Portal ACI Prensa (11 września 2025) relacjonuje wypowiedź „biskupa” Iyada Twala, pomocniczego „biskupa” Patriarchatu Jerozolimskiego dla Jordanii, który w odpowiedzi na izraelski nalot na Hamas w Dosze, propaguje rozwiązanie dwupaństwowe jako jedyną drogę do pokoju na Bliskim Wschodzie. Twal łączy swą propozycję z lipcowym apelem Dicasterii ds. Komunikacji Watykanu, wzywającym do uznania państwa palestyńskiego, ostrzegając przed modelem „apartheidu” jak w RPA i podkreślając rezolucje ONZ z lat 70. XX wieku. Cytuje też „kardynała” Pierbattistę Pizzaballę, który w październiku 2024 uznał to rozwiązanie za nierealistyczne, domagając się czegoś „nowego i kreatywnego”. Twal lamentuje nad nalotem jako naruszeniem prawa międzynarodowego, wskazuje na brak sprawiedliwości i podkreśla rolę religii jako części problemu i rozwiązania, wzywając do separacji państwa od religii na wzór Europy. Mówi o młodych Jordanijczykach pytających „gdzie jest Bóg” i o chrześcijanach jako świadkach pokoju w dialogu z muzułmanami. Ta relacja ujawnia głęboką apostazję posoborowego duchowieństwa, redukującą misję Kościoła do politycznego aktywizmu i relatywizmu, ignorując absolutne panowanie Chrystusa Króla nad narodami.
Polityczna utopia zamiast boskiego panowania
Wypowiedź „biskupa” Twala, sformułowana podczas kursu formacyjnego dla nowych „biskupów” w Rzymie, nie jest przypadkowym komentarzem geopolitycznym, lecz symptomatyczną manifestacją modernistycznej deformacji, gdzie salus animarum (zbawienie dusz) ustępuje miejsca świeckim ideom. Twal proponuje „rozwiązanie dwupaństwowe” jako alternatywę dla „apartheidu”, odwołując się do rezolucji ONZ z lat 70., co jest nie tylko naiwne historycznie, ale przede wszystkim teologicznie bluźniercze. Jak nauczał Pius XI w encyklice Quas Primas (1925): „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Pokój nie rodzi się z politycznych kompromisów czy podziałów terytorialnych, lecz z publicznego uznania królestwa Chrystusa, gdzie narody poddają się Jego prawu, a nie humanitarnym rezolucjom międzynarodowych forów. Twal, ignorując to, stawia ONZ ponad Magisterium, co jest jawnym aktem nieposłuszeństwa wobec niezmiennej doktryny katolickiej.
Kontrast z „kardynałem” Pizzaballą, który nazywa rozwiązanie dwupaństwowe „nierealistycznym” i wzywa do czegoś „nowego, kreatywnego”, obnaża chaos posoborowego myślenia: z jednej strony relatywizuje się stare propozycje, z drugiej unika jasnego wskazania na regnum Christi (królestwo Chrystusa). Oba głosy pomijają esencję – że Bliski Wschód, ziemia Chrystusa, nie może być areną politycznych targów, lecz miejscem triumfu Jego królewskiej władzy. Jak podkreśla Pius XI: „jeżeliby kiedy ludzie prywatnie i publicznie uznali nad sobą władzę królewską Chrystusa, wówczas spłynęłyby na całe społeczeństwo niesłychane dobrodziejstwa, jak należyta wolność, jak porządek i uspokojenie, jak zgoda i pokój”. Milczenie o tym w relacjach ACI Prensa demaskuje ich naturalistyczną perspektywę, gdzie konflikt izraelsko-hamasowski redukuje się do kwestii terytorialnych, a nie duchowej batalii o dusze.
Relatywizowanie religii i separacja państwa od Boga
Najcięższym błędem Twala jest jego wezwanie do separacji państwa od religii „jak w Europie”, co jest bezpośrednim echem modernistycznych herezji potępionych przez Kościół przed 1958 rokiem. Twal pyta: „jak możemy żyć naszymi religijnymi różnicami z perspektywy obywatelstwa, praw i sprawiedliwości, jeśli nadal mówimy: ‘Mój Bóg jest jedynym prawdziwym i daje mi pełne uzasadnienie moich działań?’ To myślenie fanatyczne”. Taka retoryka nie tylko relatywizuje wiarę katolicką, stawiając ją na równi z islamem czy judaizmem, ale otwarcie kwestionuje extra Ecclesiam nulla salus (poza Kościołem nie ma zbawienia), kanon soborowy z IV Laterańskiego (1215), który naucza, że jedyna prawdziwa religia to katolicka, a inne są fałszywe i zgubne.
Pius IX w Syllabusie Błędów (1864) potępił tezę nr 77: „W naszych czasach nie jest już wskazane, aby religia katolicka była uważana za jedyną religię państwa, z wyłączeniem wszystkich innych form kultu”. Twal, propagując „dialog” z muzułmanami w Jordanii jako „oazę pokoju”, gdzie religie są „częścią problemu i rozwiązania”, popada w indifferentizm, potępiony w punkcie 15 Syllabusu: „Każdy człowiek jest wolny, by przyjąć i wyznawać tę religię, którą uzna za prawdziwą pod kierunkiem światła rozumu”. To nie jest świadectwo wiary, lecz apostazja, gdzie „biskup” wzywa do życia „sprawiedliwością dla wszystkich, szanując godność ludzką”, pomijając, że prawdziwa godność pochodzi z łaski uświęcającej, a nie z praw człowieka. Jego słowa o religii jako elemencie „wojny” odsłaniają, jak posoborowe struktury okupujące Watykan infiltrują teologię demonicznymi ideami, gdzie szatan – jak sam Pizzaballa przyznaje – pragnie panować tam, gdzie żył Jezus.
