Artykuł z portalu eKAI (12 września 2025) relacjonuje wystąpienie filipińskiego aktywisty klimatycznego Nadereva „Yeba” Saño na XII Zjeździe Gnieźnieńskim, gdzie ten, jako przewodniczący Rady Laudato Si Movement, podkreśla, że kryzys klimatyczny to kryzys pokoju, a troska o Ziemię musi iść w parze z troską o ludzi, cytując encyklikę „papieża” Franciszka. Saño wzywa do „zobowiązania ekologicznego”, łącząc ekologię z polityką, społeczeństwem i duchowością, ostrzegając przed „wojną z samą Ziemią” i podkreślając, że pokój wymaga sprawiedliwości i dzielenia zasobów. Cała ta narracja, pozornie chrześcijańska, jest w istocie naturalistyczną apostazją, redukującą zbawienie do ziemskich reform i pomijającą panowanie Chrystusa Króla nad stworzeniem.
Redukcja kryzysu duchowego do naturalistycznego alarmu ekologicznego
Na poziomie faktograficznym, artykuł przedstawia Saño jako byłego negocjatora ONZ i dyrektora Greenpeace, co samo w sobie demaskuje jego pozycję: zamiast głosić integralną wiarę katolicką, ten „chrześcijański” aktywista czerpie autorytet z sekularnych instytucji, takich jak ONZ czy organizacje ekologiczne, które odrzucają prymat Praw Bożych. Jego apel o minutę ciszy dla ofiar przemocy na świecie, w tym w Strefie Gazy i Ukrainie, brzmi szlachetnie, lecz pomija esencję: te konflikty nie są jedynie politycznymi czy społecznymi, ale owocem grzechu pierworodnego i buntu przeciw Bogu, jak naucza Katechizm Soboru Trydenckiego, podkreślając, że pokój prawdziwy płynie jedynie z łaski Bożej i posłuszeństwa Dekalogowi. Saño relatywizuje to, sprowadzając pokój do „braku wojny” i „sprawiedliwości”, bez wzmianki o nawróceniu i pokucie – kluczowych dla katolickiej eschatologii.
Co gorsza, artykuł cytuje Saño: „Nie będzie trwałego pokoju, jeśli będziemy na wojnie z samą Ziemią”. To stwierdzenie, choć opakowane w retorykę „Laudato Si”, jest bluźniercze, albowiem personifikuje Ziemię jako quasi-bóstwo, sugerując konflikt z „matką naturą” zamiast z szatanem, ojcem kłamstwa. Św. Pius X w encyklice Pascendi Dominici gregis (1907) potępia takie antropomorfizowanie stworzenia jako modernistyczną immanencję, gdzie natura staje się źródłem „duchowości” bez transcendencji Boga. Tutaj, w gnieźnieńskim zjeździe, zamiast kazania o Królestwie Chrystusowym, mamy manifest ekoterroryzmu, gdzie kryzys klimatyczny – rzekomo potwierdzony przez „naukowców” – zastępuje Objawienie. Ale gdzie jest cytat z Pisma Świętego? Gdzie przestroga przed sądem ostatecznym, jak w Mt 25,31-46? Milczenie o tym jest najcięższym oskarżeniem: pomija się nadprzyrodzone realia łaski, sakramentów i wiecznego zbawienia, redukując wiarę do politycznej agitacji.
Modernistyczna synteza ekologii i fałszywego ekumenizmu
Analizując poziom językowy, ton artykułu jest asekuracyjny i biurokratyczny: „wszystko jest ze sobą połączone”, „wołanie Ziemi i wołanie ludzi jest tym samym” – to nie język Ewangelii, lecz relatywistyczna nowomowa posoborowej sekty, gdzie grzech staje się „przemocą w sercach” bez konkretnego aktu nieposłuszeństwa Bogu. Saño, inspirując się „encykliką papieża Franciszka”, wplata tu herezję immanentną, potępioną w Syllabusie Błędów Piusa IX (1864), pkt 5: „Objawienie Boże jest niedoskonałe i podlega ciągłemu postępowi”. Zamiast niezmiennej doktryny, mamy „praktyczne działania” Ruchu Laudato Si, który miesza katolicyzm z pogańskim animizmem, czcząc stworzenie ponad Stwórcę (Rz 1,25).
