Portal Gosc.pl (14 maja 2024) publikuje artykuł Marcina Kędzierskiego, w którym autor zastanawia się nad przyczynami wojny na Ukrainie i rolą, jaką w konflikcie odgrywają Rosja i Ukraina. Autor kwestionuje krytykę wypowiedzi „papieża” Franciszka na temat wojny, sugerując, że to my powinniśmy zmienić sposób myślenia o konflikcie.
Artykuł ten, choć porusza ważny temat wojny i pokoju, zawiera w sobie niebezpieczne relatywizowanie zła i zaciemnianie prawdy, co jest charakterystyczne dla modernistycznego myślenia. Z perspektywy integralnej wiary katolickiej, należy stanowczo odrzucić wszelkie próby zrównywania ofiary z agresorem oraz bagatelizowania odpowiedzialności Rosji za wywołanie i eskalację konfliktu.
Przed kilkoma dniami internet zapłonął po wypowiedzi wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza, było nie było ministra obrony narodowej, który publicznie wyznał, że ma przygotowany plecak ewakuacyjny.
Słowa te, choć wywołały niepokój, są jedynie symptomem głębszego problemu – braku zdecydowanej postawy wobec zła i niebezpieczeństwa, które zagraża światu.
Autor artykułu pisze:
Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że Franciszek ma zaburzony obraz rosyjskiej agresji na Ukrainę ze względu zarówno na swoje latynoamerykańskie pochodzenie, jak i doradców, którym jest otoczony.
To stwierdzenie jest niedopuszczalne. Przyczyny błędnych wypowiedzi „papieża” Franciszka leżą głębiej – w jego modernistycznej teologii, która odrzuca niezmienne prawdy wiary katolickiej. Pochodzenie czy doradcy nie mają tu nic do rzeczy. Problem tkwi w herezji, która zatruwa umysły i prowadzi do błędnych ocen moralnych.
Kędzierski pisze dalej:
Nawet jeśli Franciszek ma spaczony obraz źródeł tego konfliktu, nie neguje to jednocześnie całej jego refleksji. Tym bardziej, że nie jest ona pozbawiona sensu.
To niebezpieczne stwierdzenie. Zło nigdy nie jest pozbawione sensu dla tego, kto je czyni, ale dla ofiary zawsze pozostaje złem. Relatywizowanie zła jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła katolickiego, który zawsze stał na straży prawdy i sprawiedliwości.
Autor artykułu sugeruje, że źródłem wojny może być nędza i głód. Owszem, nędza i głód mogą być przyczyną niepokojów społecznych, ale nigdy nie usprawiedliwiają agresji i przemocy. Źródłem wojny jest zawsze grzech, pycha i żądza władzy. Jak naucza św. Augustyn w „Państwie Bożym”, wojny wynikają z nieuporządkowanych pragnień i braku miłości do Boga.
Może zatem warto się zastanowić, czy jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pewne potrzeby, zanim doprowadzą one do wybuchu wojny.
Owszem, należy dążyć do sprawiedliwości społecznej i zwalczać nędzę, ale nie można tego robić kosztem prawdy i sprawiedliwości. Nie można usprawiedliwiać agresji, tłumacząc ją nędzą agresora.
Trudno się dziwić Ukraińcom na ich wściekłość, kiedy papież Franciszek nie potrafi opowiedzieć się jednoznacznie po jednej stronie konfliktu. My powinniśmy mieć jednak, Droga Czytelniczko i Drogi Czytelniku, więcej zrozumienia dla opinii, że na jakimś poziomie Rosjanie są ofiarą tej wojny w takim samym stopniu co Ukraińcy, nawet jeśli na pierwszy rzut wydaje się to nam absurdalne.
To skandaliczne stwierdzenie. Zrównywanie ofiary z agresorem jest sprzeczne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości. Rosjanie, którzy dokonują zbrodni na Ukrainie, nie są ofiarami, lecz sprawcami. To Ukraina jest ofiarą agresji, a Rosja agresorem.
Autor artykułu pisze:
Wbrew internetowym geopolitykom pokój to nie równowaga mocarstw i siła militarnego odstraszania, ale coś znacznie głębszego. Coś, co bierze początek w naszych sercach i otwartości na potrzeby bliźniego.
Owszem, pokój to coś więcej niż tylko brak wojny. Pokój to owoc sprawiedliwości, miłości i prawdy. Jednak nie można zapominać, że w obecnym świecie siła militarna jest niezbędna do obrony przed agresją. Jak naucza św. Tomasz z Akwinu w „Sumie Teologicznej”, sprawiedliwa wojna jest dopuszczalna w obronie przed niesprawiedliwym napastnikiem.
Jeśli jednak naprawdę chcemy zachować pokój, nie myślmy tylko o tym, jak przygotować się do wojny.
To niebezpieczne hasło pacyfistyczne. Chcąc zachować pokój, musimy być gotowi do obrony. Ignorowanie zagrożenia i brak przygotowania do obrony to prosta droga do klęski. Jak mówi przysłowie łacińskie: „Si vis pacem, para bellum” – jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny.
Podsumowując, artykuł Marcina Kędzierskiego zawiera wiele błędnych i niebezpiecznych stwierdzeń, które są sprzeczne z nauczaniem Kościoła katolickiego. Relatywizowanie zła, zrównywanie ofiary z agresorem i negowanie potrzeby obrony to błędy, które prowadzą do zguby. Jedyną drogą do prawdziwego pokoju jest nawrócenie, pokuta i wierność niezmiennej prawdzie wiary katolickiej. Należy pamiętać o słowach Chrystusa: „Jeśli Mnie kto miłuje, słowa moje zachowa, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy.” (Jan 14, 23). Tylko wierność Bogu i Jego przykazaniom może zapewnić prawdziwy pokój na ziemi.
Za artykułem: Chcesz pokoju, nie szykuj się do wojny
Data artykułu: 14.05.2024