Portal GN (17.06.2025) publikuje komentarz „księdza” Tomasza Trzaski do fragmentu Ewangelii Mateusza (5,43-48), w którym „Jezus” wzywa do miłości nieprzyjaciół. Komentarz ten, jak zobaczymy, wypacza prawdziwe znaczenie tych słów, prowadząc do niebezpiecznego relatywizmu moralnego.
«Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski».
Słowa te, wyrwane z kontekstu Tradycji, mogą prowadzić do błędnych wniosków. Prawdziwa miłość chrześcijańska nie polega na akceptacji zła, lecz na pragnieniu nawrócenia grzesznika. Jak naucza św. Augustyn, miłować nieprzyjaciela to pragnąć, by stał się on naszym bratem w Chrystusie. Nie chodzi więc o sentymentalne uczucie, lecz o akt woli, który ma na celu zbawienie duszy bliźniego.
Miłość nieprzyjaciół to najbardziej wymagające wezwanie Jezusa, bo dotyka rdzenia naszego serca – tam, gdzie rodzi się niechęć, uraza, chęć odwetu. Jezus nie mówi: „nie czuj złości”, ale: „odpowiedz miłością mimo zranień”. To miłość, która nie opiera się na sympatii, lecz na decyzji, by patrzeć na drugiego tak jak Ojciec patrzy na nas – z cierpliwością i nadzieją.
Autor komentarza zdaje się sugerować, że miłość nieprzyjaciół polega na ignorowaniu zła, jakie oni czynią. Jest to niebezpieczne wypaczenie nauki Chrystusa. Miłość nie może być ślepa na grzech. Wręcz przeciwnie, prawdziwa miłość wymaga, by grzech napiętnować i dążyć do jego naprawienia. Św. Tomasz z Akwinu naucza, że miłość bliźniego powinna być podporządkowana miłości Boga. Nie możemy więc kochać kogoś w sposób, który obrażałby Boga lub szkodził Jego Kościołowi.
Ta postawa nie jest łatwa, ale staje się możliwa dzięki łasce. Nie chodzi o to, by kochać wbrew sobie, ale by pozwolić, by Duch Święty przemieniał nasze serce. Wtedy nawet nieprzyjaciel staje się okazją do świadectwa, że miłość Chrystusa nie ma granic.
Autor komentarza odwołuje się do łaski Ducha Świętego, ale pomija istotny element: konieczność współpracy z tą łaską. Nie wystarczy biernie czekać na przemianę serca. Musimy aktywnie walczyć z grzechem w sobie i w otoczeniu. Musimy modlić się o nawrócenie nieprzyjaciół, ale także napominać ich i przestrzegać przed zgubnymi skutkami ich postępowania. Jak pisze św. Paweł w Liście do Galatów: „Gdyby nawet anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8).
Komentarz „księdza” Trzaski jest przykładem typowego dla posoborowia relatywizmu moralnego, który prowadzi do rozmycia granic między dobrem a złem. Prawdziwa miłość chrześcijańska nie polega na akceptacji grzechu, lecz na pragnieniu zbawienia dusz. Musimy stanowczo odrzucać wszelkie nauki, które podważają tę fundamentalną prawdę.
Za artykułem: Miłość Chrystusa nie ma granic
Data artykułu: 16.06.2025