Teologicznie, to bankructwo jest ewidentne: encyklika Quas Primas Piusa XI (1925) naucza, że „nadzieja trwałego pokoju dotąd nie zajaśnieje narodom, dopóki jednostki i państwa wyrzekać się będą i nie zechcą uznać panowania Zbawiciela naszego”. Saño odwraca to: pokój nie w Królestwie Chrystusa, lecz w „dzielenia się zasobami” i walce z „rasizmem czy nadużywaniem władzy” – świeckimi ideami, które Syllabus potępia w pkt 77-80 jako modernistyczny liberalizm, gdzie religia państwowa ustępuje „wolności kultu”. Artykuł pomija, że prawdziwy pokój wymaga publicznego uznania Chrystusa Króla, nie ekologicznego „zobowiązania”. Filipiny Saño, dotknięte tajfunami, winny szukać ratunku w Najświętszej Ofierze, nie w ONZ-owskich negocjacjach. To milczenie o ofierze przebłagalnej jest apostazją: w strukturach posoborowych, gdzie „msza” stała się ucztą, a nie Ofiarą Kalwarii, takie apele stają się bałwochwalstwem, czczącym Ziemię zamiast Baranka Bożego.
Symptomatycznie, ten zjazd gnieźnieński – pod hasłem „Odwaga pokoju. Chrześcijanie razem dla przyszłości Europy” – ukazuje systemową ruinę posoborowej struktury. Zamiast bronić integralnej wiary, miesza się ją z globalizmem, gdzie „chrześcijanie” z różnych sekt (w tym protestanckich, jak w 350.org) „razem” walczą o „przyszłość świata”. To fałszywy ekumenizm, potępiony w Mortalium animos Piusa XI (1928): Kościół nie może zawierać sojuszy z heretykami dla ziemskich celów. Saño, jako „członek” tej paramasońskiej struktury, promuje kult człowieka i natury, ignorując, że prawdziwa troska o stworzenie płynie z posłuszeństwa Bogu, jak w Divino afflante Spiritu Piusa XII (1943), gdzie egzegeza Pisma podkreśla Bożą suwerenność nad naturą, nie jej „wojen” z ludźmi.
Naturalizm jako korzeń duchowej ruiny i politycznej manipulacji
Głębiej, ten ekologiczny pacyfizm jest owocem soborowej rewolucji, gdzie po 1958 roku doktryna ewoluowała w naturalizm, potępiony w Lamentabili sane exitu (1907), pkt 58: „Siła sprawiedliwości i doskonałości moralnej należy umieścić w gromadzeniu bogactw” – tu przeobrażone w „dzielenie zasobów”. Artykuł przemilcza, że kryzys klimatyczny, choć realny jako skutek grzechu, nie jest „kryzysem pokoju” bez Chrystusa; to wymówka dla antychrystusowego globalizmu, gdzie państwa i ONZ uzurpują sobie władzę nad sumieniami, jak ostrzega Syllabus w pkt 55: „Kościół powinien być oddzielony od państwa”. Saño, wspominając brata zbierającego ciała po tajfunie, budzi emocje, lecz pomija sakramenty: gdzie jest wezwanie do spowiedzi, Komunii w stanie łaski, by uniknąć potępienia? Milczenie o piekle i czyśćcu, o sądzie ostatecznym, gdzie Ziemia spłonie (2 P 3,10), czyni to wystąpienie satanistycznym: symuluje troskę, lecz prowadzi do zguby dusz.
W perspektywie integralnej wiary katolickiej sprzed 1958 roku, ta postawa to herezja pantheistyczna, gdzie Ziemia staje się boginią, a człowiek – jej wojownikiem. Św. Tomasz z Akwinu w Summie Teologicznej (II-II, q. 66) naucza, że sprawiedliwość społeczna płynie z cnoty religijnej, czczącej Boga, nie stworzenie. Posoborowi „duchowni” w Gnieźnie, goszcząc takiego mówcę, zdradzają urząd: zamiast potępiać modernizm, wcielają go, czyniąc z Kościoła agencję ONZ. To nie odwaga pokoju, lecz tchórzostwo apostazji, gdzie „ksiądz” czy „biskup” w cudzysłowie staje się narzędziem sekty, niszcząc wiarę wiernych. Prawdziwy Kościół, trwający w tych, co wyznają wiarę niepodzielną, wymaga powrotu do panowania Chrystusa: „Królestwo Jego nieoznaczone żadnymi granicami, przyczyni się do wzmożenia sprawiedliwości i obfitości pokoju” (Quas Primas).
Ostatecznie, ten artykuł obnaża teologiczne bankructwo: zamiast głosić Krzyż i Zmartwychwstanie, promuje ziemski pacyfizm, gdzie pokój bez Chrystusa to iluzja. Jak naucza Pius XI, „jeżeliby poszczególni ludzie i rodziny i państwa pozwoliły się rządzić Chrystusowi”, wówczas spłynęłyby dobrodziejstwa – nie z ekologicznych ruchów, lecz z łaski. Ta narracja, ignorując to, jest duchową trucizną, wzywającą do oporu w imię niezmiennej wiary.
Za artykułem:
Aktywista klimatyczny z Filipin: nie będzie trwałego pokoju, jeśli będziemy na wojnie z samą Ziemią (ekai.pl)
Data artykułu: 12.09.2025