Analiza językowa ujawnia zgniliznę: Twal mówi o „możliwości życia razem” i „modlitwie o pokój”, ale milczy o konwersji, chrzcie i publicznym wyznawaniu Chrystusa Króla. To asekuracyjny ton biurokratycznego dyplomaty, nie pasterza, który powinien głosić ius divinum (prawo boskie) ponad prawem ludzkim. Jak ostrzega Pius XI: „odmawiano Kościołowi władzy nauczania ludzi, wydawania praw, rządzenia narodami, którą to władzę otrzymał Kościół od Chrystusa Pana”. Twal, zamiast wzywać do nawrócenia Żydów i muzułmanów, celebruje „dialog”, co jest synkretyzmem, bałwochwalstwem symulującym katolickość.
Brak troski o zbawienie dusz w obliczu konfliktu
Na poziomie teologicznym, relacja ACI Prensa i wypowiedź Twala pomijają esencję kryzysu bliskowschodniego: duchową wojnę o dusze, gdzie Hamas i Izrael, oba odrzucające Chrystusa, sieją zgubę. Twal lamentuje: „Wojny w historii ludzkości są strasznym złem, i nie uczymy się. Codziennie szukamy nadziei, ale niestety wydarzenia nam przeczą”. Ale nadzieja nie tkwi w „międzynarodowym prawie” czy „sprawiedliwości dla wszystkich”, lecz w Krzyżu, jak naucza sobór Trydencki (sesja VI, kan. 9): wiara bez uczynków martwa jest, a uczynki bez łaski – daremne. Milczenie o sakramentach, stanie łaski i sądzie ostatecznym jest oskarżeniem o herezję, potępioną w Lamentabili sane exitu (1907, pkt 7): Kościół potępiając błędy, ma prawo wymagać wewnętrznego uznania za prawdę swych orzeczeń.
Młodzi Jordanijczycy pytają „gdzie jest Bóg?”, a Twal widzi w tym „pokusę, ale i okazję do zbliżenia się do pokoju”. To naturalistyczna redukcja: zamiast ukazać Boga jako Sędziego, który osądzi narody za odrzucenie Jego Syna (Mt 25, 31-46), Twal proponuje osobisty pokój serca, ignorując, że bez pokuty i chrztu dusze giną. Jordan jako „oaza dialogu z muzułmanami” to nie świadectwo, lecz zdrada misji ewangelizacyjnej, potępionej w Syllabusie (pkt 18): protestantyzm nie jest inną formą prawdziwej religii. Posoborowi „chrześcijanie” w Jordanii, „wspierając braci w Gazie”, symulują miłosierdzie bez nawrócenia, co jest bałwochwalstwem, gdzie „Komunia” w ich strukturach – zredukowana do zgromadzenia – staje się świętokradztwem, naruszając teologię ofiary przebłagalnej.
Symptomatycznie, to owoc soborowej rewoluczy: zamiast głosić królestwo Chrystusa, „biskupi” jak Twal i Pizzaballa wzywają do „kreatywności”, co jest eufemizmem dla relatywizmu dogmatów, potępionego w Lamentabili (pkt 22): dogmaty nie są interpretacją faktów, lecz prawdami boskiego objawienia. Dicasteria Watykanu, podżegając do uznania państwa palestyńskiego, kontynuuje linie apostazji od „papieża” Jana XXIII, gdzie prawa człowieka górują nad Prawami Bożymi. Jak Pius XI ostrzega: „zburzone zostały fundamenty pod tąż władzą, gdyż usunięto główną przyczynę, dlaczego jedni mają prawo rozkazywać, drudzy zaś mają obowiązek słuchać” – czyli Boga i Jego Kościoła.
Duchowa ruina posoborowego duchowieństwa i wezwanie do oporu
Twal, jako „biskup” w strukturach posoborowych, reprezentuje paramasońską deformację, gdzie Watykan symuluje Kościół, a jego „uniwersalność” to ekumeniczny chaos. Jego żal, że nalot „sabotuje rozwiązanie konfliktu”, ignoruje, że prawdziwy pokój wymaga konfrontacji z szatanem, nie dialogu z terrorystami. Pius X w Pascendi Dominici gregis (1907) potępił modernizm jako syntezę błędów, gdzie wiara ewoluuje z kulturą – tu z bliskowschodnim relatywizmem. Milczenie o misji chrystianizacji muzułmańskiego świata, jak nakazywał sobór Florencyjski (1442, sesja II): „Kto chce być zbawiony, musi wytrwać w katolickiej wierze”, demaskuje Twala jako zdrajcę.
W obliczu tej apostazji, integralna wiara katolicka – wyznawana przez wiernych trzymających się Magisterium sprzed 1958 – wzywa do oporu. Nie laickie samosądy, lecz posłuszeństwo prawdziwemu Kościołowi, gdzie biskupi z ważnymi święceniami i kapłani sprawują Najświętszą Ofiarę Kalwarii. Pokój na Bliskim Wschodzie nadejdzie nie przez „dwa państwa”, lecz przez uznanie Chrystusa Królem wszystkich narodów, jak orzekł Sobór Nicejski (325): „którego królestwa nie będzie końca”. Inaczej, jak prorokował Daniel (7,14), królestwo wieczne Chrystusa zwycięży, a odstępcy – z ich utopiami – zginą w wiecznej zgubie.
Za artykułem:
Bishop advocates for a ‘two-state solution’ to achieve peace in the Middle East (catholicnewsagency.com)
Data artykułu: 11.09.2025