eucharystia jest darem na życie wieczne. Toteż święty Ignacy z Antiochii już w roku mniej więcej 108, napisał, że ten Chleb „jest lekarstwem nieśmiertelności, środkiem na to, by nie umrzeć, ale żyć nieustannie w Jezusie Chrystusie”. Jego wyznawcom zawsze bardzo zależało na tym, ażeby nie znaleźć się na Sądzie Bożym bez tego „wiatyku”.
Słowa św. Ignacego są bardzo mocne i wyrażają głęboką wiarę w moc Eucharystii.
O. Salij przytacza kanon 992 Kodeksu Prawa Kanonicznego:
Przypomina o tym również współczesny Kodeks Prawa Kanonicznego: „Udzielenia wiatyku chorym nie należy zbytnio odkładać. Duszpasterze powinni pilnie czuwać nad tym, by chorzy byli posilani wtedy, gdy są jeszcze w pełni świadomi” (kan. 992).
Niestety, w posoborowym Kościele często zaniedbuje się ten obowiązek. Wielu „księży” nie przywiązuje wagi do Wiatyku i nie spieszy się z jego udzieleniem.
Na koniec O. Salij opowiada historię o małżeństwie, które umówiło się, że w razie niebezpieczeństwa śmierci jedno z nich przypomni drugiemu o przyjęciu sakramentów:
Na koniec opowiem o rozmowie, której chyba nigdy nie zapomnę. Mianowicie zwierzył mi się ktoś, że umówił się z żoną tak: Jeżeli któreś z nas znajdzie się w niebezpieczeństwie śmierci, wówczas to drugie z całą otwartością powie mu, co się dzieje, i przypomni o przyjęciu sakramentów. Otóż poszedł ów człowiek do szpitala z czymś stosunkowo niegroźnym, sytuacja jednak zaczęła się komplikować, z czego on zupełnie nie zdawał sobie sprawy. Żona zachowała się jednak zgodnie z umową – z wielkim ciepłem poinformowała go, że trzeba się liczyć nawet z najgorszym; wówczas on sam poprosił o księdza. Kiedy wyzdrowiał, poczuł potrzebę pochwalenia się przede mną swoją żoną: „Teraz już mam pewność, że moja żona nie puści mnie na Sąd Boży bez sakramentów!”.
Ta historia pokazuje, jak ważne jest wzajemne wsparcie w dążeniu do zbawienia. Małżonkowie powinni sobie pomagać w życiu duchowym i przypominać o obowiązkach religijnych.
Podsumowując, felieton o. Jacka Salija OP, choć porusza ważny temat Wiatyku, zawiera pewne niepokojące tendencje, charakterystyczne dla teologii posoborowej. Należy pamiętać, że Wiatyk nie jest tylko „zaopatrzeniem na podróż”, ale przede wszystkim realną obecnością Chrystusa, który daje się nam jako pokarm na życie wieczne. Jest to sakrament, który wymaga wiary, miłości i skruchy. W posoborowym Kościele często zaniedbuje się ten obowiązek, dlatego tak ważne jest przypominanie o jego wadze i znaczeniu.
Za artykułem: Wiatyk, czyli zaopatrzenie na podróż ostateczną
Data artykułu: 17.06.2025